17.

1.9K 205 39
                                    

- Jak ma się Alex?

- Hej, Laur. Też się cieszę, że cię widzę - Cecil uśmiechnęła się krzywo, ale widząc moją powagę, zaraz dodała - wyliże się, lekarz powiedział, że trzy dni musi poleżeć w domu i będzie dobrze. Miał dużo szczęścia.

Pokiwałam głową, oddychając z ulgą. Kiedy zobaczyłam zakrwawionego chłopaka, wszystko wokół jakby się zatrzymało.

Panika.

Każda sekunda czekania na karetkę, wydawała się wiecznością. Kiedy zabierali go na noszach, biegłam tuż obok. Chciałam chwycić go za rękę, dając znak, że nie jest sam. Próbowałam nawet wpakować się do karetki, czego kategorycznie mi zabroniono. Więc zostałam tam, patrząc jak ambulans medyczny, zmienia się w mały, migający punkcik i ostatecznie znika za zakrętem. Dopiero wtedy pozwoliłam paru łzom, spłynąć po moich policzkach.

Poczułam jak ktoś obejmuje mnie desperacko w pasie i zaczyna szlochać. Kątem oka zobaczyłam blond kosmyk, który łaskotał mnie jednocześnie, w odkrytą skórę. Obróciłam się przodem do Cecil, przyciągając ją do siebie w mocnym uścisku. Już drugi raz, tej nocy.

- Będzie dobrze. Jestem z tobą - wyszeptałam, łamiącym się głosem - przepraszam, że cię opuściłam. Tak bardzo przepraszam.

Jedna dobra rzecz, wydarzyła się tamtej okropnej nocy. Zrozumiałam jak głupia byłam i pogodziłam się z Cecil. Kiedy mi wybaczyła, zrozumiałam, że taka przyjaciółka to prawdziwy skarb. Nie wiem czy ktokolwiek inny, byłby w stanie zapomnieć mi takie traktowanie. A ona to zrobiła, bez mrugnięcia okiem. Miałam ochotę przyłożyć sobie w twarz, za te wszystkie okropne słowa, wypowiedziane przeze mnie, w jej kierunku. Zachowywałam się, jak skończona kretynka.

Zdałam sobie sprawę, również ze tego, że cholernie zależy mi na jej bracie. Nie byłam z tego faktu, ani trochę zadowolona. Chciałam jakoś wyrzucić go ze swojej głowy, zapomnieć, zacząć unikać. Cokolwiek, naprawdę. Jednak ta druga strona mnie, która desperacko krzyczała, że muszę go zobaczyć - wygrała. Niestety.

Poza tym, chciałam dowiedzieć się kilku rzeczy. Z tego co mówiła Cecil, Alex podobno nie pamięta sprawcy. Coś mi podpowiadało, że chłopak mija się z prawdą.

- Zajrzę do was, wracając ze szkoły - rzuciłam, niby mimochodem - Przy okazji sprawdzę jak ma się Alex.

Cecil przewróciła jedynie oczami, jednak z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

- No co? - klepnęłam ją przyjacielsko w ramię.

Wzruszyła jednie ramionami i ruszyłyśmy w stronę szkoły.Brakowało mi tego, brakowało mi jej. Mając ją przy swoim boku, nawet poniedziałkowy poranek, wydawał się jakiś przyjaźniejszy.

***

- Uh, Ruth mnie zabije - mruknęłam, przecierając dłońmi, zmęczoną twarz - przez ten czas kiedy z tobą nie gadałam, chodziłam z nią codziennie do szkoły. Będzie wściekła, że dzisiaj ją olałam.

Siedziałyśmy na jednej z wolnych ławek. Trwała dwudziestominutowa przerwa, właśnie kończyłam dojadać kanapkę. Czekałam z niecierpliwością na ostatni dzwonek, chcąc jak najszybciej zobaczyć jak się ma Alex. Wiedziałam, że ma dziewczynę, która jest pewnie załamana całą tą sytuacją. Jednak mijały dwa dni, od tragicznego zdarzenia na imprezie Megan. A ja przez większość czasu, myślałam o nim.

- Co u licha? - Cecil wyprostowała się, by mieć lepszy widok na grupkę poruszonych nastolatków, stojących obok automatu z batonikami. Żywo o czymś dyskutowali, wymieniając co chwilę konspiracyjne spojrzenia. W rękach coś trzymali i chyba ta rzecz była powodem ich podekscytowania.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz