20.

1.7K 198 36
                                    

Opadłam ciężko na twardą ławkę, dziękując Bogu, za postawienie jej na mojej drodze. Nogi bolały mnie niemiłosiernie, poza tym byłam głodna. Kto by pomyślał, że wybieranie sukni dla druhny może być takie męczące?

Chodziłam, razem z Jess, po tej wielkiej galerii od ponad trzech godzin, wchodząc do niemal każdego sklepu z ciuchami, ale wciąż nie znalazłyśmy niczego ciekawego. Powoli zaczynałam tracić nadzieję, a Jess dosłownie panikowała.

Kiedy dzisiejszego ranka do mnie zadzwoniła, prawie dostała zawału, słysząc, że nawet nie zaczęłam szukać odpowiedniej sukni. Został tydzień do wesela i przyznaję, że mogłam zacząć myśleć o tym wcześniej. Ale tyle się działo, że naprawdę wypadło mi to z głowy.

— Nie mam pojęcia gdzie jeszcze możemy pójść – jęknęła Jess, siadając obok mnie chwilę później – wszystko miał być takie idealne...

Jęknęła przeczesując dłońmi, brązowe włosy. Jej noga nerwowo podrygiwała, na znak tego, że jest naprawdę zdenerwowana. Od miesiąca ona i Harry, dosłownie dwoili się i troili, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. To miał być idealny dzień, taki jaki oboje sobie wymarzyli. Nie pozwolę, aby jakaś głupia sukienka, w dodatku moja, miała wszystko zniszczyć.

— A szycie na wymiar? Możemy podskoczyć do krawca – zaproponowałam.

Moja siostra, wysiliła się na krzywy uśmiech zanim sprowadziła mnie na ziemię.

— Słonko, nikt nie uszyje nam sukni w tydzień. Idę się jeszcze rozejrzeć, może znajdę coś ciekawego - mruknęła i odeszła, w prawdziwy labirynt sklepów.

Przygryzłam wargę, starając się wymyślić do jakiego jeszcze sklepu możemy zajrzeć. Przeszło mi przez myśl, że taka kiecka, będzie kosztowała sporo. Nie miałam zamiaru obciążać kosztami Jess, więc bez słowa wyjęłam swój portfel, aby sprawdzić dostępne fundusze.

Moje serce zatrzymało się na ułamek sekundy, gdy zobaczyłam puste kieszonki. Jestem pewna, że wkładałam tam jakieś dwie stówy. To były ostanie pieniądze, jakie zarobiłam ostatnio, dorabiając jako kelnerka.

Starałam się uspokoić i przypomnieć sobie, co mogłam zrobić z tymi pieniędzmi jednak nic nie przychodziło mi na myśl. Albo zostałam okradziona, albo... zgubiłam tę forsę. Jeszcze tylko tego brakowało. Ja pierdole.

Włożyłam rękę do kieszonki, mając nadzieję, że może jednak coś tam znajdę. I znalazłam, ale nie to czego oczekiwałam. Mała biała karteczka, złożona na pół. Było na niej napisane moje imię. Nie przypominałam sobie co to może być.

Rozwinęłam ją drżącymi palcami, modląc się, abym myliła się co do nadawcy.

Kiedy orkiestra zacznie grać, przy twoim boku ma stać Alex.

Czysto przyjacielsko, zaakcentuj to dobitnie.

Sukienkę, znajdziesz na swoim łóżku.

Ubierz ją, a może twoja siostra nie będzie płakać na choćby wspomnienie, swojego wesela.

O.C.

Podarłam karteczkę, na sto małych kawałków, w szale jaki mnie opętał. To jest przesada. Ten popapraniec może mi grozić ile chce, ale nie pozwolę mieszać w to mojej rodziny. Nie będziemy się tak bawić. W dodatku dopuścił się kradzieży, mogę iść prosto na policję. Ale najpierw, chce pogadać z tym wariatem. Mam dosyć ciągłego strachu i prześladowania. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.

Wybrałam numer, który od jakiegoś czasu nękał mnie wiadomościami i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Przyłożyłam telefon do ucha, zastanawiając się czy odbierze.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz