23.

1.5K 187 21
                                    

Zapukałam trzy razy i cofnęłam szybko rękę, jakby drzwi mnie poparzyły. Utkwiłam wzrok w swoich butach, nasłuchując z szybko bijącym sercem odgłosów po drugiej stronie drewnianej powłoki. Gdy usłyszałam, że ktoś się zbliża, przez myśl przeszło mi czy lepiej nie byłoby uciec. Jednak ten pomysł znikł równie błyskawicznie jak się pojawił.

Wymknęłam się z domu, nim jeszcze całkowicie zdążyłam ochłonąć po usłyszeniu, że mama się wyprowadza. Stwierdziłam, że ten wieczór i tak nie może być gorszy, więc załatwię to co musiałam, by móc potem w spokoju jeść czekoladę i wściekać się na cały świat.

Dźwięk przekręcanego klucza i klik zamka. Drzwi uchyliły się a ja mogłam dostrzec drugą parę butów, których właściciel stał tuż przede mną.

— Lauren? – zapytał zaskoczony.

— Witaj – odważyłam się wyprostować i stanąć z nim twarzą w twarz, zasługiwał na to. Wyglądał pięknie, jak zawsze. Blond włosy były nieco wilgotne i poczochrane. Całkiem możliwe, że przeszkodziłam mu w wieczornym prysznicu. Było przecież bardzo późno. Ale muszę przyznać, że jego spojrzenie powodowało, że miękły mi kolana. Doskonały, nawet o dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt dwa w piątkowy wieczór. W luźnej szarej koszulce i czarnych dresach.

— Mogę zająć ci parę minut? – zapytałam. Czułam się jak skończona wiedźma, bo wiedziałam o co muszę go zaraz poprosić. Wiedziałam również, że będzie to wyglądało tak, jakbym zabawiała się jego uczuciami. Dłonie drżały mi nerwowo więc ściskałam nimi ramiączka plecaka, chcąc to jakoś zatuszować. Denerwowałam się jak cholera.

— Mi? – przez twarz Alexa przemknęło zdziwienie, pewnie myślał, że przyszłam do Cecil. Przeczesał dłonią włosy, w tak charakterystyczny sposób. Poczułam się odrobinkę lepiej, wiedząc, że on też jest zestresowany. Jechaliśmy na jednym wózku.

Na chwilę zapadło milczenie, którego nie zamierzałam przerywać. Chciałam dać mu chwilkę na przeanalizowanie tego co się właśnie dzieje. Pewnie zastanawiał się co do diabła robi przed jego drzwiami dziewczyna, która wcześniej dała mu kosza. I to w piątkową noc, z opuchniętymi oczami i czerwoną twarzą, kiedy powinna się bawić i cieszyć życiem.

— Jasne, wejdź – powiedział w końcu, otwierając szerzej drzwi i zapraszając mnie gestem do środka. Jak zawsze wiedział, jak się zachować. Przekroczyłam powoli próg domu Martinów i stanęłam w przedpokoju, nie bardzo wiedząc co z sobą zrobić. Pierwszy raz czułam się tu tak niezręcznie, zwykle zachowywałam się tak, jakbym była w swoim domu.

— Coś nie tak? – dobiegł mnie jego zmartwiony głos gdy zamknął drzwi na klucz. Podszedł do mnie, a ja znów nie byłam w stanie podnieść wzroku. Czułam się żałośnie.

— Hej Laur, spójrz na mnie – poprosił cichym głosem. Było w nim coś, co faktycznie nakazało mi to zrobić. Brązowe oczy wpatrywały się we mnie z troską, a mi nagle przypomniała się pewna sytuacja.

Impreza trwała w najlepsze, głośna muzyka wydobywała się z głośników a ludzie beztrosko bawili się. Właśnie miałam poszukać Cecil, która gdzieś zniknęła mi w tłumie, gdy ktoś wpadł na mnie na korytarzu.

— Ty kołku, uważaj jak łazisz!

Chłopak panicznie spróbował wytrzeć chusteczkami plamę od piwa, którą zrobił przez swoją nieuwagę na mojej sukience.

— Zabieraj te łapska, tylko pogarszasz sprawę – odepchnęłam go, oceniając szybko sytuację. Plama była dosyć widoczna, poza tym sukienka cuchnęła teraz piwem, ale kogo to obchodzi? Większość nastolatków za godzinę będzie kompletnie pijana, jeżeli już nie są, więc nikt nie będzie zwracał uwagi na tą małą wpadkę.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz