Chciałam, zapaść się pod ziemię.
Rozpłynąć w powietrzu, ukryć pod peleryną niewidką.
Albo zwyczajnie schować się w cudzych ramionach i słuchać tego, że będzie dobrze.
Chciałam uciec, ale nie miałam gdzie. Więc wyszłam, powoli z domu, zwyczajnie, zamykając cicho drzwi.
Włożyłam dłonie do kieszeni bluzy, naciągnęłam kaptur na głowę, bo z nieba zaczynały spadać pojedyncze krople deszczu. I ruszyłam, prosto, przed siebie.
Nie mam pojęcia ile kilometrów przeszłam. Byłam zmoknięta, głodna i pozbawiona nadziei. Najczarniejsze myśli, zaczęły plątać mi się po głowie. I już byłam gotowa im ulec, zaprzestać walki, stoczyć się na sam dół. Jednak odważyłam się wyjąć karteczkę, którą cały czas ściskałam drżącą dłonią w kieszeni.
Rozwinęłam ją niespiesznie i przeczytałam słowa, napisane tak bardzo znienawidzonym przeze mnie charakterem pisma. Pisanym przez mojego najgorszego wroga.
Bezimiennego.
Jeszcze.
Są polecenia z listy, które jeszcze możesz wypełnić.
Zrób to, albo nie tylko mamuśka będzie poszkodowana.
Obserwuje cię.
Wyjęłam, z kieszeni mokrych spodni, zapalniczkę. Podpaliłam liścik i pozwoliłam mu wpaść w wielką kałużę, przed którą stałam. Na moich ustach, pojawił się ledwo zauważalny uśmiech. Bo na horyzoncie, było widać coś nowego. Zemstę.
***
Zapukałam trzy razy, do zielonkawych drzwi, małego białego domu na przedmieściach. Po chwili usłyszałam kroki, po ich drugiej stronie.
Otworzyła mi brunetka, średniego wzrostu, z dużymi kolczykami w uszach. Wydawała się być, zaskoczona moim widokiem, ale taktownie próbowała to ukryć.
- Dzień dobry, jestem Lauren Anderson - przedstawiłam się grzecznie - Czy Eva jest w domu?
- Zaraz powinna przyjść, wejdź proszę - uśmiechnęła się i gestem zaprosiła mnie do środka.
Zaczęłam zdejmować buty, w wąskim korytarzu, ale kobieta stanowczo zaczęła protestować.
- Nie wygłupiaj się i tak muszę posprzątać. Chodź do kuchni, zrobię ci herbaty, wyglądasz na zmarzniętą. Eva poszła do sklepu, ale szybko wróci.
Pokiwałam głową i ruszyłam za nią, do niebieskiej kuchni, z drewnianym stołem w centrum. Usiadłam i rozprostowałam nogi. Zdjęłam z siebie wilgotną bluzę i przewiesiłam na oparciu krzesła. Udawałam, że nie widzę jak pani Bein, drżą ręce, kiedy zalewała mi herbatę. Wydawała się nieco zdenerwowana moją wizytą. Ale było coś jeszcze. Chyba dostrzegałam ekscytację, w jej spojrzeniach rzucanych ukradkiem w moją stronę. Nic dziwnego, pewnie koleżanki rzadko odwiedzają jej córkę. Chwila, ten pulpet w ogóle ma koleżanki?
Dobra, mimo że gardziłam tą dziewczyną jak cholera, pomogła mi dzisiaj. Nie jestem jeszcze pewna, jaki w tym miała cel, ale umiem docenić pomocną dłoń wyciąganą w moim kierunku.
Podziękowałam uśmiechem, gdy postawiła przede mną kubek z parujących płynem. Ah, po czterech godzinach, błąkania się bez celu po zimnym mieście, herbata jest jak zbawienie.
- Eva nic nie wspominała o twojej wizycie - rzuciła pani Bein, niby mimochodem, ale ja wiedziałam, że powód mojej wizyty nurtował ją od chwili, gdy tylko mnie ujrzała.
CZYTASZ
I'm watching you | ✔
Teen FictionLauren jest królową szkoły. Wielu zazdrości jej urody i znajomych. Ona sama nie przejmuje się uczuciami innych. Często ich rani, przecież może, w końcu ona tu rządzi. Ma sekrety, które rozpaczliwie chowa przed innymi. Kiedy zaczyna dostawać tajem...