26.

1.6K 174 72
                                    


Półtora roku później

Nie mogłam w to uwierzyć.

Że tak po prostu opuszczam moją szkołę i już nigdy do niej nie wrócę.

Że znam wyniki swojej matury. Że po wakacjach czekają mnie studia. Nowi znajomi. Nowe życie, z dala od Morningtown i wszystkich jego demonów.

Ktoś przytulił mnie pośpiesznie po raz ostatni, ktoś inny poklepał po plecach i życzył powodzenia w nowym życiu. Dzięki, byłam pewna, że się przyda.

— Hej śpiąca księżniczko, mówię do ciebie – głos Cecil dobiegł mnie jakby z oddali. Dopiero po paru sekundach dotarło do mnie, że faktycznie od dłuższej chwili próbuje mi coś przekazać. Byłam zbyt pogrążona we własnym rozmyślaniach i jakiejś dziwnej podniosłości tej chwili, żeby w ogóle to zauważyć.

— Możesz powtórzyć jeszcze raz? – zapytałam, skupiając na niej całą swoją uwagę, gdy wychodziłyśmy z terenu naszej dawnej szkoły.

Westchnęła i zrobiła w moją stronę minę, zanim powtórzyła.

— Mówię, że nie chcę jak wszyscy iść imprezować. Robiłyśmy to przez cały rok, chcę to uczcić w jakiś wyjątkowy sposób.

Mimo woli, zaśmiałam się pod nosem.

— I to nie ma nic wspólnego z tym, że aktualnie jesteś na antybiotykach? – zapytałam zaczepnie. Rzeczywiście Cecil nie tak dawno załapała grypę i mimo że jej stan już zdecydowanie się polepszył, wciąż musiała brać jeszcze leki. Przynajmniej przez jakiś czas — Zresztą ja prowadziłam spokojny tryb życia, w związku z maturą.

— I z moim bratem.

Klepnęłam ją lekko w ramię, czując się lekko zawstydzona, jak za każdym razem gdy wspominała o moim związku z Alexem.

— Uczyłam się też dużo z Evą, jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć – odpowiedziałam, na co ona pokręciła głową z lekkim uśmiechem.

— Wciąż, nie wierzę, że serio się zaprzyjaźniłyście. Zmieniłaś się Laur. Ale dobra, dobra nie zmieniaj tematu Anderson. Idziemy dzisiaj na deskorolkę – oświadczyła, najzwyczajniej w świecie. A ja aż przystanęłam na zakręcie między Green Street, a Rodney Street, próbując przyjąć do głowy, kolejny dziwny pomysł mojej przyjaciółki.

— Skręcamy w prawo – mruknęła i pociągnęła mnie za rękę.

— Na deskorolkę? – powtórzyłam tępo, po jakichś pięciu minutach milczenia.

Cecil westchnęła ciężko, patrząc na mnie z politowaniem.

— Tak, Laur, na deskorolkę. To taka deska, na czterech kołkach, na której uwielbiałyśmy jeździć jeszcze parę lat temu. Pójdziemy tam gdzie zawsze i będziemy jeść lody cytrynowe. To idealny pomysł, na uczczenie zakończenia szkoły.

— Uwielbiałyśmy jeździć, do czasu, aż Hannah Clare trafiła do szpitala ze wstrząśnieniem mózgu, Ce – odburknęłam, przywołując niezbyt miłe wspomnienia.

— Bo jeździła bez kasku. My nie popełnimy tego błędu. Będę po ciebie koło szesnastej, trzymaj się Laur.

Pomachała mi jeszcze, za nim znikła za drzwiami swojego domu, bo zdążyłyśmy dojść już na swoją ulicę.

Uniosłam rękę do góry w geście pożegnania i ruszyłam w stronę swoich własnych drzwi wejściowych. Ruth akurat wysiadała, ze swojego zaparkowanego przy ulicy auta, na chodnik. Na mój widok uśmiechnęła się szeroko i wzięła mnie w ramiona.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz