28. (CZĘŚĆ I)

1.2K 173 27
                                    


Zwykle idealnie ułożone rude włosy Megan, były teraz w kompletnym nieładzie. Na ustach nie było śladu szminki, wykrzywiały się w wariackim uśmiechu. W oczach było coś bardzo niepokojącego, wręcz przerażającego.

To nie była Megan jaką znałam, niepozorna, wredna i głupiutka dziewczyna. Przede mną stał ktoś bardzo niebezpieczny. I wiedziałam, że wystarczy jeden ruch noża, żeby skrzywdzić Cecil.

— Meg, proszę cię – mój błagalny głos brzmiał żałośnie, nawet w moich uszach – Nie rób jej krzywdy. Zrobię co zachcesz. Nikomu nie powiem, że mnie prześladowałaś. Zapomnę o wszystkim...

— Meg, proszę cię – powtórzyła dziewczyna, naśladując mnie nienaturalnie piskliwym głosem . Po czym roześmiała się donośnie. Mimo że tyle razy słyszałam jej śmiech, ten wydawał mi się całkiem obcy. Ona wydawała mi się kompletnie obca.

Jak mogłam niczego nie zauważyć, jak mogłam tak bardzo dać się nabrać... Czułam się taka mała i słaba. W dodatku nigdy w życiu nie bałam się bardziej, niż w tamtym momencie. Ale musiałam grać, musiałam jakoś wyciągnąć nas z tego bagna. Musiałam wyciągnąć stąd Cecil, która nie była niczemu winna. To była najtrudniejsza noc w moim życiu.

— Ja cię prześladowałam? Ty głupia dziewczyno, to jest nic w porównaniu z piekłem, które gotowałaś mi przez te wszystkie lata– wręcz wypluwała z siebie słowa, które ociekały nienawiścią.

Pokręciłam głową, patrząc na Cecil, która powoli robiła się czerwona, przez siłę z jaką Megan obejmowała ramieniem jej szyję.

— Ale to nic – prześladowczyni jakby sobie przypomniała, że ma coś do zrobienia i nagle się uspokoiła – dziś zrozumiesz wszystko. A potem poniesiesz karę za swoje czyny.

Przełknęłam ślinę, czując jak zaczynam cała drżeć ze strachu.

— Naprawdę myślałaś, że to Moore był za wszystko odpowiedzialny? – kontynuowała, kpiąc ze mnie. — Rozczaruje cię. Powiesił się dlatego, że miał problemy z alkoholem, stracił pracę, nie układało mu się z żoną. Nie miał z tym nic wspólnego, to od początku byłam ja. I moja gra.

— Kłamiesz – odpowiedziałam, zdumiewająco pewnym głosem – Alex widział jak Moore podpalał prezenty na weselu mojej siostry.

— Nie, kretynko. Twój Alex widział MNIE, gdy podpalałam te prezenty. Co prawda długo zajęło mi przekonywanie go, żeby nic ci nie powiedział. Ale w końcu byliśmy ze sobą jakiś czas, a dla mnie nie ma nic trudnego.

Mrugnęła do mnie prawym okiem, a ja po prostu patrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami, nic z tego nie rozumiejąc.

Alex, któremu ufałam.

Alex, który wiedział, że jestem prześladowana.

Alex, który mówił, że mnie kocha.

To było zbyt wiele. Czułam się rozbita na tysiące małych kawałeczków, a to był dopiero początek.

— Widziałam cię, widziałam cię tamtego dnia – wyszeptałam nagle, przypominając sobie dzień wesela.

— Dlaczego to nosisz, mamo? Właśnie po to Jess wynajęła kelnerów – zganiłam ją, gdy niosłyśmy ciasto na stół.

— Ależ tak kochanie, ale tamta kelnerka nie jest zbyt sumienna. Dosłownie wepchnęła mi to w ramiona i powiedziała, że musi iść – mama była wyraźnie oburzona, takim zachowaniem – o, właśnie tamta blondyna.

Spojrzałam w stronę, którą wskazywała i zdążyłam zauważyć tylko blond kucyk, który po chwili zniknął z moich oczu. Wydawało mi się, że skądś znam tę dziewczynę, mimo że nie widziałam jej twarzy. Jednak nie było mi dane długo się nad tym zastanawiać, bo wujek Bill właśnie do nas podszedł i zaczął nas zagadywać.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz