Epilog

1.5K 173 17
                                    

24.05.2005, Moringtown

Z niedowierzaniem, pokonywałam kolejne metry, na moim małym, różowym rowerze. Pierwszy raz, udało mi się jechać samodzielnie! Nie mogę się doczekać, aż powiem o tym mamusi. Będzie taka dumna!

Kiedy poczułam się trochę pewniej, ścisnęłam mocniej kierownicę i zaczęłam szybciej pedałować, rower jechał może trochę koślawo, ale jechał. Wreszcie! Zaśmiałam się radośnie, czując wiatr, który porywał moje dwa, rude warkocze.

Byłam tak zafascynowana, swoim osiągnięciem, że nie zauważyłam dziewczynki, która grała w klasy, kilka metrów przede mną. Wrzasnęła z paniką, gdy zobaczyła jak nadjeżdżam w jej stronę rozpędzonym rowerem. Gwałtownie, skręciłam kierownicę w prawą stronę, przez co chwilę później wylądowałam na kolanach. Zagryzłam zęby z bólu, czując jak łzy napływają mi do oczu. Oba kolana były pozdzierane do krwi, wstałam niezdarnie i podniosłam rower.

I wtedy do moich uszu dobiegł chichot dziewczynki. Obrzuciłam ją szybkim spojrzeniem. Znałam ją z widzenia, to Lauren Anderson, była w moim wieku. Pokazywała na mnie palcem, wciąż chichocząc.

— Nie pokazuje się na kogoś paluchem! – krzyknęłam, tupiąc ze złości nogą. Było mi wstyd, że ta cała Lauren, widziała mój upadek. W dodatku śmiała się ze mnie! Nie lubiłam gdy ktoś się ze mnie śmiał, doprowadzało mnie to do płaczu.

— Lepiej pokazywać paluchem, niż być beksą! – odpyskowała i pokazała mi język.

Poczułam jak moje policzki rumienią się ze złości i wstydu. Szybko wsiadłam na rower i pognałam w stronę domu, wciąż słysząc ten wkurzający śmiech.

Nie lubię tej głupiej dziewczynki!

01.07.2008, Moringtown

—Cecil! Cecil, musisz zaraz do mnie przyjść! Mama kupiła mi nową lalkę, chodź, pobawimy się razem! – krzyczałam podekscytowana już z daleka, widząc moją najlepszą przyjaciółkę. W rękach trzymałam nową zabawkę, taką o jakiej zawsze marzyłyśmy razem z Ce.

— Z drogi! – krzyknęła blondynka, przebiegając szybko obok mnie i obracając się ze śmiechem. Pewnie znowu bawi się w berka ze swoim bratem – Alexem.

— No chodź Ce. Alex pobawi się z kolegami – krzyknęłam za nią, tupiąc nogą ze zniecierpliwienia.

— Teraz Cecil jest moją koleżanką i będzie bawiła się ze mną.

Odwróciłam się, słysząc kpiący głos za moimi plecami. To Laur, która mieszkała niedaleko.

— Ale ona jest moją przyjaciółką. Cecil powiedz jej coś! – krzyknęłam do mojej koleżanki, która przybiegła do nas i teraz czujnie przysłuchiwała się całej rozmowie. Byłam pewna, że Cecil zacznie mnie bronić jednak ona patrzyła w swoje buty, cały czas milcząc.

— No widzisz, ona już cię nie lubi. Teraz ma mnie – odezwała się w końcu Laur – chodź Ce, pójdziemy pobawić się gdzieś indziej.

— Mogę pobawić się z wami? – zapytałam błagalnie, patrząc jak odchodzą.

— Nie – odpowiedziała czarnowłosa i zaczęła biec, ciągnąc Cecil za rękę. Blondynka obejrzała się jeszcze na chwilę obdarzając mnie przepraszającym spojrzeniem, zanim obie zniknęły mi z pola widzenia.

Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, ze wściekłością rzuciłam nową lalką o chodnik i pobiegłam do domu.

Nienawidzę Cię, Lauren!

16.11.2013, Moringtown

Patrzyłam z zazdrością na grupkę osób, bawiących się wesoło na boisku szkolnym. Też chciałabym grać w gumę razem z nimi, zamiast siedzieć samotnie na ławce z irytującą muchą, która brzęczała nad moją głową.

Mogłabym iść, były tam same moje koleżanki z klasy. Ale była też Lauren, która za mną nie przepadała. A jak Lauren kogoś nie lubiła, inne dziewczyny też trzymały się od tej osoby z daleka. Wolały się nie narażać.

Zmrużyłam oczy, patrząc z nienawiścią na czarnowłosą dziewczynkę, a w mojej głowie pojawił się plan.

Zaprzyjaźnię się z nią. Zdobędę jej zaufanie, wkradnę się w łaski. Będę udawała, że się zmieniłam. Że ją lubię i nie żywię żadnej urazy, że jestem trochę głupia. Lauren się to spodoba, będzie myślała, że może mną manipulować.

Ale kiedy nadejdzie czas odpłacę jej pięknym za nadobne, za te wszystkie lata, podczas których mnie odtrącała.

Jeszcze mnie popamiętasz Anderson!

11.08.2016, Moringtown

Siedziałam pod wydmą przeglądając zdjęcia, które udało mi się zrobić nowym aparatem. Były całkiem niezłe. Uznałam, że muszę wziąć udział w tegorocznym konkursie fotograficznym. Nawet nie zauważyłam kiedy zapadł zmrok, musiałam zacząć zbierać się do domu.

I wtedy dostrzegłam parę, która spacerowała brzegiem morza. Moją uwagę przykuła dziewczyna, potrafiłam rozpoznać te znienawidzone rysy twarzy, nawet z tej odległości.

Byłam ciekawa z kim spotyka się Anderson. Modliłam się, aby to nie był Jeff. Podobał mi się od zawsze, a ta kretynka na niego nie zasługiwała.

Ukryłam się dobrze za jakimś krzakiem, który rósł na wydmie i zaczęłam obserwować. Kiedy podeszli bliżej, przeżyłam prawdziwy szok. To nie był Jeff, to był Justin Moore, nasz nauczyciel francuskiego.

Kiedy zaczęli się całować, nie wiele myśląc wyciągnęłam aparat i zrobiłam parę zdjęć.

Zemstę czas zacząć!

07.11.2018, Moringtown

Dzisiejsze popołudnie jest wyjątkowo ciepłe jak na listopad. Siedzę na ławce przed szpitalem, ciesząc się promieniami jesiennego słońca.

Inni pacjenci spacerują nieopodal, czujne pielęgniarki nie spuszczają z nas wzroku.

Są tu ludzie z różnymi problemami, są tu też prawdziwy szaleńcy.

Ja nie mam żadnego problemu, nie jestem też szalona. Nie powinnam siedzieć w szpitalu psychiatrycznym, to nie jest moje miejsce.

Ale są plusy.

Mam wiele czasu, żeby myśleć. Lubię myśleć. A najbardziej lubię myśleć o tym, jak zemszczę się na wszystkich, którzy mnie skrzywdzili, gdy stąd wyjdę. Przypominam sobie te setki razy, kiedy mnie zranili. Wyobrażam sobie najróżniejsze scenariusze i obiecuje, że wcielę je kiedyś w życie.

Jestem Megan, dla mnie nie ma nic niemożliwego.

Jeszcze cię dopadnę Lauren!


I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz