— Laur?
Gwałtownie odwróciłam się słysząc moje imię. Za gwałtownie. Skrzywiłam się, czując ból w karku. Zaczęłam go masować i kręcić głową, przeklinając wszystko. Od deszczu, który postanowił padać właśnie teraz, za ciężkiej torby, która wpijała mi się w ramię mimo kurtki, aż po Ruth, która musiała się nawinąć właśnie teraz.
Przybiegła do mnie z przeciwnej strony ulicy, zwinnie omijając kałuże.
— Nie miałam okazji z tobą porozmawiać od czasu imprezy u Meg, a przecież jesteśmy sąsiadkami – stwierdziła, odgarniając mokre włosy z czoła.
— Tak, istne szaleństwo – przerwałam jej, najgrzeczniej jak potrafiłam. Jedyne o czym myślałam to album, który musze dokończyć i deszcz, który z każdą chwilą się nasilał – może wejdziesz do mnie? Mam parę rzeczy do zrobienia.
— Nie chcę ci przeszkadzać – zawahała się.
— Nie zachowuj się jak stara baba – zganiłam ją, jednocześnie śmiejąc się pod nosem. Pociągnęłam ją za rękę w stronę moich drzwi wejściowych.
Od razu po zamknięciu drzwi, ściągnęłam z ulgą mokrą kurtkę i przemoczone buty.
— Daj mi swoje, na kaloryferze szybciej wyschną – wyciągnęłam rękę, w stronę obuwia Ruth, która podziękowała mi szerokim uśmiechem.
— To ja może pójdę już do góry – pomachała ręką w stronę schodów na pierwsze piętro, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
— Jasne.
Zdjęłam torbę z ramienia i położyłam ją pod ścianą, a sama udałam się do kaloryfera na korytarzu, by położyć na nim nasze buty. Stary, sprawdzony sposób. Mimowolnie drgnął mi kącik ust, gdy pomyślałam o przyjemnym cieple, który otuli moje stopy, włożone do takich ugrzanych butów.
Powinnam zacząć zwracać większą uwagę na takie drobne rzeczy. Codzienne sprawy, z których idzie czerpać radość.
Zmarszczyłam brwi słysząc jakieś głosy z salonu. Zajrzałam do pokoju i faktycznie miałyśmy gościa.
— Jess? Co ty tu robisz? – zdziwiłam się, przyglądając się mojej siostrze.
Siedziała na kanapie, przy mamie. Rozmawiały o czymś przyciszonymi głosami, ale przerwały na mój widok.
— Też się cieszę, że cię widzę – uśmiechnęła się, poklepując miejsce obok siebie. Usiadłam więc obok niej, czując, że nie odwiedziła nas bez powodu. Szczególnie, że za dwa dni bierze ślub – wszystko dobrze? Nie wyglądasz najlepiej...
— Może dlatego, że podłożyli mi dwie żmije w pracy? – wypaliłam opryskliwym tonem, jednak zaraz się zreflektowałam – przepraszam was, ale to był ciężki dzień.
— Jak to? Nie rozumiem – mama spojrzała na mnie pytająco. Była tak samo zdezorientowana jak Jess.
— Jakieś głupie bachory podłożyły pudełko, w którym znajdowały się dwie żmije. Dlatego zwolnili mnie dzisiaj wcześniej z pracy – wzdrygnęłam się mimowolnie na wspomnienie dwóch ohydnych łbów, wypełzających z kartonu. Byłam w stu procentach pewna, że nie zapomnę zbyt szybko tego widoku.
— Co za gnojki – Jess zrobiła się cała czerwona, była oburzona całą tą sytuacją – Macie ich twarze na kamerach? Idźcie na policje, niech bachory odpowiedzą za swoje wybryki. Rodzice na pewno będą z nich zadowoleni...
— Gdyby nie fakt, że padło zasilanie akurat w chwili gdy zostało to podłożone. Nie mamy kompletnie nic – rozłożyłam bezradnie ręce, znów czując nagły przypływ złości. Ten psychopata kiwa mnie jak chce, na wszystkie sposoby, a ja jestem bezradna jak mała dziewczynka. Mogę tylko stać i rozkładać bezradnie dłonie, mam już tego serdecznie dość. Zapadła chwilowa cisza, gdy obie kobiety przetwarzały to co im właśnie powiedziałam – Musze iść, Ruth czeka na górze.
CZYTASZ
I'm watching you | ✔
Teen FictionLauren jest królową szkoły. Wielu zazdrości jej urody i znajomych. Ona sama nie przejmuje się uczuciami innych. Często ich rani, przecież może, w końcu ona tu rządzi. Ma sekrety, które rozpaczliwie chowa przed innymi. Kiedy zaczyna dostawać tajem...