24.

1.6K 172 29
                                    

To był wspaniały dzień.

Bezchmurny, ciepły, idealny na ślub dwóch wyjątkowych osób.

I kiedy tam stałam ze łzami wzruszenia w oczach, ściskając płaczącą mamę za rękę, czułam, że to bardzo ważna chwila. Obie to czułyśmy.

Nasza mała Jess właśnie wsunęła na palec Harry'ego obrączkę i od tej pory nic już nie będzie takie samo. Wyprowadzi się, zmieni pracę, pojedzie w podróż poślubną, pozna nowych ludzi i zostanie kiedyś mamą. Byłam szczęśliwa i dumna, jednak jednocześnie czułam niepokój. Miałam nadzieję, że w jej życiu nigdy nie zabraknie miejsca dla mnie. Bo kochałam ją jak cholera, całym moim sercem i nie chciałam, aby nasz kontakt kiedykolwiek się zepsuł... czy urwał.

Orkiestra, specjalnie wynajęta na ten dzień, dawała z siebie wszystko. Walc Wiedeński brzmiał niesamowicie, a Jess i Harry wyglądali cudownie tańcząc swój pierwszy taniec. Jej brązowe włosy były pięknie upięte, a biała suknia sprawiała, że moje oczy były zaszklone, gdy na nią patrzałam. Przysięgam, że wyglądała lepiej, niż modelka. A Harry, trzymał ją tak delikatnie w swoich ramionach, nie odrywając od niej wzroku nawet na ułamek sekundy. Widać było, że są po prostu szczęśliwi... i zakochani.

Ocaen był spokojny jak nigdy. Zaproszeni goście ze skupieniem ich obserwowali, a na koniec zaklaskali gorąco.

Mama puściła moją rękę i również zaczęłyśmy klaskać. Po chwili zniknęła gdzieś w tłumie, pewnie chce jeszcze raz wyściskać swoją córkę.

Poczułam ciepłe ręce obejmujące mnie w pasie i obróciłam się do Alexa, posyłając mu uśmiech. Biała koszula i czarny garnitur to niby nic zwyczajnego, ale na nim... Ah, to już zupełnie inna sprawa.

— Nie martw się, będzie o nią dbał. To widać – stwierdził, wskazując brodą na Harry'ego.

— Nie martwię się. Gdybym miała chociaż cień wątpliwości, że jest inaczej... - przerwałam robiąc sugestywną minę, na co on zaśmiał się pod nosem – nie skończyłoby się to dla niego najlepiej.

— Nie wątpię – przygryzł lekko wargę i uniósł brew, więc musiałam pokazać mu język zanim odwróciłam się z powrotem w stronę pary młodej.

Podeszliśmy do wielkiego stołu, który był przykryty nieskazitelnie białym obrusem, krzesła również były tak przystrojone. Cały stół, stał na lekkim drewnianym podeście, na podobnym grała orkiestra. Wzdłuż linii brzegowej były ustawione przepiękne kwiaty w doniczkach, a każda z nich była przepasana kokardą z białej tkaniny, która płynnie ciągnęła się na drugą doniczkę i tak dalej. Tworzyło to piękną kompozycję i nadawało uroku.

Usiedliśmy blisko Jess. Musze przyznać, że jedzenie wyglądało wyśmienicie. Zatrudnieni kelnerzy starali się jak mogli, aby całość dobrze się prezentowała i muszę przyznać, że naprawdę im się to udało.

Cieszyłam się, kiedy po tym jak wszystkim tradycjom i obyczajom stało się za dość, wszyscy wreszcie zajęli się swoimi talerzami, a ja mogłam w spokoju zamienić parę słów z siostrą.

— Jak czujesz się z faktem, że mamy teraz inne nazwiska, pani Dorvan? – rzuciłam zaczepnym tonem, uśmiechając się łobuzersko.

— Możesz się na mnie za to obrazić, ale odjazdowo – odpowiedziała, na co siedzący obok niej Harry uśmiechnął się z zadowoleniem.

Puściłam to mimo uszu, koncentrując całą uwagę na piętrzącym się nieopodal stosie prezentów.

— Widziałaś już album, który ci dałam? Jak wrażenia? – Zapytałam, właśnie wbijając widelec w pieczonego ziemniaka na moim talerzu.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz