28. (CZĘŚĆ II)

1.2K 172 42
                                    


Rozdział może być troszkę drastyczny, dla niektórych osób.


W chwili, w której spotkałam wzrok stojącego za mną chłopaka, poczułam, że jestem w pułapce. Wszystko na nic, z jednej strony Megan z nożem, z drugiej strony silniejszy i wyższy Jeff. Już po nas.

— Mówiłeś, że chcesz mi pomóc – mój głos drżał prawie tak mocno, jak moja broda – A ja ci uwierzyłam.

— Powiedział tak, bo ja mu kazałam, a on pragnął zemsty – odwróciłam się powoli w stronę Megan – nie zastanawiałaś się dlaczego podrzucił ci paczkę? No cóż, jednak jesteś głupia.

Puściłam jej słowa mimo uszu, próbując powstrzymać płacz. Nie chciałam być żałosną, zasmarkaną i przerażoną dziewczyną. Chciałam być odważna. Jednak to wydaje się o wiele prostsze, kiedy oglądasz film, albo czytasz książkę. W rzeczywistości jest to cholernie trudne.

— Dlatego tak dziwnie zachowywałeś się na weselu. Nie przechodziłeś tamtędy przypadkiem – uświadomiłam sobie na głos.

— Jeff, miał momenty – Megan zawahała się – zwątpienia. Dlatego spotkał się z tobą w parku, by cię ostrzec. Jednak wiedział, że cię śledzę i o wszystkim się dowiem. Dlatego nie powiedział ci nic sensownego. Również na weselu, chciał mnie powstrzymać. Ale na szczęście się opamiętał.

Na chwilę nastała cisza, w której słychać było tylko łapczywe łapanie oddechu przez moją przyjaciółkę.

— Co tu robi Cecil? – odezwał się w końcu Jeff.

— Nasza niezdarna Laur, zraniła się w nóżkę i Cecil jak przystało na lojalnego pachołka nie chciała jej opuścić, więc postanowiła spać w kuchni. Nie przewidziała jednak, że Laur spodziewa się dzisiaj gości – zaszczebiotała dziecinnym głosem Megan.

Cholera, mogłam przewidzieć, że Ce tak łatwo mnie nie opuści. Chciała mi pomóc, a ja wpędziłam ją w to całe szaleństwo. To się musi skończyć.

— Zostaw ją błagam. Weź mnie, a ją zostaw! – krzyknęłam błagalnie, czując jak łzy strachu i bezradności zaczynają wreszcie spływać po moich policzkach.

— Nie kwiatuszku, powiedziałam ci, że zagramy w grę. Zadaje ci pytanie, każda zła odpowiedź, mocno zaboli Cecil. Przygotuj się, bo właśnie zaczynamy – oznajmiła, a jej usta znowu rozszerzyły się w tym przerażającym uśmiechu. Ona była obłąkana. Kompletnie obłąkana.

— Pierwsze pytanie. Jaka kara cię czeka dzisiejszego wieczoru?

— Nie wiem, błag...

— Zła odpowiedź – przerwała mi rudowłosa, posyłając mi jeden z tych uroczych uśmiechów Megan, którą znałam do tej pory. Chwilę później przejechała nożem po udzie Cecil, zatapiając część ostrza w jej skórze. Przeraźliwy krzyk dziewczyny wypełnił całe pomieszczenie. Z jej uda zaczęła wypływać krew, to wszystko wyglądało bardzo źle.

— Zostaw ją! – wydarłam się, rzucając się w ich stronę. Jednak Jeff złapał mnie mocno w pasie w ostatniej chwili i nie mogłam nic zrobić.

— Zostaw mnie! – wrzeszczałam, próbując bić go na oślep. Wierzgałam się, kopiąc, krzycząc, uderzając go raz za razem rękami i łokciami. Jednak on nic sobie z tego nie robił.

— Puść ją, Megan – Jeff odezwał się spokojnie, zwracając się do rudowłosej. Spojrzała na niego zaskoczona, jednak po chwili w jej oczach zaczęło pojawiać się zrozumienie.

— Rozumiem, że sam chcesz dostać nóż, ale to musze być ja kochanie. Przykro mi, ale to ja muszę doprowadzić grę do końca. Nikt inny.

— Puść ją, zanim przyjedzie tu policja Meg – odezwał się ponownie, a ja przestałam się wierzgać słysząc te słowa. Zerknęłam na Cecil, która była śmiertelnie blada i osuwała się w uścisku Megan. Jestem pewna, że nie byłaby w stanie utrzymać się w pozycji stojącej o własnych siłach.

— Policja? – powtórzyła teraz już wyraźnie zdezorientowana Megan, skupiając całą swoją uwagę na chłopaku.

— Wezwałem ją dziesięć minut temu, zaraz powinni tu być. Jeśli teraz odłożysz nóż, będziesz miała mniejsze kłopoty, zaufaj mi.

— Zaufać ci?! – na jej twarz wstąpiła prawdziwa furia, odepchnęła od siebie Cecil, która poleciała na ścianę, po przeciwnej stronie kuchni. Uderzyła w nią głową i po chwili osunęła się na podłogę. Jeff, widząc to puścił mnie, a ja od razu podbiegłam do przyjaciółki. Rozdarłam swoją bluzkę i założyłam jej prowizoryczny opatrunek na nogę. Nic więcej nie mogłam zrobić, więc objęłam jej bezwładne ciało ramionami, kuląc się pod ścianą.

W tym samym czasie Megan uniosła nóż, celując go prosto w miejsce, w którym biło serce Jeffa. Zaciskała mocno zęby i patrzyła na niego z nienawiścią.

— Odłóż nóż Megan – starał się do niej zbliżyć, lecz na nic.

— Stój! – warknęła, a on zatrzymał się.

Wtedy usłyszeliśmy wycie policyjnych radiowozów, które zatrzymały się przed domem. Pomyślałam, że jesteśmy uratowani, że ten cały koszmar dobiegł końca.

— Kochałam cię i ufałam ponad wszystko. A ty to zniszczyłeś – powiedziała Megan, połykając łzy. Spojrzała jeszcze raz z prawdziwym bólem w jego oczy, zanim pchnęła nóż z całej siły. Wbił się po lewej stronie klatki piersiowej.

— Kocham cię nadal – wyszeptała, gdy Jeff upadł na podłogę ze zdziwionym wyrazem twarzy, jakby nie spodziewał się, że dziewczyna naprawdę go skrzywdzi.

Wtedy zapłakana Megan, odwróciła się w moją stronę i powiedziała coś, czego nie zapomnę do końca mojego życia.

— Tylko ty miałaś zginąć dzisiejszego wieczoru. A przez ciebie nie żyje chłopak, którego kochałam. To ty go zabiłaś.

Ktoś zaczął krzyczeć. Krzyczał wciąż, gdy policja wbiegła do kuchni, zakuwając Megan w kajdanki. Krzyczał, gdy czarnowłosy policjant dzwonił po karetkę, a drugi kręcił głową, bo właśnie zbadał puls Jeffa.

Kiedy podeszła do nas policjantka o przyjaznym wyrazie twarzy, okazało się, że to ja krzyczałam.

Potem pamiętam wszystko jak bez mgłę. Przyjechała karetka zabrała nieprzytomną Cecil, do szpitala. Powiedzieli, że ja też muszę jechać, ale przyślą drugą karetkę. Zakutą w kajdanki Megan, zabrali wozem policyjnym na włączonym sygnale.

Dali mi koc i coś do picia, a policyjna psycholog nie opuszczała mnie nawet na sekundę. Nie chciałam rozmawiać, patrzyłam się w swoje buty, czując się sto razy gorzej, niż źle. Podniosłam głowę dopiero, wtedy gdy z domu wyszło dwóch ratowników medycznych.

Zrzuciłam koc i podbiegłam do nich kulawo.

— Jeff... Co z nim? –wysapałam, ignorując policjantów, którzy coś do mnie mówili.

Ratownicy mieli ponure miny i patrzyli na mnie jakby z żalem.

— Co z nim?! – powtórzyłam, o wiele bardziej natarczywie.

Powstało jakieś zamieszanie, przy wyjściu z domu. Grupa ludzi wynosiła jakiś worek. To był worek z ciałem.

— Przykro mi – odezwał się w końcu jeden z ratowników – chłopak nie przeżył.

— Nie – upadłam na trawę, zaciskając na niej mocno pięści – nie, nie, to niemożliwe....

Nie mam pojęcia, jak długo tam leżałam i jak to się stało, że znalazłam się w szpitalu, ze słowami Megan, które wciąż brzmiały w mojej głowie. Wiem tylko, że wraz z Jeffem umarła część mnie. Żałowałam, że to nie ja byłam na jego miejscu.

Ale teraz, już nic nie mogłam zrobić. Było za późno.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz