11.

1.8K 204 17
                                    

- Nie tak prędko, Anderson!

Zamknęłam na chwilę oczy i zatrzymałam się przed samymi drzwiami wyjściowymi. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do pani Fields, która zmierzała w moją stronę szybkim krokiem.

- Od kiedy w naszej szkole jest tylko jedna lekcja? - skrzyżowała ręce w ramionach i przeszyła mnie surowym spojrzeniem. - A może wybierasz się na wagary?

- Boli mnie żołądek, muszę iść do domu - odpowiedziałam słabym głosem, łapiąc się za brzuch. Zrobiłam zbolałą minę i modliłam się w duchu, żeby się na to nabrała.

- Twój brzuch poczuje się lepiej, gdy pójdzie na matematykę, wraz z całą resztą ciała.

Nie nabrała się.

Po chwili wahania, ruszyłam powolnym krokiem w stronę klasy matematycznej. Przez ułamek sekundy, chciałam wykrzyczeć jej prosto w twarz, że muszę biec do domu.

Że jakiś psychopata mnie nęka.

Że być może skrzywdził moją mamę.

Że nie mogę bezczynnie siedzieć w szkole, gdy wszystko się sypie.

- Jeżeli jeszcze raz, przyłapię cię na uciecze z lekcji, skończy się to o wiele gorzej - do moich uszu dobiegł jej głos, jakby z bardzo daleka. A pomysł podzielenia się z nią moimi troskami, prysł równie szybko jak się pojawił.



Do końca dnia siedziałam jak na szpilkach. Nie mogłam się skupić, wysłałam z milion wiadomości do mojej mamy. Zostawiłam jej całą listę nie odebranych połączeń, ale ona nie dawała znaku życia.

Brzuch bolał mnie ze stresu, a każda minuta jakby na złość, dłużyła się niemiłosiernie.

Na początku pomyślałam, że Cecil nie jest jednak moim prześladowcą, przecież parę sekund przed tym jak dostałam wiadomość, wrzeszczała na Dinę w łazience. Potem stwierdziłam, że jednak jest, razem z Diną. Jeszcze chwilę później, wydawało mi się, że ma wielu wspólników w całej szkole i wszyscy chcą mnie zniszczyć. W tej chwili nie wiedziałam już nic.

Unikałam ludzi przez cały dzień, przerwy spędzałam w jakiś odosobnionych miejscach. Przekonałam się, że strach o innych, jest milion razy gorszy od strachu o siebie. Wpadałam w paranoję, wszędzie widziałam wrogów. Prześladowca chyba zaczynał osiągać swój cel, powoli wariowałam.

To była ostanie minuty, ostatniej przerwy. Jeszcze tylko angielski i mogę iść do domu. Pani Fields przez cały dzień, bacznie mnie obserwowała więc nie było mowy o ucieczce.

Siedziałam skulona, w samym kącie biblioteki, zasłonięta przez wielki regał. Ja i biblioteka. Śmiechu warte, ale nie w tamtym momencie.

- Lauren?

Podniosłam głowę z kolan, a mój wzrok padł na Eve Bein. Świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Będzie chciała się zemścić, za te wszystkie krzywdy, które jej wyrządziłam. Rozpowie wszystkim, że wariuje, że tracę grunt pod nogami. Jestem samotna i staczam się w dół.

Zamiast tego przyklęknęła obok mnie i położyła pulchną dłoń na mojej, nieco drżącej.

- Co się stało? - wyszeptała i podała mi chusteczkę, a ja dopiero wtedy, zdałam sobie sprawę, że moje policzki są mokre od łez. Znowu.

Obrzuciłam ją nieufnym spojrzeniem i zaczęłam wycierać twarz. Nienawidziłam okazywać słabości. Jeszcze bardziej nie znosiłam robić tego przy innych, a najbardziej nie znosiłam rozklejać się przed moimi wrogami.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz