Hope była już od dziecka szkolona.Jej brat nauczył jej wszystkiego czego wie.Ojciec wpajał, że każdy musi umieć się bronić.Teraz jako dorosła musi zmierzyć się z tym co ją czeka.
Los lubi płatać figla.Dziewczyna nie spodziewała się, że zostanie ło...
Hope cięła bronią we wszystkich kierunkach na których pochylał się Ray.
-Nie to jest chore!-Krzyknęła i z obroty cięgła go w bok za wolno zdążył uskoczyć.
-Niech to szlak.-Obróciła się kiedy zaczął wokół niej krążyć trzymając miecz nisko.
Przegram chyba, że ...
Doskoczyła do niego.Zakręcił nią i przycisnął do siebie.Poczuła jego twardy brzuch.
Zaczęła kręcić biodrami zdezorientowany chłopak poluźnił ucisk złapał ją za biodra upuszczając broń wtedy Hope złapała jego barki i przerzuciła go przed siebie.
Leżał na plecach przed nią.
-1:0 dla mnie.-Uśmiechnęła się i zabrała po drodze czarną kurtkę.
-Co tu robisz?To moja...
-Trofeum.-Zarzuciła ją sobie przed ramię i zanim zdążył ją złapać uciekła z sali.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zaczęła biegnąć po polanie nie minęło dobre 10 km miała już dość.
-Dawaj jeszcze 20...-Darian biegł przed nią.
Jak to możliwe ?
Już zaczęła zwalniać kiedy dostrzegła wkurzonego Raya.
Przyśpieszyła wyprzedziła nauczyciela który aż się zatrzymał.
Obok niego przebiegł Ray.
Hope wiedziała, że nie ma już szans.Strach ją ogarnął.Obróciła się i zobaczyła, że już prawie ją ma jeszcze metr.Doścignął ją.
Sądziła, że coś jej zrobi , ale chłopak stał zdziwiony i zszokowany ciężko oddychając.
Oparł się o drzewo i patrzył na nią tak wydawało się Hope.
Poprawiła jego kurtkę na sobie.Obróciła się przed nią stał Cońe.
-Synu..
-Nie mów tak do mnie.
-Jesteś moim dzieckiem.
-Czy rodzic zrobiłby coś takiego.
-Wiesz, że to było konieczne...każdy to przechodzi...
-Czasy się zmieniają.
-Ale metody nie.
-Czyli Hope też zamierzacie to zrobić.
-Jeżeli ma stać się łow...
-Nie.
-Nie wcale nie musi.
-Ray wiem, że masz do mnie żal...
-Żal...nie to nie żal..tylko nienawiść...czysta nienawiść...gdyby nie to, że mam 19 lat już dawno by mnie tu nie było.
-Posłuchaj mnie.
-Lepiej ty mnie...jeszcze niecały rok i mnie tu nie będzie nie próbuj mnie nawet szukać...bo nie będę za siebie ręczył.Hope idzie ze mną.
-Nie pójdzie.
-Może nie będzie chciała....
-Jej ojciec wydał rozkaz...
-Co z tego?
-To król..ona jest księżniczką...nie licz na coś więcej..będzie łowcą, ale nigdy nie będzie dla ciebie kimś więcej..pogódź się z tym Ray...za wysokie progi...zrozum to...-Zniknął w ciemnościach.
Cońe westchnął i przejechał ręką po twarzy.
-Nie chce żebyś przechodził przez to wszystko...-Ruszył.
Hope stała oniemiała.
Poszła do szkoły.
Chciała przywitać się, ale nikt jej nie odpowiedział.
Pomyślała, że może mają jej już dość.
Poszła do pokoju i położyła się.
Zamknęła oczy, a przed oczami miała twarz Raya kiedy jego ojciec mówił mu takie rzeczy.
Jak on mógł coś takiego mu powiedzieć?
-Hope zniknęła!-Ktoś krzyknął.
Otworzyła oczy.
Weszli do pokoju.
-Nie ma jej....
-Ej!Jestem tutaj!-Podniosła się, ale ich nie było.
Przez okno widziała jak jadą do lasu.
Przecież tam jest niebezpiecznie.
Wstała i szybko ruszyła za nimi.
Wzięła konia i wsiadła na niego.
-Jedź!-Goniła za nimi.
-Oski jedzie..-Obrócili się.
-Co on tu robi?
-Pewnie przyleciał za Danną.-Zatrzymali się.
Złapali jego uprząż.
-Co jest...-Hope pociągnęła ją do siebie.
-Co to jest?-Wyciągnęli broń i podeszli do niej.
Otoczyli ją.
Przewrócili ją z siodła.Cicho jęknęła kiedy zderzyła się z Phle.
-Tutaj coś jest.-Zaczęli chodzić i dotykać wszystkiego kiedy Cańe dotknął jej ramienia westchnął.
-Hope...
-Dlaczego wyruszyliście w lat?
-Sądziliśmy, że za bardzo się rozkręciłaś z biegami.-Podniósł ją.
Walnęła go.
-Jak mogłeś mu to powiedzieć!Mnie szukacie, a Ray nie boicie się o niego..coś mu może się stać...-Prychnęli.
-Jest tutaj odkąd skończył 10 lat...spędził tu mnóstwo czasu..zna każdy zakamarek tego lasu bardziej bał bym się o to co tam żyje kiedy on tam jest niż o Raya...umie świetnie władać bronią.
-Tak jak jego ojciec..
-Jak śmiesz się zwać ojcem...to co mu powiedziałeś...
-CO powiedziałem?
-Że ojciec mnie tu przysłała abym stała się łowca...bzdura chciał abym się wyszkoliła...za wysokie progi tak...żałosne.-Obróciła się na pięcie.Wsiadła na konia.
-Następnym razem wymyśl coś lepszego, bo mnie to zaczyna bawić.-Ruszyła w drogę powrotną, a za nią kilka kilometrów jechali łowcy.
Wróciła.Ray siedział na ławce i przeglądał coś.
Hope stanęła zdziwiona.
-Cześć....-Nie odpowiedział odkąd przyszła nie podniósł na nią wzroku.
To bolało.
-W porządku...-Ściągnęła jego kurtkę i położyła ją obok niego.
Nawet kiedy ich dłonie się ze sobą zetknęły obrócił się do okna.
Weszła po schodach do siebie.
Czuła na sobie jego wzrok.Zamknęła się w pokoju.Oparła dłonie o ścianę.
Dlaczego to mnie spotyka..
Zamknęła oczy chcąc powstrzymać napływające łzy.
Poczuła ciepłą ciecz na policzkach i już po chwili cichy płacz wyrwał się z jej ust.