Rozdział 24

662 32 0
                                    

Hope przyprowadziła Seana do domu.

Rodzice nie byli zachwyceni tym, ale za to babcia cieszyła się, że jej wnuczka w końcu kogoś znalazła.

Dziadek od samego początku miał mieszane uczucia co do gościa.

Siedzieli przy stole cicho jedząc.

-A więc co porabiałeś braciszku?-Oparła się o krzesło.

-Zajmował się nauką ...w końcu za parę miesięcy przejmuje tron..-Odparł król.

-Za kilka miało by już...

-Tak, ale twój brat musi się jeszcze sporo nauczyć.

-Jak zawsze.

-Matt zrozum, że chce jak najlepiej dla ciebie.

-Wiem o tym...-Wstał do stołu.

-Wybaczcie, ale mam za niedługo lekcję z Jefferson przydałoby się abym się co nie co nauczył...

Spojrzeli po sobie.

Nic nie mówili  do końca.

Kiedy wstali i zaczęli rozmawiać na różne tematy.

Dziadek zabrał głos.

-Sean o twoi rodzice?

-Nie żyją.

-Oboje?-Hope zmrużyła oczy.

-Dziadku!

-Tylko pytam.

Siedzieli na kanapie Hope trzymała nogi na kolanach Sean kiedy do pokoju wpadł dziadek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Siedzieli na kanapie Hope trzymała nogi na kolanach Sean kiedy do pokoju wpadł dziadek.

-To syn Adlenca!-Zawołał.Hope spojrzała na niego z otwartymi ustami.

Nie mogła wydać z siebie dźwięku.

Wstała tylko szybko i stanęła obok dziadka.

-Hope...-Szepnął.

-Nie.Dlaczego milczałeś?!

-Nigdy nie pytałaś.

-Pytałam cię o rodziców!

-Co ci w tym przeszkadza!

-To, że on zamordował  moich pradziadków...prawie zabił dziadka i zranił mojego tatę!

-A on zabił mi ojca!-Podniósł się.

-To o to chodzi?!-Złapał ją za ramię i przycisnął do ściany.

Czuła jak powietrze powoli z niej ulatuje.

-Jesteś Henning!-Warknął mocniej zaciskając na niej dłonie.

-To... mnie...zabij..-Odsunął się od niej gwałtownie.

Opadła na podłogę.Widziała jak dziadek podniósł coś i uderzył tym Sean w głowę.

Opadł na ziemię.

-Adlence nigdy nie będzie ci pisany  Hope...zawsze będzie chciał cię zabić...szczególnie teraz kiedy poznał prawdę o tobie..


                      ~*~

Siedziała w pokoju cicho łkając.

Jak mógł chcieć ją zabić?

Wstała i uważnie przyjrzała się czy nikt nie przechodził.

Zeszła do lochów i szczególnie przeglądała każdy loch.

Zatrzymała się przy jednym z nich.

Podeszła i objęła kraty.

Podniósł wzrok.

-Nienawidzę cię.-Warknęła.

Musiała powiedzieć mu to prosto w twarz inaczej nie mogła.

Chciał wstać, ale od razu wrócił na miejsce.

Usłyszała ciche syczenie.

Wiedziała co to oznacza.

Srebro.

Obróciła wzrok.

-Hope nie chciałem ..to był impuls..

-Zamilcz..nie chce tego słuchać.

-Prawie mnie zabiłeś...

-Nie mógłbym tego zrobić...w porę odszedłem.

-Kiedy chciałam abyś to w końcu zrobił.

-Przepraszam.

-Miałeś się kontrolować.

-To trudne widzieć córkę morderców rodziców ....

-Dlatego nie będziesz mnie już widział.

-Nie mówisz poważnie.

-Zniknę aby się nie korciło aby dokończyć to co zacząłeś.

Wychodziła z dali słyszała za sobą  krzyki i głośne walenie.

-Gdzie byłaś?

-Zobaczyć coś.-Unikała wzroku ojca.

-Wiem, że to będzie dla ciebie ciężkie, ale jako król, ale i ojciec muszę zapewnić wam ochronę.

Nie pozwolę na to aby twój nie doszył morderca próbował jeszcze kiedyś coś ci zrobić.

Podniosła się.

-Co zamierzasz?

-Zostanie skazany.

Hope poczuła jak z jej twarzy spływa krew.

-Nie.-Szepnęła kiedy straciła przytomność.



HunterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz