Hope otworzyła oczy i rozejrzała się.Obok niej spał Sean.
Szybko wstała z łóżka.
-Dokąd to się wybierasz?-Stanęła jak wryta kiedy poczuła ciepłe ręce, które ją oplątały.
Nie mogła nic powiedzieć.
-Hope..-Schował twarz w jej szyi.
-Tak bardzo chciałem cię poznać...-Oderwała się od niego.
-Że co proszę?!-Odsunęła się.
-Hope od kilku lat marzyłem o tym spotkaniu...
-Jesteś chory...!-Trzasnęła drzwiami.Zbiegała na sam dół kiedy coś ją złapało.
-Puszczaj mnie!
-Nie.
-Po co ci to wszystko było!?
-Chciałem być blisko ciebie Hope...już od chwili kiedy mi o tobie powiedziano...potem kiedy cię zobaczyłem..
-Nie istnieje miłość od pierwszego wejrzenia!
-Będąc małym dzieckiem zgubiłaś się w lesie..gdy bawiłaś się z bratem..
-Skąd to wiesz...
-Byłem tam..Hope byłem tym chłopakiem...
Nie to nie może być on ..Sean to wcale nie tak rzadkie imię.
-Nie...
-Każdego dnia od tamtej chwili myślałem o tobie...o tym wszystkim..
-Masz naprawdę problemy!-Zerwała się i wybiegła z domu.
Schowała się w koronach drzew.
Przyłożyła kolana pod bodę.
Kiedy obok niej przebiegł oparła głowę o konar.
To nie mógł być ten sam chłopak, którego wtedy poznała on był inny.Nie zabijał z zimną krwią on by nikogo nie skrzywdził.
Zamknęła oczy.
-Hope..-Wstrzymała oddech.Obróciła się.Zobaczyła jakieś ciemne oczy po chwili z gałęzi wyłoniła się wielka papuga.
-Gdzie jesteś?!Hope!-Wołała.
-Hope!Znajdę cię i tak!-Krzyczała.
-Co do...-Poczuła jak coś po niej spływa.
Sapnęła krew płynęła po jej ręce.
Papuga otworzyła dziób.
Rzuciła się na nią z krwiożerczym wyrazem twarzy.
Cichy pisk wydobył się z ptaka.
Opał na ziemię.
Hope próbowała opanować się.
-Nic ci nie jest?-Sean stał nieopodal niej trzymając broń.
Jak to się stało, że była taka słaba.
Zeszła na ziemię.Złapał ją i zaniósł do siebie.
Leżała w ciepłym łóżku.
-Nie dasz mi się cię opuścić.
-Nie pozwolę ci na to...
-Szkoda...chciałam mieć normalne życie.
-I tak nie będziesz jego miała.
-Dlaczego tak mówisz?
-Zostałaś obiecana łowcy...sama nim zostałaś...przeszłaś wszystkie szkolenia?
-Sama nie wiem w jaki sposób dałam radę skoro na nic mi się to nie przydaję tutaj.Jestem za słaba.
-Nie jesteś.
-To dlaczego nie wiem co robić...
-To normalne każdy tak się zachowuje gdy się boi..robi to albo się chowa...nie byłaś chowana w ciągłym lęku..po co zostałaś łowcą...
-Ojciec chciał..abym się uwolniła od mojego przyszłego męża.-Spojrzała w jego oczy.
-Oo.-Usiadł obok niej.
-Chyba nie jestem taki straszny co?
-Chyba nie...
-To dobrze.-Wyszedł.
Opadła na poduszki i zasnęła.
Obudziły ją jakieś krzyki.
Szybko wstała i ruszyła za nimi.
Stanęła jak wryta gdy zobaczyła krew płynącą pod drzwiami.Starała się nie krzyknąć.
Wzięła pistolet i otworzyła drzwi.
Na ziemi leżało zmasakrowane ciało..nie mogła poznać jakiej było płci.
Powstrzymała gorzkie łzy.
Podniosła wzrok gdy coś usłyszała.
Przed nią stał Sean.
-Kim ty jesteś?!-Warknęła.
Cały był we krwi.
-Kimś kogo powinnaś się bać.-Zaczął do niej podchodzić.Podniosła pistolet i wymierzyła w niego.
-Nie podchodź!
-I tak cię nie posłucham!-Stanął przed nią.
Trzymała broń na jego piersi.
-Dalej!Zabij mnie!Przecież o to ci chodziło co?Chciałaś zabić morderce!
-Przestań, bo naprawdę to zrobię!
-Dawaj!Zrób to!-Zamknęła oczy i coraz ciężej oddychała.Z jej oczy leciały łzy.
Nie była przyzwyczajona do takiego życia.
Teraz żałowała, że w ogóle udało jej się przejść szkolenie, może to był fart, a może zbyt łatwo mnie potraktowali?Myślała.
-Dlatego kobieta nie powinna walczyć, a tym bardziej być wojownikiem.-Odebrał jej broń i pchnął ją na ziemię.
Widziała jego ciemne oczy i szyderczy uśmiech kiedy mierzył do niej.
-Jesteś zbyt słaba..Księżniczko.-Serce biło jej tak szybko jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi.
-Czyżbyś się bała?Wasza Wysokość?!-Krzyknęła kiedy padł strzał.
Otworzyła oczy kiedy niczego nie poczuła.
-Nie tym razem..-Rzucił w jej kierunku broń.
CZYTASZ
Hunter
WerewolfHope była już od dziecka szkolona.Jej brat nauczył jej wszystkiego czego wie.Ojciec wpajał, że każdy musi umieć się bronić.Teraz jako dorosła musi zmierzyć się z tym co ją czeka. Los lubi płatać figla.Dziewczyna nie spodziewała się, że zostanie ło...