Rozdział 9

1K 53 0
                                    

Hope otworzyła oczy i spojrzała na Raya, który spał.Wstała i zaczęła pisać coś na kartce położyła ją na drugiej połowie.

Zamknęła delikatnie drzwi.

Uśmiechnęła się z tego co mu napisała.

Wzięła walizki i podeszła do każdego z osobna.

Żegnając się jak przystało na królewnę.

-Idzie wraz z tobą.

-Ale...-Spojrzała na Balta.

-Będzie cię chronił kiedy my już nie będziemy.Od samego początku był tutaj tylko dla tego.Każdemu przyda się towarzysz...samemu podróż nie służy.-Cońe przyprowadził konia.

-Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł.Ciebie też nie powinien wystarczy, że mu zaufasz.-Przytaknęła.

-Do zobaczenia.-Wskoczyła na konia.

Balto ustawił się obok niej.

-Trzymaj się..

-Miłej drogi.

Złapała lejce i pociągnęła.

Jadąc galopem spojrzała za siebie w oknie widziała twarz Raya.Uśmiechnęła się.

W ręce trzymał kartkę.

Czuj się wykorzystany...zostałeś zdominowany przez Jej Wysokość 

zostałeś zdominowany przez Jej Wysokość 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jechała już kilka godzin.Chciała położyć się i zasnąć, ale zostało jeszcze parę godzin.Wytrzyma.

Kiedy oczy zaczęły się jej zaklejać.Zatrzymała konia i zeszła z niego.

Przywiązała klacz do pnia i rozłożyła koc.

Balto pojawił się obok niej.

Zasnęła.

Obudziły ją kroki.Z przymkniętymi oczami słuchała.

-Jest!-Ktoś próbował zabrać jej plecak.Wyrwała się i z całej siły przywaliła tej osobie w brzuch.

Zatoczyła się do tyłu.

-Yall wszystko dobrze!-Ktoś zawołał.

Osobnik pochylił się do przodu i zwymiotował.Hope złapała go za głowę.

-Czego chcecie?

-Chciałem plecak.

-Kłamiesz.

-Mówię prawdę.

-Po co ci on?

-W mieście nie ma nic do jedzenia.

-Utrzymujecie się z kradzieży.

-To jedyny sposób aby mieć coś w ustach.

-Jak nie przestaniesz kłamać będziesz miał kulkę w ustach.

-Kto cie przysłał?

-Nikt..Alfa by zły ..bardzo zły..od tygodnia nic nie jedliśmy.-Zostawił go.

Jest ich więcej.

Poczuła dotyk na ramieniu obróciła się i z półobrotu przywaliła w bok.

Coś chrupnęło.

Ktoś krzyknął.

-Po co ci to było?

-Kim jesteś?-Stał na kolanach.

-Kimś o kim powinieneś zapomnieć dla twojego dobra.-Przejechała nożem po jego szyi.

-Jasne?

-Oczywiście.


Młody męzyczna biegł przez hol.Zatrzymał się przed drzwiami.Bał się je otworzyć.Pan  nie będzie zadowolony.

Przełknął ślinę.

-Ronald!Do mnie!-Wszedł do środka.

Młody jasnowłosy męzczyzna siedział na krześle.Jego ciemne  oczy świdrowały go.

Opuścił wzrok.

-Czy coś się stało?

-N-i-e.T.o..z..a..c..z..y...T.A.K-Westchnął szatyn.

-Nie dobrze.-Wstał.

Swoją postacią górował nad jego nikłą posturą.

-Jesteś i zawsze będziesz moim opiekunem Ronald.-Jego twarz drgnęła.

-Pomogłeś mi i jestem ci za to wdzięczny, ale wiesz, że ja nie toleruję niedociągnięć...

-Tak...wiem.-Westchnął.Zamknął oczy czekając aż się to skończy.Niczego nie poczuł.

Spojrzał na jego nieogoloną twarz.

-Co to za wiadomość?

-Przybyła do miasta nowa łowczyni...-Zaśmiał się.

-Kobiety nadają się do sprzątania i wychowywania oraz do zabawiania w moim łóżku, a nie do walki co ty bredzisz...

-Z ludzi Worlika nie został nikt..

-Pewno się za daleko oddalili..

-Nie ona to zrobiła.-Zmarszczył brwi.

-Trzeba obejrzeć tą nową .W końcu kobieta- wojowniczka...prawda czy fałsz będzie moja.



HunterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz