Hope otworzyła oczy i spojrzała na Raya, który spał.Wstała i zaczęła pisać coś na kartce położyła ją na drugiej połowie.
Zamknęła delikatnie drzwi.
Uśmiechnęła się z tego co mu napisała.
Wzięła walizki i podeszła do każdego z osobna.
Żegnając się jak przystało na królewnę.
-Idzie wraz z tobą.
-Ale...-Spojrzała na Balta.
-Będzie cię chronił kiedy my już nie będziemy.Od samego początku był tutaj tylko dla tego.Każdemu przyda się towarzysz...samemu podróż nie służy.-Cońe przyprowadził konia.
-Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł.Ciebie też nie powinien wystarczy, że mu zaufasz.-Przytaknęła.
-Do zobaczenia.-Wskoczyła na konia.
Balto ustawił się obok niej.
-Trzymaj się..
-Miłej drogi.
Złapała lejce i pociągnęła.
Jadąc galopem spojrzała za siebie w oknie widziała twarz Raya.Uśmiechnęła się.
W ręce trzymał kartkę.
Czuj się wykorzystany...zostałeś zdominowany przez Jej Wysokość
Jechała już kilka godzin.Chciała położyć się i zasnąć, ale zostało jeszcze parę godzin.Wytrzyma.
Kiedy oczy zaczęły się jej zaklejać.Zatrzymała konia i zeszła z niego.
Przywiązała klacz do pnia i rozłożyła koc.
Balto pojawił się obok niej.
Zasnęła.
Obudziły ją kroki.Z przymkniętymi oczami słuchała.
-Jest!-Ktoś próbował zabrać jej plecak.Wyrwała się i z całej siły przywaliła tej osobie w brzuch.
Zatoczyła się do tyłu.
-Yall wszystko dobrze!-Ktoś zawołał.
Osobnik pochylił się do przodu i zwymiotował.Hope złapała go za głowę.
-Czego chcecie?
-Chciałem plecak.
-Kłamiesz.
-Mówię prawdę.
-Po co ci on?
-W mieście nie ma nic do jedzenia.
-Utrzymujecie się z kradzieży.
-To jedyny sposób aby mieć coś w ustach.
-Jak nie przestaniesz kłamać będziesz miał kulkę w ustach.
-Kto cie przysłał?
-Nikt..Alfa by zły ..bardzo zły..od tygodnia nic nie jedliśmy.-Zostawił go.
Jest ich więcej.
Poczuła dotyk na ramieniu obróciła się i z półobrotu przywaliła w bok.
Coś chrupnęło.
Ktoś krzyknął.
-Po co ci to było?
-Kim jesteś?-Stał na kolanach.
-Kimś o kim powinieneś zapomnieć dla twojego dobra.-Przejechała nożem po jego szyi.
-Jasne?
-Oczywiście.
Młody męzyczna biegł przez hol.Zatrzymał się przed drzwiami.Bał się je otworzyć.Pan nie będzie zadowolony.
Przełknął ślinę.
-Ronald!Do mnie!-Wszedł do środka.
Młody jasnowłosy męzczyzna siedział na krześle.Jego ciemne oczy świdrowały go.
Opuścił wzrok.
-Czy coś się stało?
-N-i-e.T.o..z..a..c..z..y...T.A.K-Westchnął szatyn.
-Nie dobrze.-Wstał.
Swoją postacią górował nad jego nikłą posturą.
-Jesteś i zawsze będziesz moim opiekunem Ronald.-Jego twarz drgnęła.
-Pomogłeś mi i jestem ci za to wdzięczny, ale wiesz, że ja nie toleruję niedociągnięć...
-Tak...wiem.-Westchnął.Zamknął oczy czekając aż się to skończy.Niczego nie poczuł.
Spojrzał na jego nieogoloną twarz.
-Co to za wiadomość?
-Przybyła do miasta nowa łowczyni...-Zaśmiał się.
-Kobiety nadają się do sprzątania i wychowywania oraz do zabawiania w moim łóżku, a nie do walki co ty bredzisz...
-Z ludzi Worlika nie został nikt..
-Pewno się za daleko oddalili..
-Nie ona to zrobiła.-Zmarszczył brwi.
-Trzeba obejrzeć tą nową .W końcu kobieta- wojowniczka...prawda czy fałsz będzie moja.
CZYTASZ
Hunter
WerewolfHope była już od dziecka szkolona.Jej brat nauczył jej wszystkiego czego wie.Ojciec wpajał, że każdy musi umieć się bronić.Teraz jako dorosła musi zmierzyć się z tym co ją czeka. Los lubi płatać figla.Dziewczyna nie spodziewała się, że zostanie ło...