-Dobra, chłopaki! Gotowi na wypad do Hogsmeade?
-No, spoko.
-Mhm.
-No to idziemy!
Troje chłopców ruszyło z w stronę bramy. Najmłodszy z nich, Regulus - wysoki, czarnowłosy chłopiec prawie biegł w podskokach, cicho pogwizdując. Pozostała dwójka nie wyrażała aż takiego entuzjazmu, Lucjusz szedł zwyczajowym, pełnym gracji krokiem, zaś najniższy ze Ślizgonów – Severus, wlókł się, wbijając smętny wzrok w ziemię. Prawie dotarli do wyjścia, gdy usłyszeli głośny wrzask:
-ZACZEKAJCIE!!!
Odwrócili się jak na zawołanie (Black z cichym jękiem zawodu), by zobaczyć pędzącego na złamanie karku szatyna – Jamesa Pottera. Wyglądał upiornie, z rozwianymi włosami, pianą na ustach, zaparowanymi okularami i ogromnymi wypiekami na policzkach. W dłoni trzymał coś, co powiewało za nim. Po chwili znalazł się tuż przy nich, ciężko dysząc i trzymając się za brzuch. Snape zmarszczył brwi, patrząc na niego prawie z litością.
-Umm... Wszystko w porządku? – Zapytał nieśmiało, pochylając się delikatnie nad ukochanym. Lucjusz prawie uniósł brwi z powodu podziwu, który nagle poczuł do Pottera. Udało mu się zmartwić Severusa. No nieźle.
-Za... - wydusił James, ciągle ciężko dysząc i zginając się wpół. – Zapomniałeś... huu... haaa... szalika...
-Hę? – Severus wyprostował się. Z jego oczu zniknęła litość i troska. Koledzy mogli się założyć, że chłopak właśnie stracił wiarę w ludzkość. – Czy ty jesteś kretynem? I to było pytanie retoryczne – dodał bezlitośnie, gdy James już otworzył usta, by odpowiedzieć.
James zmarkotniał, jednak po chwili podniósł się do pionu, w końcu się uspokajając. Podszedł do chłopaka i uniósł materiał, który miał w rękach. Severus zerknął na niego i ze zdziwieniem stwierdził, że James przytargał ze sobą szalik.
-Przeziębiłbyś się – Potter uśmiechnął się kącikiem ust i zarzucił na szyję ukochanego tkaninę. Ten przez chwilę wpatrywał się w palce zawiązujące szalik tuż pod jego brodą w osłupieniu, ale po momencie westchnął cicho i zamknął oczy, dając nieme pozwolenie. – No. Gotowe. A więc miłego spaceru! – uśmiechnął się szeroko.
-Mhm. Do później, półgłówku – odparł Snape, pokazując chłopakowi język, po czym odwrócił się i podszedł do Filcha i jego wykrywacza czarnomagicznych gadżetów.
Pozostała dwójka Ślizgonów popatrzyła po sobie ze zdziwieniem, jednak ostatecznie wzruszyli ramionami i poszli w ślady przyjaciela.
-Chyba tak pokazuje się sobie miłość?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Meyriś błaga o wybaczenie, ale weny nie miała, toć i nowej miniaturki nie napisała T^T To-to pochodzi jeszcze ze stycznia... Ale z drugiej strony miło poczuć mały powiew chłodku w taki upał jak dziś. Czy u Was też, drodzy czytelnicy, słońce wreszcie adekwatnie do pory roku praży?
~Meyrin
CZYTASZ
Meyrinowskie miniaturki
FanfictionCo może zdarzyć się podczas zwykłego wypadu na kawę? Do czego może doprowadzić wypadek podczas meczu jak każde inne? Co może stać się ,,przekąską''? Na jakie pomysły mogą wpaść bliźniaki? Wszelakie poryte pomysły, które siedzą w rudej głowie Meyr...