Wrzesień - po raz pierwszy
Severus Snape potrafił wiele rzeczy.
Na przykład potrafił warzyć świetne eliksiry. Albo bardzo szybko czytać książki, co było zrozumiałe, biorąc pod uwagę jego makulaturowy nałóg. Jak wódka dla alkoholików, marihuana dla ćpunów, tak on kochał swoje tomiszcza. Oprócz tego potrafił dobrze gotować i, choć niewielu o tym wiedziało, był dobry w bieganiu. W mugolskiej podstawówce, na którą się uparł jego ojciec-mugol (co powiedzą sąsiedzi!), zanim jeszcze trafił do Hogwartu, zawsze był najszybszy, zawsze miał najlepszy wynik. No i jeszcze umiał nie najgorzej grać na pianinie. Ogólnie rzecz biorąc, był dobry w wielu rzeczach.
Ale jednego nie potrafił.
-To jak będzie?
Nie potrafił odmówić Remusowi Lupinowi.
-Nie mam teraz zbyt wiele czasu... - mruknął, mimo iż czuł, jak coś w nim pęka pod wpływem przenikliwego wzroku blondyna.
-Nie będę zajmował ci zbyt wiele czasu. Jedna albo dwie godzinki tygodniowo, to w zupełności wystarczy.
-To niewiele – przyznał niechętnie Severus.
-No widzisz. A takie korki znacznie by mi pomogły. Jesteś dobry z eliksirów, ba, świetny, myślę, że to nie byłby dla ciebie spory problem. Poza tym słyszałem, że chcesz kształcić się na nauczyciela, prawda? Mógłbyś na mnie ćwiczyć – Remus uniósł lekko kąciki ust do góry, delikatnie, prawie w ogóle, a jednak. To było tak, jakby ten uśmiech krył się w jego oczach. I wyglądało to znacznie szczerzej niż nawet najszerszy uśmiech. – No proszę, nie daj się prosić. Za każdą taką sesję będę ci stawiać miętową czekoladę, lubisz, prawda? Widziałem, że zawsze ją kupujesz.
Przez chwilę Severus chciał spytać, czy go śledzi, ale zamknął usta. Nie czuł się zły z tego powodu, może trochę zakłopotany, ale nie zły. Skinął leciutko głową i na chwilę zastanowił się. Wiedział, że nie powinien zawierać takich układów z wrogiem, ba, wrogiem z bandy tego kretyna Pottera. Tak, nie powinien się zgadzać. Pomoc Lupinowi? Co to w ogóle za pomysł!, próbował przekonać sam siebie. Prawie w to uwierzył.
Otworzył usta, ale zamiast zaplanowanego ,,nie'' słowa same wypłynęły z jego ust.
-No dobrze. W środę o szesnastej, jasne? Spóźnij się, a nie będę czekać ani chwili!
Bo Severus Snape nie potrafił mu odmawiać.
Listopad – po raz drugi
-Zatańczysz?
Severus drgnął, usłyszawszy znajomy głos swojego ,,ucznia'' i uniósł głowę znad kieliszka ze swoim ulubionym szampanem. Zwykle nie pił alkoholu, ojciec skutecznie go do niego zniechęcił, nie znosił też spotkań Klubu Ślimaka, a szczególnie sztywnych przyjęć z mnóstwem podobno niezwykle sławnych i wpływowych ludzi, o których w ogóle nigdy nie słyszał. Ale dla szampana był gotów złamać obie te zasady ,,nielubienia''.
Jego oczy napotkały Remusa Lupina. Wyglądał inaczej; nie był ubrany w wymięte, połatane i bure ubrania, które wyglądały, jakby nigdy nie widziały ani zaklęcia prasującego, ani prania, lecz w prostą, czarną szatę w równie zwyczajne niebieskie wzorki. Owszem, nie było to kosztowne ubranie, ale estetyczne. Chłopak prezentował się w nim naprawdę nieźle. No i w jego oczach, zwykle zmęczonych i zapadniętych, teraz szalały radosne, szelmowskie iskierki. Severus na chwilę zastanowił się, czy za sprawą alkoholu, którego przecież Slughorn na swoich imprezach nie żałował dla nikogo wzwyż piętnastu lat. Ale Lupin wyglądał na zupełnie trzeźwego.
CZYTASZ
Meyrinowskie miniaturki
Hayran KurguCo może zdarzyć się podczas zwykłego wypadu na kawę? Do czego może doprowadzić wypadek podczas meczu jak każde inne? Co może stać się ,,przekąską''? Na jakie pomysły mogą wpaść bliźniaki? Wszelakie poryte pomysły, które siedzą w rudej głowie Meyr...