Dzień Krótkiej Spódniczki (female! snames)

1.9K 72 26
                                    

Jamie pomyślała: przeklęta kieca.

Było kilka powodów, dla którego nie lubiła dwunastego maja, wśród klas szóstych w Hogwarcie powszechnie znanego jak Dzień Krótkiej Spódniczki. Pierwszym i chyba najmniej ważnym było to, jak irytujące okazać się mogły jej niektóre rówieśniczki, które oprócz spódnic ledwo sięgających za tyłek nakładały szpilki, tapetę szpachlami i chichrały się z przypadkowymi chłopakami, przy czym wywijały biodrami, przebierały nóżkami i rozpinały guziki koszuli, ,,bo im gorąco''. Dzień Puszczania Ciała w Ruch, psiamać. Rema jako prefekt idealny dostawała z tego powodu szału; jej własna spódnica kończyła się pięć cali przed kolanami. Kolejnym powodem było to, że Jamie bardzo ceniła sobie wygodę. Gdy tylko mogła, preferowała spodnie, a jak nie, to dość długie spódnice, takie, w których można swobodnie się poruszać. Teraz żałowała, że w ogóle postanowiła wziąć udział w tak durnym dniu, nie mogła urządzać żadnych pojedynków, ba!, nie mogła iść spokojnie na spacer na błonia, bo wiatr jej podwiewał kieckę do góry. Lub jak teraz: kiedy wspinała się po schodach i nerwowo obciągała ubranie. Dość nieskutecznie, jak sądziła, bo czuła na sobie (a raczej swoim tyłku) wzrok Lilliana Evansa. Jeszcze w zeszłym roku usilnie próbowała go poderwać, ale kiedy tylko się odkochała i przeniosła swoje uczucia na inną osobę, od razu zaczął się nią interesować.

W sumie może powinnam przestać wydziwiać – pomyślała w zadumie – i korzystać z okazji!

Ale nie mogła.

Odkąd zobaczyła ją w zeszłym roku, dostała na jej punkcie kręćka. Tajemnicza, niedostępna Severa, zawsze była cicha i stapiała się ze ścianami, a jej najczęstszym towarzyszem były książki. I to jakie! Żadne tandetne romansidła, jakie cieszyły się popularnością wśród nastoletnich czarownic, a ciężkie, stare woluminy, opasane skórą, a ich zawartość była czysto naukowa. Nic więc dziwnego, że Jamie zobaczyła ją dopiero po raz pierwszy w piątej klasie, kiedy pani Sprout sprawdzała obecność i nagle usłyszał tuż koło siebie niemrawe ,,jestem''. Odwróciła się z zaskoczeniem w tę stronę i na zwyczajowym miejscu Andrew Matteu zobaczyła najcudowniejszą istotę, jaką przyszło jej kiedykolwiek oglądać. Severa była blada, chuda i drobna, a jej włosy i oczy czarne jak węgiel. Emanowało od niej coś tak... tak osobliwego, tajemniczego, proszącego o odkrycie, że z miejsca się w niej zakochała. Od tego czasu obserwowała ją bacznie, acz nigdy do niej nie podchodziło bliżej niż na dwanaście stóp ani nie odzywała się do niej.

A teraz zmierzała do niej po schodach, uparcie znosząc wzrok Lilliana na swoim tyłku. Poświęci się w imię miłości.

Severa siedziała piętro wyżej, schowana w ciemnym kącie, jej wzrok śledził uważnie tekst jednej z ksiąg. Najwyraźniej niewiele obchodził ją Dzień Krótkiej Spódniczki, bo ubrana była w swój zwyczajowy mundurek, czyli workowaty sweter, burą spódnicę do kolan i podkolanówki.

-Cześć...? – Jamie zagadnęła nieśmiało, nieświadomie czochrając sobie włosy, dzisiaj wyjątkowo spięte w luźnego kucyka. Preferowała rozpuszczone, takie, które łatwo się mierzwi.

Severa drgnęła i uniosła z lekka wystraszony wzrok na Jamie, a ta prawie się rozpłynęła jak masło na słońcu. Och, ona ma takie  śliczne spojrzenie!

-Cześć...? – odparła cicho.

Jamie uśmiechnęła się nerwowo, w gardle czuła nieprzyjemną gulę. Miała też ochotę odwrócić się i pokazać Evansowi środkowy palec. Dekoncentrował ją, a w tej chwili potrzebowała dużej dawki skupienia.

-Umm... Czemu nie masz krótkiej spódniczki?

Uch. Pięknie, wejście w stylu Jamie Potter – pomyślała ponuro.

Meyrinowskie miniaturkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz