Severus Snape wcale nie był zły. Severus Snape był po prostu wściekły.
Spytacie pewnie, jakiż jest tego powód. Otóż żadnego konkretnego powodu nie ma, poza tym, że ten dzień był po prostu okropny, ba!, okropnie okropny. Severusa calutki dzień nazwyczajniej w świecie trzymał się pech. Sam nie wiedział, co właściwie było najgorsze: czy czwartoroczny Ślizgon, który sporządził tak okropny Eliksir Powodujący Porost Włosów, że wybuchł i rozwalił całą klasę, czy fakt, że klepsydra z rubinami po raz pierwszy w tymn stuleciu się zepsuła, wskutek czego nie mógł odejmować punktów Gryfonom, którzy, wykorzystując sytuację, byli jeszcze bardziej nieznośni niż przedtem; czy fakt, że zalegały mu na biurku sprawdziany trzech klas, które musiał na pojutrze poprawić, czy to, że było tak nieznośnie gorąco, a może to, że Albus dzisiaj w uśmiechem obwieścił mu podczas śniadania, że dzisiaj organizuje spotkanie ciała pedadogicznego, by omówić sprawy związane z zakończeniem roku, co zawsze było koszmarnie nudne i czego Severus naprawdę nie znosił.
Spojrzał na zegar wiszący na ścianie, z którego odczytał z niezadowoleniem czy też raczej rozpaczą, że jest dopiero szesnasta i że dzień jeszcze się nie kończy. A chciał, by już się skończył. Pragnął z całego serca po prostu pójść do łóżka, zasnąć i nie myśleć o żadnych sprawach, które by go dalej doprowadzały do białej gorączki. Spojrzał z rozżaleniem na swój nieskończony Eliksir Spokoju do skrzydła szpitalnego i zobaczył, że podczas swojego użalania się nad sobą bardzo niebezpiecznie przechylił kociołek, z którego akurat chlapnął nieskończony wywar i spadł mu na rękę. Cofnął ją, ale było już za późno; poczuł w dłoni krótki, przejmujący ból, a potem uciążliwe pieczenie. Gdy spojrzał na nią, stwierdził, że jest cała poparzona.
- Cholera. - Szepnął. - Cholera, cholera, cholera, cholera! - jego szept przerodził się w krzyk.
Walcząc z chęcią rozpłakania się z frustracji i jednocześnie rozwalenia czegoś, poszedł do łazienki, by przemyć rękę zimną wodą. Doskonale pamiętał, że wszystkie zapasy Eliksiru na Poparzenia wykorzystał dzisiaj rano na czwartoklasistów z klasy wyżej wymienionego Ślizgona.
Ile jeszcze dzisiaj będę musiał znieść? - wściekł się jeszcze bardziej, gdy pięć minut później, wróciwszy do gabinetu z ręką owiniętą schłodzonym wodą bandażem, zobaczył na stoliku puchacza z liścikiem przywiązanym do nóżki.
Przygotował się psychicznie na to, co musiało nadejść (a mógł być to jakiś rodzic ze skargą ,,Pański wychowanek znowu dokucza mojemu synkowi, bla, bla, bla'', aptekarz informujący o braku zapasów zamawianych przez niego składników lub, co najgorsze, dyrektor z propozycją wpadnięcia na herbatkę) i podszedł do sowy. Przejął od niej list, rozwinął go i przeczytał:
Severusie,
jeśli masz czas i humor, może wpadnij do mojego gabinetu, co? Zrobiłem herbatę, ale brakuje mi Twojego towarzystwa. Ciągle o Tobie myślę i bardzo chciałbym się z Tobą spotkać, przytulić Cię :)
Kocham Cię,
Remus
Przeczytał list dwa razy, czując, jak wściekłość nagle się z niego ulatnia. Popatrzył na uśmiech na końcu krótkiej wypowiedzi Remusa, który podczas krótkiej pracy wśród mugoli nabrał zwyczaju, by używać takich znaków, i zdał sobie sprawę, że sam też się uśmiecha. Natychmiast ściągnął kąciki ust w dół, ale przyjemne ciepło, które rozlało się w jego klatce piersiowej, kiedy tylko rozpoznał charakter pisma swojego od niedawna kochanka, ani trochę nie zmalało.
Popatrzył na stos piętrzącej się przed nim pracy na biurku, pomyślał chwilę, po czym ostrożnie napisał na kawałku pergaminu:
Zaraz przyjdę.
S.S.
Gdy wysłał tego samego puchacza wraz ze swoją odpowiedzią, poczuł nagle, że jest dziwnie lekki. Kto by pomyślał, jak niewiele potrzeba, by kogoś rozweselić...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Well. Przede wszystkim przepraszam za tak długą nieobecność. Najpierw nie miałam internetu, a potem weny na miniaturki. Przepraszam wszystkich, ale przez jakiś czas one-shoty mogą pojawiać się dość sporadycznie, bo póki co zajmuję się swoją dłuższą historią. Kto jeszcze nie zaglądał, zachęcam do przeczytania ,,Uwieść za cenę życia'' ;)
~Meyrin
CZYTASZ
Meyrinowskie miniaturki
FanficCo może zdarzyć się podczas zwykłego wypadu na kawę? Do czego może doprowadzić wypadek podczas meczu jak każde inne? Co może stać się ,,przekąską''? Na jakie pomysły mogą wpaść bliźniaki? Wszelakie poryte pomysły, które siedzą w rudej głowie Meyr...