Róża czerwona jak miłość (drarry)

2.1K 91 16
                                    

Miałem kiedyś różę czerwoną jak miłość.

Wyrosła niepostrzeżenie pewnej nocy. Mimo że niczym nie wyróżniała się na tle barwnych kwiatów i krzewów, od razu zwróciłem na nią uwagę. Była jedyną rośliną w ogrodzie, która nie miała żadnych magicznych właściwości. Ot, taka normalna mugolska róża. I może właśnie przez tę zwyczajność stała się moim ulubionym kwiatem. Może to wydać się trochę śmieszne, uwielbiać roślinę, ale tak było. Z jakiegoś powodu kojarzyła mi się z uczuciem ofiarowanym drugiej osobie. Codziennie do niej przychodziłem, podlewałem ją, pielęgnowałem, nawet do niej mówiłem. Aż pewnego dnia uschła, a ja zapomniałem o niej na kilka długich lat.

Pierwszy raz sobie o niej przypomniałem, kiedy będąc u Madame Malkin po nową szatę szkolną spotkałem Jego. Mówiono, że miał oczy w kolorze zaklęcia uśmiercającego, ale mi wtedy na myśl nasunęły się zielone listki mojej róży. Jego uśmiech był tak delikatny jak jej płatki, a ciało smukłe jak łodyga. Wtedy po raz pierwszy i ostatni poczułem to dziwne, niedające się opisać uczucie, które, jak później zrozumiałem, było miłością. Miłością czerwoną i namiętną jak róża.

Od tego dnia codziennie o Nim myślałem. Kiedy wstawałem rano, kiedy jadłem obiad, kiedy latałem na miotle, kiedy odrabiałem lekcje, kiedy kładłem się spać. Marzyłem o Nim bez przerwy. Pragnąłem, by na mnie popatrzył, by się do mnie uśmiechnął, by wypowiedział moje imię. Ale na marzeniach się skończyło. On nigdy nie zwracał na mnie uwagi, a jeśli już, to biła od Niego nienawiść do mnie i pogarda. Czyżby mnie nienawidził? Ale ja chciałem tylko, żeby mnie pokochał... Gdy te posępne myśli krążyły po mojej głowie, miałem wrażenie, jakby w me serce wbijały się głęboko ostre ciernie mojego ukochanego kwiatu.

Jednak te rozważania rozwiały się, kiedy na walentynki na mojej ławce w klasie znalazłem prezent od niego: krótki liścik i różę.

Różę czerwoną jak miłość.


Meyrinowskie miniaturkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz