W Wielskiej Sali śniadanie trwało w najlepsze. Pomieszczenie wypełniały śmiechy, głośne rozmowy, brzęczenie sztućców i odgłos zaklęć. Co poniektórzy uczniowie w pośpiechu uczyli się z notatek, łudząc się, że cokolwiek zapamiętają i dostaną chociaż N na ewentualnej kartkówce. Nikt nie był zainteresowany chudym, czarnowłosym chłopcem, który w furii przemierzał odległość dzielącą go do stołu Ślizgonów szybkim, twardym krokiem. Na jego twarzy widoczne były wściekłość i gniew.
-O, Sev! – zauważył go Regulus, gdy zajął miejsce obok niego. – Coś ty taki wkurzony?
-Daj spokój, Black – warknął Snape. – Nie ma nawet ósmej rano, a już dostałem szlaban od McGonnagall. I to z jakiego powodu! Wstrętny Potter i spółka wrobili mnie w zdemolowanie korytarza, po czym uciekli i naskarżyli na mnie! A ja nawet tego nie zrobiłem! Och, jak ja ich nienawidzę! Kretyni, imbecyle, idioci! Argh!
-Już, już, Sev... - uśmiechnął się kojąco Regulus, podając złorzeczącemu koledze filiżankę z kawą.
Snape przyjął ją z ciągle naburmuszoną miną, po czym upił jeden duży łyk. Gdyby chociaż zerknął na drugiego Ślizgona, na pewno zwróciłby uwagę na złowrogi błysk w jego oczach, tak charakterystyczny dla niego, gdy planował jakiś dowcip. Chłopak z trudem powstrzymywał się od krztuszenia ze śmiechu, ale nie powstrzymał cichego parsknięcia, gdy Severus mruknął pod nosem:
-Ma dziwny smak.
Lucjusz, który przyglądał się tej dwójce, zmarszczył lekko brwi, zdegustowany. Nachylił się do popiskującego z radości Regulusa i mruknął:
-Dobra, to co mu dolałeś?
Młodszy Black spojrzał na niego z łobuzerskim uśmiechem i odrzekł zachwyconym głosem:
-Amortencji.
-Po co pytałem, mogłem się domyślić, że to będzie denne i żenujące jak wszystko inne, co twoje...
-Jakie denne, jakie żenujące! Zmienisz zdanie, kiedy dowiesz się, czyj włos był w eliksirze!
Lucjusz westchnął ciężko i zerknął na Snape'a, który dalej delektował się napojem, nieświadomy niczego. Przez chwilę rozważał, czy nie ostrzec przyjaciela, po czym jednak uznał, że najpierw wysłucha Blacka do końca. W końcu upokorzenie innej osoby jest ważniejsze niż przyjacielska solidarność. Odwrócił się do Regulusa i mruknął ściszonym głosem:
-No więc czyj?
-Pottera! – pisnął chłopak i widać było, że jest z siebie dumny.
Lucjusz jęknął w myślach. No pięknie... Spojrzał ponownie na Severusa. Snape miał przymknięte oczy, a wściekłość powoli zanikała z jego twarzy na rzecz słodkiego rozmarzenia. Malfoy przez chwilę nie wiedział, czy się śmiać, czy płakać. Z jednej strony chłopak wyglądał naprawdę zabawnie, a z drugiej strony jeśli zacznie się podwalać do tego gryfońskiego zdrajcy krwi Pottera, znacznie zaszkodzi reputacji arystokraty. Już widział te nagłówki gazet: Szok! Cudowny Lucjusz Malfoy przyjaźni się z chłopakiem zakochanym w jego wrogu?! Ale mimo że ta wizja napawała go lękiem, to chęć zobaczenia Snape'a posyłającego tęskne spojrzenia do Pottera była równie silna...
CZYTASZ
Meyrinowskie miniaturki
FanfictionCo może zdarzyć się podczas zwykłego wypadu na kawę? Do czego może doprowadzić wypadek podczas meczu jak każde inne? Co może stać się ,,przekąską''? Na jakie pomysły mogą wpaść bliźniaki? Wszelakie poryte pomysły, które siedzą w rudej głowie Meyr...