48. | WIELKIE ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO

495 65 17
                                    

- Możesz już otworzyć oczy... - Mruknął rozbawiony Candy. Otworzyłam oczy niepewnie i byłam... w jakimś dziwnym miejscu. - Witaj w wymiarze zero! - Krzyknął.

- Eeee... Seeeeeej Łot!?

- No co? - Zapytał nie rozumiejąc mojego zdziwienia.

- Emmm.... jesteśmy w innym wymiarze...? - Pokręcił twierdząco głową. - Zero... tutaj rządzi ta dziewczyna-panda? - Zapytałam. Candy strzelił facepalm'a.

- Nie! - Rzekł załamany. - Ale spokojnie, wszystkiego się dowiesz na zajęciach... - Zapewnił mnie już spokojniej.

- Co!? To w końcu do jakiej będę chodziła szkoły!? Jaki wymiar!? Spowiadaj się!!! - Krzyknęłam zła. Nie miałam bladego pojęcia co tu się odpiernicza!

- Eh... Spróbuję Ci to na szybko opowiedzieć... - Zmarszczył brwi. - Na początku był tylko jeden wymiar, gdzie byli wszyscy. Wampiry, demony, duchy, nimfy... ludzie itp. Ludzie stwierdzili, że ten magiczny wymiar jest do dupy, więc z pomocą kogoś tam stworzyli normalny wymiar, wymiar pierwszy. Ludzie weszli do niego i już... Nie mogli wrócić. Bo nie byli magiczni, a portal się zamknął. Później zapomniali o niezwykłości wymiaru zero. Zostały już tylko niewyraźne legendy. - Wsłuchałam się w jego opowieści z zaciekawieniem. Właśnie o tym mówiłam! Tyle tu do odkrycia!

- Ciekawe... - Mruknęłam. - A teraz będzie rozpoczęcie roku? Czy... tu jest inaczej?

- Już mówiłem, to jest normalna szkoła, taka jak ludzka. - Odpowiedział pocieszająco. - Inaczej nie kazałbym Ci założył stroju galowego. - Zauważył. Spojrzałam z mordem w oczach na białą koszule i czarną spódniczkę do kolan. No tak...

Dostaliśmy na miejsce. To takie zastanawiające, że ten wymiar wygląda tak samo jak ziemia. Widać ludzie nie byli na tyle kreatywni, aby stworzył coś innego. Zaczynam tracić wiarę w ludzkość...

- Dobra... To... Pójdziesz ze mną? - Zapytałam nerwowo, patrzyłam na ogromny gmach ze strachem. A gdy spojrzałam bardziej w górę to zauważyłam latające części budynku.

- Po co? - Zapytał znużony. - Nie możesz iść sama? - Zrobiłam minkę kotka ze Shreka. Otworzył szerzej oczy zdziwiony. - To na mnie nie działa... - Wyszeptał. Nie poddawałam się i dalej używałam mocy mojego uroku osobistego. - Nie rób mi tego! - Przegryzł warge i usilnie próbował na mnie nie patrzeć. - No dobra! Pójdę z Tobą! - Warknął. Nagle na moim nosie pojawiły się czarne okulary. A w ustach pojawił się pet. Thug Life! Tak dawno Ciebie nie widziałam! Lecz Błekitek zabrał mi okulary, zaczął je dziwnie wyginać, tak że zmieniły się w normalne, przyciemniane bryle, które można kupić za sześć złotych w biedrze. Następnie zabrał mi papierosa i sam się zaciągnął. - Jesteś za młoda by palić. - Wypuścił dum z płuc, tworząc przy tym ciekawe kształty. Na przykład pojawił się pudel! I gwiazdka! I różyczka! Oooo... serduszko!

- Nauczy mnie tego... - Wyszeptałam mając w oczach gwiazdy.

- Jak będziesz pełnoletnia. - Postawił warunek i wyrzucił niedopałke za okno.

- A tak w ogóle... to w jakim języku tu mówią? - Zapytałam przestraszona. A co jeśli gadają tutaj po arabsku?! Albo co gorsza... Po niemiecku!!!

- Ich języku. - Odpowiedział. Japierdole, on to zawsze umie precyzyjnie odpowiadać...

- Czyli..?

- Tutaj jest tylko jeden język, którym posługują się wszyscy, nawet Ci co nie są z tąt. To drzewo, które "przejechaliśmy" doprowadziło nas do tego wymiaru, ale także zmieniło naszą mowę. Nie czujesz tego, lecz tak jest. - Dobra, z jego wypowiedzi najważniejsze jest to, że nie będę mieć języków obcych jako przedmiot. Jej!!!

- Aha. To chodź... - Otworzyłam drzwi do samochodu. Wysiadłam, poczym poprawiłam spódniczkę i koszule. - Zabić eleganckie stroje!!!

- Daj spokój, wyglądasz ślicznie. - Złapał mnie za rękę. Spojrzałam na jego strój. Ciemno niebieska bluza, dżinsy i adidasy, a oraz te okulary przeciwsłoneczne... Dzisiaj wyjątkowy uczesał się w kitkę. Jedną jedyną. W sumie to dobrze, bo z tymi trzema wygląda jak błazen. A właśnie... Będę musiała przeprowadzić zamach na jego kudły, aby wyglądał jak człowiek! Em... Duch...

- Boję się... - Powiedziałam kiedy staliśmy przez drzwiami.

- Nie masz czego...

- Mam! To nowy teren, w którym nie byłam! Dodatkowo to inny wymiar! Czy ty nie czaisz, że to... - Wskazałam na wszystko. - ...nie jest przezemnie zaznaczone, osikane i w ogóle! Nie znam tu nikogo i niczego! A co jeśli nagle kibel zacznie do mnie gadać!? Albo przelecą kosmici i mnie poleją jakaś komiczną mazią i zajdę w ciążę?! Ja jestem jeszcze prawiczkiem! Dziewicą... Jeden ch#j! A dodatkowo...! - Nagle moja niezwykle interesują wypowiedź została przerwana przez miętowe wargi błękitna. Czej... Jednak jagodowe!

- Nie gadaj tyle księżniczko, a teraz leć! - Otworzył drzwi, podniósł mnie i wrzucił do tej szkoły dziwniejszej od samego Hogwartu! Wylądowałam centralnie na jednym z siedzeń w holu, gdzie było już dosyć duża ilość duszyczek. Przyznam to niechętnie, ale Błękitek ma cela...

- Witam. - Nagle na podium pojawił się dyro, który wyglądał jak kuźwa Merlin! - Szkoła mieszańców dla to jest. - A może jednak Joda? - Lekcji macie plan. - Rzekł, a w naszych rękach pojawił się papierek z dokładną rozpiską. - Ewakuacja. - I zniknął. Serio? To to jest to wielkie rozpoczęcie roku szkolnego w wymiarze zero? Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Załamana wyszłam razem z ludem. Wsiadłam do samochodu i skrzyżowałam ręce.

- I jak było? - Zapytał mnie ten pajac. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.

- Dziś śpisz na dworze!!! - Warknęłam.

- Ale...

- KROPKA! ----> .

- Okej...

Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz