Obudziłam się o... Nie mam pojęcia której. Jedyne co czułam to ból pleców po spaniu na podłodze, jednak chyba było warto. Dzień trzeci, nadchodzi. Jeszcze tylko... dwadzieścia siedem. Szybko zleci. Udałam się na dół, by próbować coś ze sobą zrobić. Tam spotkałam Jacka, który połykał jakieś tabletki, a do jego ramienia była przymocowana jakaś rurka? Nie wiem jak to się nazywa, ale podobną mają w szpitalach.- Uuu, jesteś ćpunem? - Zapytam entuzjastycznie, siadając obok niego i przyglądając się nazwą naklejek owych leków. - „Tabletki właściciela"? - Przeczytałam nazwę pierwszego leku, który wpadł mi do rąk. - „Lęk na uspokojenie". - Przeczytałam następne czując się coraz dziwniej.
- Taki już mój los. Codziennie rano muszę to brać. - Odpowiedział lekko, jakby moja reakcja nie zrobiła na nim żadnego wrażenie... Albo to wina tych leków na uspokojenie. Przypomniał mi bardzo ludzi chorych na cukrzyce, tylko, że on...? Emm? Sama nie wiem.
- Dlaczego? Co ci jest? - Zapytałam szczerze zaciekawiona jego stanem.
- To urok mojej rasy. Każdy mojego pokroju potrzebuje „właściciela", inaczej robimy się agresywni. Ponoć... Kiedyś tam... Ktoś nas stworzył byśmy byli służącymi, czy jakoś tak, coś w tym stylu. Nie pamietam dokładnie, ale nie mam zamiaru pamiętać. Liczy się dla mnie to, że dostaje darmowe recepty i mogę normalnie żyć. - Opowiadając mi tym wyjął igłę ze swojego ramienia, by następnie cały ten sprzęt zwinąć do materiałowego opakowania, wyrzucając przy tym gaziki i inne jednorazowe akcesoria.
- Współczuje? Znaczy, to chujowo...
- I tak wolę być tym, niż człowiekiem, więc to ja współczuje tobie. Soku? - Zapytał wyjmując owy sok w lodówki, a ja zszokowana jego nagłym pociskiem po prostu pokiwałam głową na znak zgody.
- Plusem bycia człowiekiem jest to, że krócej żyjemy. - Prychnęłam, biorąc łyk soku.
- A czy to nie jest właśnie minus? Wasze życie nie ma sensu, bo jest krótkie i nie macie czasu nic zrobić użytecznego. Mi by nie starczyłoby życia na studiowanie chemii, by opanować ją do perfekcji. Nauczyłbym się jej, i już bym musiał umierać.
- To masz około sto lat?
- Ponad. - Po tych słowach dramatycznie przestałam pić sok.
- Dobrze się trzymasz, jak na swój wiek.
- A dziękować.
- Słuchaj, masz może jakieś plany na dziś? Bo ja kompletnie nie mam pojęcia co powinnam z sobą zrobić. - Bo co mógłbym robić? Siedzieć na dupie i gapić się w ścianę?
- Mam, muszę dokończyć zamówienie, bo dziś przychodzą do nas goście. Hm... Będziesz mogła ich poznać. Jednak to dopiero około o godzinie... Nie wiem, może siedemnastej. - Mój cały entuzjazm zniknął w jednej chwili, gdy powiedział o tej godzinie. Zostało osiem godzin, a i tak nie daje mi to gwarancji, że razem zrobimy coś ciekawego.
- A będzie tam jakaś dziewczyna? - Zapytałam z małą nadzieją, bo mam dość kontaktów z mężczyznami.
- Ta, ale jej nie polubisz. Strasznie mnie irytuje... - Mówił bardzo niepewnie, robiąc coś przy blacie. - Chodź w sumie macie podobną energię, ale może jest ciut wredniejsza. I bardziej... No bardziej. - Bełkotał coś bezsensu, a ja próbowałam zrozumieć co do mnie mówi. - To kuzynka Candy'ego i pracują prawie razem, ale są w różnych stanowiskach, więc przyjdą razem... Razem z Offendermanem, który jest jego przełożonym.
- Kurwa mać, znowu jakieś spotkania z szefami. - Warknęłam wściekłe przypominając sobie mój pierwszy i ostatni wypad do cyrku.
- Słucham?
CZYTASZ
Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)
FanfictionZmiany w lor - ✔️ - aktualne i zmienione Jason the Toy Maker poszukuje kobiet do swojej najnowszej kolekcji lalek. Problem polega tylko na tym, że jego modelki muszą mu się dobrowolnie oddać. Wykorzystuje więc na naszej głównej bohaterce różne met...