9. | Wchodzisz w to?| ✔️

1.6K 161 105
                                    





Poczułam zimno, gdy otworzyłam oczy zauważyłam, że woda w wannie była brązowa. Przez chwile tak na to patrzyłam, analizując, czy umarłam i leże w swojej własnej krwi, czy co to jest? Po paru sekundach zauważyłam, że owa woda mieni się... Dobra, moja krew nie jest fioletowo-brokatowa... Tak mi się wydaje. Musiałam zasnąć, gdy zmywałam z siebie ślady zbrodni. Dobrze, że się nie utopiłam.
Wstałam z tej kolorowej brei, by przygotować siebie na nowe wyzwania. Najważniejszym będzie definitywnie przeżyć i nie dać się zabić przez Jasona. Błękitka mam chyba odhaczonego, a on sam nie wyglada mi na konfidenta. A jeśli nim jest, to urządzę go tak, że go rodzona matka nie pozna.
W końcu wyszłam, a moje nogi zaprowadziły mnie do kuchni, która wyglądała... Nie będę nawet tego komentować. Usiadłam obok Jack'a, który pił soczek w czasie przyjmowania leków, a w tym czasie przyglądał się wnętrzu.

- Hej, jak się czujesz? - Zapytałam od razu, a on natychmiast na mnie spojrzał. Ewidentnie wyrwałam go z głębokich przemyśleń na temat wystroju.

- Chujowo, ale stabilnie. Jakbym moje kości były zrobione z ciasta. - Po tych słowach wziął kolejny łyk swojego soku. - Jason się zgodził na taką kuchnie? Nie chce mi się wierzyć, że to powstało za jego „pozwoleniem". - Zrobił cudzysłów w powietrzu, dalej obserwując błyszczące jak psu jajca szafki. Był niebywale skupiony w czasie obserwacji tego działa, jakbym jego ciało robiło potężną aktualizacje na kilka giga.

- Ja nie wiem. - Wzruszyłam ramionami, by razem z nim obserwować ten brokat, który lata zamiast kurzu. To jakaś masakra. Co mi w ogóle przyszło do głowy, by robić coś właśnie w tym stylu. W między czasie przyszedł Puppetter, który najpierw zamarł, potem napił się soku, by zacząć się śmiać. Znowu zamarł, siadając obok mnie. Tak w trójkę obserwowaliśmy to z pełnym skupieniem oczekujące tego, co ma się wydarzyć, a sekundę później przyszedł Meyer, który widząc stan kuchni po prostu wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi ustami. Nastała cisza, która była co chwile przerywana przez siorbanie Jacka. Ten to był potężnie odklejony, ale miał do tego prawo. Zapewne czuł luz, bo nikt go nie będzie podejrzewał o to gówno, a dodatkowo jest poszkodowany. Wprost idealny obserwator.

- Kto... - W końcu Jason zdążył wyszeptać, po tym jak jego włosy przemieniły się w białą gorycz. - KTO TO ZROBIŁ!? - Krzyknął w naszą stronę, a ja jako bardzo odważna osoba postanowiłam przenieść wzrok na mężczyzn obok mnie, zwanego skromnie Jonathan'em The Pupetiturem - To ty!? - Wskazał na mnie swoim szponem, bo okazało się, że jego ręce też się zmienią. - Przysięgam, że...!

- Zostaw ją, to ja to zrobiłem. - Odrzekł bardzo lekko Pappater bawiąc się swoim kubkiem. W pierwszej chwili nie rozumiałam co właśnie powiedział, jakby jego słowa były za mgłą, czy przychodziły z opóźnieniem. Miałam ochotę coś powiedzieć, coś w stylu „Thank you my brother", ale nie mogłam się teraz ujawnić, gdy on ratuję moją dupę.

- Słucham? - Zapytał bardzo zawiedzony, jakby został przez niego zdradzony. - Dlaczego!? - Nagle podniósł swój głos, waląc rękami o blat, tak że przez moje ciało przeszła siła jego ciosu. To było nieprzyjemne, jakbym była jedną ze strun w jakimś instrumencie.

- Nie podobało mi się, poza tym... To ty wszystko wybrałeś, a nie my i tak jakoś...

- Dałem ci wybrać lampki!

- Oh, dałeś im wybrać lampki do mojego własnego pokoju. - Odwrócił wzrok od niego, by przyglądać się podłodze. Jonathan był dziwnie spięty i wydawał się mały przy wkurzonym Jasonie.

- Nie to mam na myśli! To ja za nie zapłaciłem! Zapłaciłem za to wszystko, co bezczelnie zepsułeś! Na te kuchnie przeznaczyłam praktycznie całe swoje oszczędności, a ty co!? Nie podoba ci się, to postanowiłeś zająć się tym sam!? Nikt z was mi nie pomógł!

Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz