- Co ty kombinujesz pokrako? - Zapytałam patrząc raz na namiot, raz na niego.
- Spanie w namiocie? - Prychnął. Zmrurzyłam oczy tak, że wyglądałam jak chińczyk, ale w końcu weszłam do środka, a Błekitek zaraz po mnie, zasuwając za sobą wejście. Było już ciemno. Uwaliłam się na całaj powierzchni, leżąc na placach. - A ja?! - Oburzył się widząc, iż ni ma dla niego miejsca.
- A ty... - Zamyśliłam się na chwilę.
- Mam znowu się na tobie położyć? - Zapytał znurzony. Strzeliłam poker face'a, i po chwili zrobiłam mu miejsce obok siebie. Ten natychmiast zajął tą przestrzeń.
- Ciemno tu. - Stwierdziłam.
- Co ty nie powiesz...
- I zimnawo... - Weszłam do naszego śpiwora. Menda już w nim był, ale przynajmniej trochę ogrzał materiał.
- "Zimnawo"? Takie słowo istnieje? - Zapytał szeptem. Zrobiłam sobie z niego poduszkę, oparłam głowę o jego ramię, a ten mnie mocno przytul jedną ręką. ( błagam, niech ktoś powie, że wie o co mi chodzi)
- Teraz już tak. - Zaśmiałam się cicho. - Jakie jest twoje marzenie? - Zapytałam patrząc mu w oczy. Był zaskoczony tym pytaniem. Chwilę się zastanowił mrucząc coś niezrozumiałego.
- Jest takie jedno... Szczególne, którego nie mogę Ci powiedzieć. - Przyłożył twarz do moim włosów cicho mrucząc. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co może był dla niego ważne. Przyznam, nie pytałam się o jego hobby i zainteresowania. Może to był właśnie mój błąd?
- Szkoda... - Westchnęłam. - Opowiedz mi o swoich zainteresowaniach... Pasjach... Mniejszych marzeniach.
- Nie umiem opowiadać... - Przyznał. - Poza tym, to tobie mógłbym zapytać Cię o to samo. - Nagle wyszedł ze śpiwora i usiadł po turecu. Zaintrygowana zrobiłam to samo. Byliśmy na przeciw siebie. - Zagramy w grę?
- Czemu nie? - Wzruszyłam ramionami. Światło z księżyca pozwalała, nam na jakikolwiek widzenie.(?) Mogłam zobaczyć jego szatański uśmiech, przez chwilę zastanawiałam się, czy aby ma pewno podjęłam dobrą decyzję.
- Zasady są banalnie proste! Bo to prawda czy wyzwanie.- Zaczął chichotać. Patrzyłam na niego ze znurzoniem. - Dobra, już. Jak nie będziesz chciała odpowiedzieć na pytanie lub zrobić zadania = zdejmujesz jakaś część ubrania, ja nie będę chciał odpowiedzieć, zrobić czegoś = ja to robię. Proste zasady!
- Widać... - Mruknęłam. - Ale nie rozumiem... Czemu miałaby nie chcieć odpowiedzieć na jakieś pytanie.
- Zobaczysz! - Klasnął w dłonie. To było bardzej niż podejrzane, ale postanowiłam podjąć się wyzwania. - Ja pierwszy! - Przewróciłam oczami. - Pytanie czy...
- Wyzwanie! - Krzyknęłam bez namysłu.
- Powiedz "nie"
- Nie? - Byłam zdziwiona wyzwaniem, ale cóż.
- Nie? Okej rozumiem, mówisz "nie" odmawiasz wyzwania. Twoja strata... Zdejmiesz coś! - Krzyknął. Miałam laga mózgu. Taki w końcu zbuforowałam dane, wiedziałam, że zostałam perfidnie oszukana. Prychnęłam tylko na jego rechot i zdjęłam skarpetke.
- Teraz ja... Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie! - Odpowiedział pewnie.
- Zadzwoń do Jacka i opowiedz mu o jakaś zajebistą historię o żelkach! - Krzyknęłam pierwsze co mi przyszło do głowy. Zdziwił się, ale posłusznie wyjął telefon i wybrał numer. Po paru sygnałach usłyszeliśmy głos.
- Śpię! Czego chcesz?! - Jak zawszę serdeczny.
- Muszę Ci o tym... Opowiedzieć... - Mruknął.
- Dajesz!
- Pewnego dnia chodziłem sobie po magicznych lesie z Jasonem, szukaliśmy dla niego... Chłopaka! Nagle byliśmy w lesie! Zza krzaków wyskoczyły żelki haribo! Zaatakowały nas taboretami. Uciekaliśmy przed nimi, bo one sam goniły! Nagle wlecieliśmy do dziury i znaleźliśmy się w kosmosie! - Powiedziała szybko.
- Aaaha... - Skomentował zmieszany Jack i się rozłączył.
- Teraz ty... - Mruknął Candy czekając na odpowiedź.
- Ehh... - Westchnęłam. - Wyzwanie!
CZYTASZ
Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)
FanficZmiany w lor - ✔️ - aktualne i zmienione Jason the Toy Maker poszukuje kobiet do swojej najnowszej kolekcji lalek. Problem polega tylko na tym, że jego modelki muszą mu się dobrowolnie oddać. Wykorzystuje więc na naszej głównej bohaterce różne met...