6. | Nie potrzebnie się tak przed tobą otworzyłem | ✔️

1.7K 180 57
                                    



- Dobra, gratulacje wow, wygrałeś. - Odrzekł niezwykle sarkastycznie Jack klaszcząc w dłonie, gdy w końcu mogłam widzieć na oczy, a fioletowy kolor wszedł z mojej twarzy.

- Mogłaś nie brać tego zakładu, tylko asertywnie powiedzieć czego chcesz. - Odrzekła dla mnie dosyć zdenerwowana Cane, która stała nade mną. - Neutralny wzrost jest najlepszy, jak chce się być uroczą, to zakłada się płaskie buty, a jak sexy to szpilki.

- Weź mi nie mów. Z resztą, twój kuzyn to wymyślił, a ja nie miałam pojęcia, że koleś nie musi oddychać. - Dodałam na swoją obronę, wstając, by kobieta nie patrzyła na mnie z góry. - Mogłaś mi dać jakiś znak, nawet pomachać.

- Ta, o co jeszcze? Pilnuj się, bo będziesz tylko na tym tracić. Taka radę ode mnie, jeśli chcesz wrócić do swojego ukochanego domku. - Prychnęła na mnie, a ja zastanawiałam się w jakie miejsce mogłabym ją ugryźć.

- Bo co? - Zapytałam nagle, ale z wahaniem.  - Zakopiecie moje ciało w ogródku?

- Nie, zrobi z ciebie trofeum i postawi na szafce. - Przewróciła oczami, by potem podejść do Jacka, który jak dokąd tylko słuchał naszej krótkie wymiany zdań. - A ty co? Masz moje zamówienie, czy mam zmienić dostawce?

- Żaden dostawca by nie przyjął twoich zamówień, także nawet nie próbuj mnie straszyć. Twoja wyobraźnia mógłby czasami ciebie ograniczyć. - Odpowiedział z ledwie co zauważalnym uśmiechem. - Mam nadzieje, że ty z kolei masz na to kasę. Już dawno nie sprzedaję na kreskę, ani na szczery uśmiech, czy słowo „dziękuje".

- Candy ma urodziny niebawem, mógłby mi dać rodzinną zniżkę. - Na te słowa chłopak się zaśmiał.

- Co jeszcze wymyślisz Cane? Wyjedziesz mi zaraz ze szlacheckimi korzeniami, i będę ci musiał to oddać jako zapłata podatku? Nie rozśmieszaj mnie.

- Eh, mogę zapłacić kartą?

- Mamy dwudzieste szóste milenium, oczywiście, że tak. - Nagle rozejrzał się po pokoju, by spojrzeć jak tym razem to ja podsłuchuje ich rozmowę. - W końcu ci doliczę za poprzedni raz. W każdym razie... - Wtem on podszedł do Błękitka, by wyszeptać mu coś do ucha, by natychmiast po tym wrócić do dziewczyny. - Karol ty się zastanów co chcesz, a my pójdziemy do mojego pokoju. - Nie ma pojęcia czemu mi to mówi, więc tylko wskazałam kciuk do góry. Obserwowałam jak oni się oddalają w stronę jakiegoś korytarza.

- Teraz posiedzisz z nami. - Nagle pojawił się obok mnie Błękitek, który wskazał na miejsce obok białego Venoma.

- Bo co? Jack ci wyszeptał do ucha, byś mi matkował? - Zapytałam skrzyżują swoje ramiona, a on krótko się zaśmiał z moich słów.

- Coś w tym stylu. - Popchnął mnie w tym kierunku, a ja mimo mojego delikatnego strachu usiadłam obok potwora. Przesunął swoją głowę w moją stronę, by po chwili zamienić się w mężczyznę o bardzo długich białych włosach i złotych oczach, które mieliśmy się różowymi iskierkami.

-Wow! - Krzyknęłam nagle niekontrolowanie na te zmianę, co wywołało śmiech u zebranych. - To było zbyt niesamowite, bym mogła na te zmianę zareagować inaczej! - Odparłam na swoją obronę, a reszta wydawała się to rozumieć. Jeszcze by spróbowali tego nie zrobić.

- Na pewno w ciągu tego miesiąca zobaczysz więcej niesamowitych rzeczy. - Odparł potwór, który teraz wyglądał ludzko.

- Naprawdę muszę o tym zapomnieć? Ja mogę złożyć śluby milczenia. Z resztą, jak powiem ludziom o tym, to mnie wyślą do psychiatryka. Wasze prawo jest nieaktualne. - Skrzyżowałam znowu moje ramiona, bo czułam się w gotowości do słownej walki.

Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz