64.|Złoty pokój, trauma srebra, klan śmierci, pewien grób oraz miasto walki

270 24 69
                                    

Złoto czy srebro?

Złoto.

~*~

Jego mieszkanie było... Okropne.
Mimo, że było bardzo eleganckie, a kolory idealnie się ze sobą komponowały... A meble były kosztowne... To było tu po prostu okropnie.
Nie było żadnego ciepła, lecz chłód oraz niesamowicie napięta atmosfera, która utrudniała mi oddychanie.

Bałam się tego człowieka, tego domu oraz jutrzejszego dnia.

Zamknął mnie w pokoju gościnnym, tłumacząc, że martwi się o to, że go okradnę i ucieknie. Lecz ja bym tego nie zrobiła, mam zdecydowanie inne plany.
Byłam tym dniem wykończona. Marzyłam tylko i wyłącznie o tym, aby zapaść w sen i obudzić się w dworku. Tak bardzo chciałam, aby to był zwykły sen.
Pragnęłam położyć się, lecz nagle usłyszałam donośne pukanie w okno.
Pierwsza osobą, o której pomyślałam bym Marco, przecież to on miałam zwyczaj wlatywania przez nie. Nie zastanawiając się długo pobiegłam w tą stronę i je otworzyłam.
Ku mojemu zdziwieniu z zewnątrz do środka przedostały się tysiące złotych nitek. Niczym pająk owijający swoją ofiarę, nicie szczelnie zakryły każdy skrawek pomieszczenia, trwało to może z 15 sekund.
Tak oto powstał złoty pokój.
Czułam się trochę jak we wnętrzu mojej bańki ochronnej. Tylko nie otaczał mnie spokój, lecz niezbyt wytłumaczalny niepokój.
Wtedy wszedł on.

- Papyt! - Krzyknęła ze szczęścia kiedy go zobaczyłam, podeszłam w jego stronę, lecz kiedy byłam około metr od niego w oczach zobaczyłam nieokiełzaną furie. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zła w nim. To trwało ułamek sekundy, kiedy on zamachnął się, a ja poczułam okropny ból policzka. Uderzenie było tak mocne, że zrobiło mi się ciemno przed oczami, w związku z tym usiadłam na podłodze... Chociaż lepszym określenie będzie to, że upadłam na nią. Kompletnie zdezorientowana, po prostu leżałam tam próbując zrozumieć dlaczego mnie uderzył.

Nastała cisza, która była przebijana tylko i wyłącznie moim mocno bijącym sercem. Zamknęłam oczy. Jeszcze bardziej niż wcześniej pragnęłam, by to wszystko było kiepskim i nader realistycznym snem. Było mi słabo, wręcz nie miałam ochoty oddychać. Chciałam aby to wszystko zniknęło.

- Dlaczego? - Zapytałam kiedy trochę się uspokoiłam, a miejsce uderzenie nie bolało mnie już tak bardzo. Odważyłam nawet spojrzeć mu w oczy, ale kiedy to zrobiłam to zostałam kopnęła prosto w brzuch. Skuliłam się i zaczęłam krzyczeć jednocześnie płacząc. Wtedy wbrew mojej woli pojawiła się moja powłoka ochronna. Przez dłuższą chwilę nie potrafiłam otworzyć powiek, przez strachem przez nim. W mojej głowie myśli pojawiały się z przerażająca szybkość: "Dlaczego on mnie uderzył? Dlaczego? Co takiego zrobiłam? Przecież jest moim przyjacielem? Jak on mógł? Czemu chce mojej krzywdy? Co zrobiłam źle? Co go zdenerwowało?
Nagle on do mnie podszedł i kucnął przed bańką.

- On mi kazał Ciebie tylko obserwować... Ale kiedy zobaczyłem, że wchodzisz z Nim do mieszkania... To coś we mnie pękło... - Powiedział dosyć powoli ze spuszczoną głową. Dosyć szybko ból zmniejszał swoją intensywność, najprawdopodobniej przed to, że nie jestem człowiekiem. Chwilę tak leżałem, nie mogłam praktycznie nic zobaczyć przed łzy. Próbowałam coś powiedzieć, ale głos mi się łamał.

- Kto? Dlaczego? - Wyszeptałam ledwo mogąc oddychać. - Zabierz mnie do domu proszę... - W moich oczach pojawiło się jeszcze więcej łez, które szybko spływały po moich policzkach i uchu, aby później spaść na złotą podłogę.

- Nie mogę. Już nie jesteś Naszą przyjaciółką, a ze względu na to, że jednak nie potrafimy Ciebie od tak zostawić... To zostałaś odwieziona do domu. - Mówił beznamiętnie... Jakby wszystkie emocje z niego spłynęły.

Taki Cyrk (w trakcie poprawienia lor)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz