Rozdział 3

520 13 0
                                    


Cass

Kolejny dzień w pracy rozpoczęłam w bardzo dobrym humorze. Od dziś zaczynam obsługiwać salę. Rano odwiedziło nas kilka osób, ale zbliżała się pora lunchu więc powinno to się szybko zmienić. Miałam rację. Sala zapełniała się z godziny na godzinę. Nagle przy jednym stoliku zauważyła znajomą twarz. To mężczyzna, który był tu wczoraj. Jednak tym razem nie przyszedł sam. Towarzyszyła mu elegancka brunetka. Podeszłam, aby przyjąć zamówienie.

- Dzień dobry. Czy dokonali już Państwo wyboru? – oboje spojrzeli na mnie -

- Poproszę sałatkę Cezar i wodę z cytryną do picia. – pierwsza odezwała się kobieta-

- Dla mnie niech będzie to samo. –powiedział mężczyzna-

- Jeśli to już wszystko...

- Proszę poczekać. – zatrzymała mnie kobieta-

- Tak?

- Jest Pani bardzo młoda, prawda? – o co jej chodzi?-

- I co w związku z tym?

- Ile ma Pani lat 21, 22?

- 24. Mogę wiedzieć do czego potrzebna jest Pani ta informacja?

- Może najpierw się przedstawię. Andrea Marano, a to mój przyjaciel Colin Evans.

Evans słyszałam już gdzieś to nazwisko.

- Cassandra White. A więc o co chodzi?

- Pozwól, że ja się tym zajmę. Mężczyzna przerwał kobiecie nim ta zdążyła coś powiedzieć.

- Proszę. Mów.

- Jakiś czas temu założyłem fundacje Hope, która działa przy mojej firmie. Skupiamy się głównie na pomocy dzieciom. Wciąż szukamy nowych pracowników, którzy pomogą jej rozwinąć skrzydła.

- I co to wspólnego ze mną?

- Pasowałabyś tam Cassandrą.

- Obie patrzyłyśmy teraz na niego. Andrea chyba także nie spodziewała się, że Colin zaproponuje mi pracę.-

- Nie wiem czy dałabym radę.

- Przemyśl to. – podał mi wizytówkę - Masz tu wszystkie kontakty do fundacji. Wystarczy, że wyślesz swoje CV.

- Na pewno się nad tym zastanowię. A teraz jeśli Państwo pozwolą muszę wracać do pracy.

Odchodząc odwróciłam się na moment. Mężczyzna wciąż mi się przyglądał, a kobieta wyglądała jakby rozbiła mu wyrzuty. W każdym razie nie była szczęśliwa.

Więcej już z nimi tego dnia nie rozmawiałam. Chyba nie chcieli wywierać na mnie presji. Napiwek znów był wysoki. Do końca pracy nie miałam już innych niespodzianek.

********

Wieczorem wiąż krążyła mi po głowie możliwość pracy w fundacji. Postanowiłam poszukać informacji na jej temat w Internecie.Fundacja Hope powstała pół roku temu, a miała już na swym koncie kilka znaczących osiągnięć. Wspierało ją także kilka znanych nazwisk, a ich liczba ciągle rosła. Mogło mieć to związek z jej założycielem Colinem Evansem. Był on także właścicielem imperium Evans Industries, które stworzył od podstaw. Wychowywała go tylko matka. Jego rodzina nie należała do najbogatszych dlatego chciał umożliwić zdolnym dzieciakom lepszy start. Na czym miałaby polegać tam moja praca? Czybym tam pasowała? Niby ukończyłam psychologię, która mogłaby mi się przydać w pracy tam,ale ... sama nie wiem. Z drugiej strony praca kelnerki nie pozwoli mi spłacić długu tak szybko jakbym chciała. Podjęłam decyzję. Wysłałam swoje CV wraz z listem motywacyjnym na adres z wizytówki. Co ma być to będzie.

SurogatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz