Rozdział 7

378 12 0
                                    

Cass

Postanowiłam rzucić się w wir pracy, aby nie myśleć o jego wyjeździe. Na szczęście przez pierwsze dni nie byłam oszczędzana. Jako nowej nie dano mi taryfy ulgowej. Większość moich zadań opierała się na kontaktach z ludźmi. Nie byłam zamknięta w czterech ścianach. Moi koledzy z pokoju również okazali się być fantastycznymi ludźmi. Sandi była tylko dwa lata starsza więc od razu złapałyśmy kontakt. Natomiast Tom czasami lubił pomarudzić, ale poza tym był całkiem sympatyczny. Pokochałam swoją nową pracę.

W połowie następnego tygodnia czekało na mnie nowe zadanie. Penelope zleciła mi rozesłanie drogą mailową zaproszeń do wszystkich pracowników fundacji. Co roku organizowaną imprezę integracyjną. Tym razem wynajętą bar z karaoke.

- Adresy wszystkich naszych pracowników znajdziesz na tej liście. - Penelope podała mi stos kartek.-

- Sporo tego. Do kiedy mam je rozesłać?

- Impreza ma się odbyć w sobotę, więc postaraj się to ogarnąć do piątku.

- Ok. - Przeglądałam kartki.- Nie wiedziałam, że pracuje tu tyle osób.-

- Są tam adresy nie tylko pracowników z fundacji, ale też osób z Evans Industries oraz pracowników ochrony i osób z serwisu sprzątającego.

- Nie wiedziałam, że na imprezę integracyjną zaprasza się ,, całą górę." - Czy Colin by się na niej pojawił?-

- Tak. Robimy to co roku, ale oni się nigdy nie zjawiają.

- Aha.- Jeśli miałam jakieś wątpliwości zostały one rozwiane.-

- W sumie co się dziwić. Oni chadzają na bardziej wystawne bale. Poza tym pan Evans ma bardzo zapełniony grafik z tego co mi wiadomo.

- Nie wiedzą co tracą. My z pewnością będziemy się świetnie bawić.

- Oj tak. Przydadzą mi się procenty po takim ciężkim miesiącu. - Rozmarzyła się moja szefowa.-

- Dobrze Cass wracaj do pracy bo z pewnością masz co robić, a ja też jestem już umówiona.

- Do zobaczenia Penelope.

Faktycznie musiałam tak zorganizować swoje zajęcia, aby nie narobić zaległości.

********

- Hej Cass.

- Cześć Sandi.

- A Ty ciągle wysyłasz te zaproszenia?

- Tak, ale na szczęście już kończę. - Faktycznie był już piątek, a ja musiałam wysłać jeszcze kilka maili.

- A tak a propos jutrzejszej imprezy, wiesz już co na siebie włożysz?

- Szczerze to się nad tym jeszcze nie zastanawiałam.

- Hmmm... Co powiesz na małe zakupy po pracy?

- Niezły pomysł. Dawno nie odświeżałam swojej szafy.

- To jesteśmy umówione. Wiesz musimy się zrobić na bóstwo. Może poznamy jakiś przystojniaków.

- Z pewnością. - Rozbawiły mnie słowa koleżanki.-

- Dziewczyny! Ja też tu jestem. Mogłybyście skończyć wasze pogaduszki? Niektórzy usiłują tu pracować.- Za ekranu swojego komputera odezwał się Tom.

- Nie zwracaj na niego uwagi. Jest po prostu zazdrosny i tyle.

Rozmowę przerwał nam telefon dzwoniący na biurku Sandi.-

Nie słuchałam całej rozmowy, ale zainteresowało mnie wymienienie przez Sandi nazwiska Colina. Postanowiłam dowiedzieć się o co chodzi.

- Coś ważnego?

- Tak jakby. Dzwoniła Kate, sekretarka pana Evansa. Muszę jechać na górę po dokumenty, które wczoraj dla mnie podpisał.

- Słyszałam, że on wyjechał. - Miał przecież się do mnie odezwać po powrocie z delegacji.-

- Tak, ale z tego co wiem wczoraj był już w biurze po południu. Dzisiaj chyba znowu go nie ma bo ma jakieś spotkania na mieście. Ale nie wiem jak to dokładnie z nim jest.

- Aha.

- Dobra lecę.

- Na razie.

Czyli to jednak prawda. Colin nie planował się już ze mną więcej spotkać. Moja bajka z księciem w roli głównej okazałą się być fikcją. Ja to mam szczęście. No cóż. Trzeba żyć dalej.

SurogatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz