Rozdział 6

437 12 0
                                    


Cass

Szliśmy w głąb lasu. Na dworze robiło się coraz bardziej parno. Czułam jak ubranie przykleja mi się do ciała. Colin się zatrzymał, a moim oczom ukazało się bajkowe miejsce. Dotarliśmy do niewielkiego jeziorka otoczonego drzewami przez korony których przebijały się promienie słońca. Usiedliśmy na polanie blisko brzegu wody.

- Mam nadzieję, że nie żałujesz że tu ze mną przyszłaś.

- Coś Ty, tu jest przepięknie.

- Przyjeżdżam tu kiedy muszę zebrać myśli. To taki mój mały azyl.

- Wiesz teraz to on nie jest już tylko Twój.

- Jesteś pierwszą osobą, której pokazałem to miejsce.

- Naprawdę? Dlaczego to zrobiłeś?

- Szczerze to sam nie wiem. Widocznie są pytania, na które nie ma odpowiedzi.

Zamknęłam oczy i nasłuchiwałam dźwięków otaczającej mnie przyrody. Szum wody i śpiew ptaków działały na mnie odprężającą. Poczułam ruch obok siebie. Spostrzegłam, że Colin wstał i zaczął się rozbierać. Nie miał już butów ani skarpetek. W tym momencie rozpinał zegarek.

- Co robisz?

- A nie widać? – Chłopak się uśmiechnął, a ja przewróciłam oczami na jego dowcip.-

- Pytam poważnie. – Teraz przeszedł czas na koszulę, którą rozpinał powoli ... zbyt powoli. Rejestrowałam każdy jego ruch czekając na to co za chwilę zobaczę.-

- Cass...

- Hmm... - Mówił do mnie, ale ja mogłam skupić się tylko na jego wyrzeźbionym torsie, który odkrył zdejmując koszulę. Nie miał ani grama tłuszczu. Wyglądał niczym faceci z bilbordów reklamujących bieliznę. Zawsze myślałam, że nie ma osób o takich ciałach. Tak idealnych i ... hmm apetycznych. Idąc za ciosem w tym momencie powinien właśnie zdejmować spodnie. Czemu tego nie robi?

- Cass!

- Tak. – Momentalnie oprzytomniałam. –

- Idę popływać. Dołączysz do mnie?

- Co ? Nie. Nie mam przecież kostiumu.

- I to jest problem? – Wyglądał na zdziwionego.-

- A nie?

- Nie.

- Ktoś może nas tu zobaczyć.

- Przecież nie będziemy robić nic złego. – Zaczynało brakować mi argumentów.-

- Nie mam innych ubrań.

- Jak dla mnie możesz pływać nago.

- Colin! – Miał szczęście, że nie miałam niczego ciężkiego pod ręką bo zapewne by tym oberwał.

- Chodź.

- Ehh.. – Zdjęłam szpilki.-

- Na co czekasz? - Ciągle stał w tym samym miejscu.-

- Teraz chyba Twoja kolej na małe szoł. – Jego oczy stały się bardziej ciemne.-

- Tylko, że Ty swojego nie dokończyłeś. Ciągle masz spodnie.- Ha. Punkt dla mnie.-

- Racja. – Rozpiął pasek i wkrótce spodnie dołączyły do reszty jego ubrań. Pozostał jedynie w czarnych bokserkach. Dość opiętych. Uwydatniających wyraźnie jego męskie atuty.-

SurogatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz