Rozdział 17

280 13 2
                                    

Cass

Przez pierwsze cztery miesiące żyliśmy z Colinem jak we własnej bajce. Spędzaliśmy ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę. I muszę przyznać, że momentami było to naprawdę męczące. Colin uparł się także, iż będzie chodził ze mną na wszystkie wizyty. Zadawał milion pytań w trakcie każdej z nich. Ja byłam poirytowana, pani doktor wręcz wniebowzięta. Bądź co bądź ten mężczyzna potrafi czarować każdą kobietę bez względu na wiek. Próbował także namówić mnie do rezygnacji z pracy lub do wzięcia chociaż urlopu. Jednak się na to nie zgodziłam. Było na to za wcześnie, przecież byłam dopiero na początku ciąży. Poza tym czułam się doskonale. Nie mogłam narzekać na poranne mdłości lub inne przypadłości, na które skarżyły się inne kobiety w pierwszych miesiącach. Wspólnie postanowiliśmy nie informować nikogo o tym, że spodziewamy się dziecka. Mogłoby to wywołać niepotrzebny chaos i przyczynić się do powstawania plotek jak to miało miejsce gdy oficjalnie z Colinem staliśmy się parą. W fundacji aż wrzało. Pojawiło się również kilka artykułów w prasie na nasz temat. Jednak na szczęście były one nam przychylne, albo przynajmniej nie szkodliwe. Jednak teraz z każdym tygodniem mój brzuch robił się większy. Coraz trudniej będzie mi go ukrywać. Mieliśmy ustalić nasz plan działania na najbliższe tygodnie podczas dzisiejszej kolacji. Zaproponowałam, że tym razem ja coś nam ugotuję. Colin ma przyjechać do mojego mieszkania o siódmej, więc mam jeszcze kilka godzin. Zdecydowałam się przyrządzić pierś z kurczaka.

*************

Po zjedzeniu kolacji przenieśliśmy się na sofę, aby tam dokończyć naszą rozmowę. Sprawy związane moim powiększającym się brzuszkiem zaczęliśmy już omawiać przy stole. Nie będziemy rozgłaszać tej informacji na prawo i lewo. Powiadomimy jedynie kilka osób. Ja przekażę te wiadomość Penelope, Sandi i Tomowi ponieważ to z nimi jestem najbliżej. Usadowiłam się  wygodnie wyciągając nogi na całej długości. Po całym dniu dawały mi trochę we znaki. Colin podał mi kieliszek z sokiem z czerwonym owoców, który miał stanowić moją imitację wina na najbliższe kilka miesięcy. Sam usiadł kładąc sobie moje stopy na kolanach. Zaczął je delikatnie masować.  Doskonale wiedział czego mi potrzeba.

- Zostaniesz na noc?- Zapytałam  półśpiąca. Ten masaż naprawdę mnie zrelaksował.-

- Jeśli tylko chcesz...- Odpowiedział, a małe ogniki zatańczyły mu w oczach.-

- Mhmmm...- Przemieścił się tak, że teraz znajdował się nade mną.-

- I obiecujesz być grzeczną dziewczynką.- Oplotłam ręce za jego szyją przyciągając go jednocześnie bliżej siebie.-

- Niekoniecznie.- Nasze usta dzieliły milimetry.-

- Ah niekoniecznie... hmm i co ja mogę z tym zrobić?- Naszą małą grę przerwało pukanie do drzwi.- Spodziewasz się kogoś?

- Nie.- Colin podniósł się abym mogła się podnieść i iść otworzyć drzwi.

- Skoczę do łazienki, a ty idź sprawdź o co chodzi. Może to nic ważnego.

- Okey. Już otwieram. Chwila!.- Krzyknęłam tak aby niezapowiedziany gość mnie usłyszał.-

- Dobry wieczór.

- Pan Calvaro? Co Pan tu robi?- Właściciel mieszkania bez zaproszenia wszedł do środka nim zdążyłam zaprotestować.-

- Oh jakie miłe powitanie.

- Po prostu nie spodziewałam się Pana o tej porze.

- Oj tam. Laleczko pora jest idealna.- Przybliżył się do mnie znacznie tak, że uderzyłam plecami o drzwi.- Mam sprawę.- Chwycił w swoje obleśne palce kosmyk moich włosów i zaczął się nim bawić.-

- A czy nie może ona poczekać do jutra? Jestem trochę zajęta.

- A czym taka piękność może się zajmować o tak późnej porze... sama w mieszkaniu?

- Akurat miałam iść do łóżka, więc jeśli byłby Pan tak miły i wrócił tu jutro.- Mam nadzieję, że załapie aluzje.-

- Hmm... Znam wiele zabaw, które możemy rozegrać w łóżku.- Jego łapska opadły na moje biodra.-

- Nie wątpię. A teraz mógłby Pan się odsunąć i opuścić te mieszkanie !.- Facet był zdecydowanie zbyt natarczywy.-

- Oj nie zgrywaj takiej niedostępnej. Wiem przecież, że na mnie lecisz.- Jezu. Co takiego!?. Czy on się słyszy?-

- Niech mnie Pan zostawi!.- Jego ręka znalazła się pod moją bluzką, a drugą zasłonił mi usta. Kolanem starał się rozsunąć moje nogi.-

- Przestań się opierać. Obiecuję, że nie pożałujesz.- Nie miałam szans w walce z nim.-

- Masz sekundę aby się od niej odsunąć!.- Colin. W samą porę. Nie wiem co bym zrobiła gdybym była sama w mieszkaniu.-

- Co jest do cholery?- Mężczyzna był zdezorientowany.Odsunął się ode mnie błyskawicznie.-

- Wyjdź jeżeli życie jest ci miłe!- Ciało Colina całe się trzęsło ze złości. Widziałam, że ledwo panuje nad sobą.-

- Jestem właścicielem tego mieszkania! Przyszedłem tu porozmawiać o nowych warunkach wynajmu. To Pan jest tu zbędny! - Wykrzyczał w kierunku Colina.-

- Jakich znowu nowych warunkach.? - Co ten facet wymyślił?-

- Chodzi o zwiększenie czynszu. -  Odchrząknął i spojrzał w moją stronę.- O połowę.

- Co takiego!? Przecież to zdzierstwo!- On doskonale wiedział, że nie będzie mnie na to stać.-

- Moglibyśmy dojść do porozumienia gdyby nam nie przerwano.- Teraz skierował wzrok na Colina. To wszystko przypominało kiepską komedie.-

- Ona więcej ci nie zapłaci.

- Więc musi się wyprowadzić.- Czyżby szantaż? Nie podoba mi się to.-

- I tak zrobi.

- Colin!- Musiałam to przerwać.-

- Do końca tygodnia.- Calvaro również nie ustępował.-

- Jasne.

- Colin! Możesz przestać.

- Posłuchaj lepiej swojej dziewczyny.

- Wyprowadzi się stąd jutro.

- Co!- On oszalał. To już pewne.-

- Spokojnie. Zamieszkasz ze mną.

-Moglibyśmy to najpierw omówić.

- Nie ma o czym rozmawiać. Nie pozwolę abyś mieszkała z tym padalcem pod jednym dachem.

- Wypraszam sobie.

- Zamknij się i wypieprzaj stąd bo nie ręczę za siebie.- W końcu posłuchał i opuścił mieszkanie.-

- Do południa chcę dostać klucze.- Dodał na odchodne. Gdy drzwi się za nim zamknęły Colin podszedł i mnie przytulił.-

- Wszystko w porządku?

- Teraz już tak.- Wtuliłam się w niego mocniej.- Naprawdę chcesz żebym z tobą zamieszkała?

- Oczywiście. Już wcześniej dużo o tym myślałem. Uważam, że tak będzie najlepiej.

- Zgoda.- Odsunął się trochę aby na mnie spojrzeć.-

- Zgoda? I nie ma żadnego ale?

- Nie.- Odpowiedziałam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, który tak kochałam.-

Nie chciałam się sprzeczać ani dochodzić swoich racji. Te rozwiązanie było idealne tym bardziej, że już za kilka miesięcy na świecie pojawi się nasze dziecko. Pora byśmy powoli stawali się rodziną.







SurogatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz