Rozdział 21

272 11 0
                                    

Cass

Colin dołączył do mnie dopiero późnym popołudniem. Czytałam właśnie jakoś książkę o ciąży leżąc na kanapie w salonie.Jegoociężałe ruchy przyciągnęły moją uwagę. Przyczłapał się bliżej mnie i usiadł obok moich nóg. Powiedzieć, że wyglądał jak siedem nieszczęść to zdecydowanie za mało. Wciąż był tylko w bokserkach. Włosy miał poczochrane, a na twarzy pojawił się dość wyraźny zarost.

- Hej.- Powiedział nie patrząc na mnie. Jego wzrok skierowany był na ziemię.-

- Hej.- Odpowiedziałam i czekałam na ciąg dalszy. Nastąpił po chwili.-

- Przepraszam... nie powinienem był... przykro mi.- Patrzył przed siebie szklanym wzrokiem.-Nawaliłem...Wybacz mi.

- Wiem, że mówisz szczerze, ale... nie możesz się tak zachowywać.

- Nie powinienem był tyle pić...- Wydukał swoim nie naturalnym głosem. Wciąż miał chrypę.-

- Tu nie chodzi tylko o to...- Zbliżyłam się do niego.-Za kilka miesięcy zostaniemy rodzicami.-Spojrzał na mnie dopiero gdy dotknęłam jego dłoni. W oczach czaił mu się ból.-

- Tak. Myślisz, że nie wiem. Dlatego powinniśmy wyjechać. Wczoraj mówiłem poważnie.- Zdziwiłam się, że pamięta cokolwiek.-

- Dlaczego? Powiedz mi dlaczego?-Wyjaśnij mi proszę co wczoraj zaszło.

- Podjąłem złą decyzję w przeszłości i niedługo przyjdzie mi za to zapłacić. Tyle mogę ci powiedzieć. Więc nie pytaj mnie już o to nigdy więcej.To co sięstanie i tak pewnie było by nie nieuniknione.- Ta nieświadomość mnie przerażała.-

- I co teraz na podstawie tych zdawkowych informacji mam rzucić wszystko i wyjechać?! - Czułam wzbierającą się we mnie złość.-

- Czyli w innym miejscu nie możemy być szczęśliwi?! Cassie... tylko ty i ja.

- Colin... tak nie można. Jeżeli masz jakiś problem... coś cię dręczy... to mi powiedz. Razem znajdziemy wyjście z tej sytuacji.- Nie dawałam za wygraną. Naprawdę chciałam mu pomóc.-

- Żeby to było takie proste...- Westchnął z bezsilności.-

- To jest proste. Razem...

- Dość!.- Przerwał mi gwałtownie.- Nie rozmawiajmy już o tym.- Chciał wyszarpać się z mojego uścisku, ale mu nie pozwoliłam.-

- Colin...

- Powiedziałem nie!- Nigdy go takiego nie widziałam. Zaczął mnie powoli przerażać.-

- Tak nie rozwiązuje się problemów do cholery! Nie widzisz do czego to wszystko prowadzi!? Kłócimy się, a to powinny być nasze jedne z najszczęśliwszych miesięcy.

- Cassandro !- Ryknął na mnie.-

- Jak wolisz.- Powiedziałam cicho i odsunęłam się od niego w drugi róg kanapy przykrywając się szczelnie kocem. Pod powiekami czułam wzbierające się łzy.-

Colin wstał i udał się w nieznanym mi kierunku. Wtedy tama pękła. Łzy wylewały się jedna za drugą. Nie mogłam tego kontrolować. Wrócił po kilku minutach i widok, który zastał musiał nim wstrząsnąć. Momentalnie znalazł się przy mnie, a po chwili siedziałam na jego kolanach z głową wtuloną w jego pierś.

- Przepraszam... Tak bardzo cię przepraszam. Kochanie wybacz mi... znowu.- Powtarzał w kółko gładząc mnie po plecach ręką. Gdy szloch ustał mogłam wreszcie się odezwać.-

- Dobrze wyjedziemy, ale jeszcze nie teraz i nie na stałe. Tylko kilka dni. W porządku?- Po tej dawce emocji jaką miałam w przeciągu kilkunastu ostatnich godzin czułam, że potrzebuję małej przerwy. Ten kompromis powinien odpowiadać każdemu z nas.-

- Czego sobie tylko życzysz kochanie.- Pocałował mniew skroń. Trwaliśmy w tej pozycji jeszcze przez jakiś czas aż w końcu obojezasnęliśmy wtuleni w siebie.-


SurogatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz