Rozdział 19

252 11 0
                                    

Colin

Jest już grubo dziesiątej wieczorem, a ja muszę siedzieć w klubie i zajmować się całym tym bajzlem. Po co zatrudniam tych wszystkich ludzi skoro nie potrafią sami posprzątać tego gówna. Sky, bo taką nazwę nosi mój lokal, mimo iż przynosi spore zyski ostatnimi czasy zaczyna sprawiać coraz więcej problemów. Jak to mówią konkurencja nie śpi i to ona jest przyczyną większości z nich. Nico, moja prawa ręka dotychczas radził sobie całkiem nieźle. Jednak dzisiejszego wieczoru musiałem zainterweniować osobiście, przerywając tym samym romantyczny wieczór z moją dziewczyną. Cassandra jest na szczęście wyrozumiała jeżeli chodzi o sprawy związane z pracą. Dzięki znajomościom i wykonaniu kilku telefonów powinienem uwinąć się z tym w godzinkę. Do klubu próbowało się dziś wieczorem dostać dwóch kolesi, którzy mieli nasze przepustki Vip. Oczywiście były to podróbki. Od oryginału różnił je jednak jedynie jeden, ledwo zauważalny szczegół. Wydajemy je tylko nie licznym, więc to że pojawiły się na nielegalnym rynku może być problemem. Tym bardziej, iż zatrzymani przez nas kolesie mieli przy sobie narkotyki i to nie mało ilość. Większość stanowiły tabletki gwałtu. Gdyby po mieście rozniosło się, że nasz klub nie jest bezpieczny bylibyśmy skończeni. Pracę przerwało mi pukanie do drzwi. Zaraz potem wyjrzała za nich głowa Nica.

- Szefie...

- Tak?

- Ma szef gościa.

- Niech przyjdzie kiedy indziej, jestem zajęty...

- No ładnie. To tak mnie witasz. -Usłyszałem stukot obcasów, a gdy uniosłem wzrok napotkał on na zimne spojrzenie Andreii.-

Cholera. Cholera. Cholera.

- Co ty tu robisz?- Wstałem aby się z nią przywitać. Nico zniknął nie postrzeżenie zostawiając nas samych.-

- Byłam w okolicy i postanowiłam cię odwiedzić. - Obdarowała mnie pocałunkiem w policzek na powitanie. Skierowaliśmy się w stronę kanapy stojącej pod ścianą w gabinecie.-

- Myślałem, że wracasz dopiero za kilka miesięcy...- Miałbym więcej czasu na zastanowienie się nad swoim życiem.-

- Taki był początkowy plan ale...- Przysunęła się do mnie znacznie.- zmieniłam plany. Stęskniłam się trochę.- Pogładziła moją klatę przez materiał koszuli.- Byłam również ciekawa postępów w naszej wspólnej sprawie.- Nie cofnęła swojej ręki. Zaczęła się bawić guzikami od mojej koszuli.- Ostatnio nie miałam od ciebie żadnych wieści.- Spojrzała na mnie z wyrzutem.-

Mogłem się domyślić, że tylko po to tu przyszła.

- Posłuchaj...

- Colinie. Możesz powiedzieć co się z tobą dzieję. - Zacząłem czuć. To się stało, ale ona nie musiała o tym wiedzieć.-

- Musimy to zakończyć nim będzie za późno... tak nie można...

- Nie, nie, nie !- Poderwała się z kanapy i zaczęła krążyć po biurze.- Nie możesz się teraz wycofać!

- Andreo...- Wstałem i złapałem ją za dłonie, aby się uspokoiła.-

- Nie! Wyrwała mi się.- Zapomniałeś już co mi zrobiłeś?! Jesteś mi coś winien!. Gdyby nie ty cała ta sytuacja nie miałaby miejsca.-Wycelowała we mnie palcem.-

- Wiem...- Tak. Wiedziałem aż na zbyt dobrze. Poczucie winy zżerało mnie przez wiele lat i robi to nadal każdego pieprzonego dnia.-

- Więc skończ to co zacząłeś. Nie będę słuchać żadnych wymówek. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy.- Chwyciła swoją torebkę i ruszyła w kierunku drzwi.- I nie kłopocz się z dzwonieniem do mnie. Sama się odezwę we właściwym czasie.- Po tym zostałem sam. Wiedziałem, że wcześniej czy później to się stanie. Jednak nie byłem przygotowany na to, że nastąpi to tak szybko. Grałem na zwłokę. Dostarczałem Andrei połowicznych informacji. Dotychczas jej to wystarczało. Coś musiało się stać.

Ulokowałem się za biurkiem i wyciągnąłem schowaną butelkę Jacka Danielsa. Pora zastanowić się co dalej. Jaki powinien być mój kolejny ruch?. Pół butelki później wciąż nie miałem żadnego rozwiązania tej sytuacji. Zegar wskazywał prawie pierwszą w nocy, a na telefonie widniało pięć nieodebranych połączeń od Cass. Nie mogłem z nią rozmawiać, nie teraz. Pewnie się martwiła. W końcu nie wiedziała jakim łajdakiem jestem. Zapewne chciałaby żebym  wrócił do domu, ale jakbym mógł spać obok niej po tym wszystkim. Wkrótce i tak mnie znienawidzi. Taki już mój los. Sam go sobie zgotowałem podejmując w przeszłości niewłaściwe decyzje.







SurogatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz