Cass
Drzwi windy ponownie się otworzyły. Tajemniczym nieznajomym okazał się być mężczyzna za sprawą którego się tu znalazłam.
- Witaj ponownie. Widzę, że podjęłaś słuszną decyzję.
- Dzień dobry panie Evans. – Od jutra przecież miał zostać moim szefem.-
- Mów mi Colin, Cassandrą.
- To trochę dla mnie niezręczne. Jesteś moim szefem.
- Czyli dostałaś te pracę? To świetnie. Miałem wracać do biura, ale w zaistniałej sytuacji zapraszam Cię na obiad.
- Colin...
- I twoim głównym przełożonym jest Penelope, nie ja. Zrozumiano.
- Tak.
Przez resztę drogi na podziemny parking rozmawialiśmy o mojej rozmowie, która odbyła się przed chwilą. Dotarliśmy do czerwonego Ferrari. Colin otworzył mi drzwi, a sam obszedł samochód aby zająć miejsce za kierownicą. Jechaliśmy już kilkadziesiąt minut, a ja zauważyłam że wyjeżdżamy za miasto.
- Dokąd jedziemy?
- Przecież zaprosiłem Cię na obiad.
- Tak, ale jesteśmy ... nawet nie wiem gdzie.
- Spokojnie. Przecież pracę zaczynasz dopiero jutro. Niedaleko stąd jest miła restauracja.
- Może ja mam dzisiaj wolne, ale Ty z pewnością powinieneś być niedługo z powrotem. – Zaśmiał się i popatrzył na mnie.-
- Skarbie, ja sam decyduję o swoich godzinach pracy.
- Po pierwsze ktoś może na Ciebie czekać lub mieć jakoś pilną sprawę, a po drugie nie jestem Twoim skarbem.
- Mogłabyś nim być ... już się martwisz o moje sprawy.- Chciałam coś powiedzieć jednak przerwał mi sygnał telefonu. Colin wcisnął jakiś przycisk przy kierownicy.-
- Katherine nie będzie mnie już dzisiaj w biurze. Zajmij się wszystkim.
- Dobrze panie Evans.- Wewnątrz auta rozległ się głos. To była chyba jego sekretarka.-
- Do jutra.
Rozłączył się. On naprawdę to zrobił. W jednej chwili zmienił cały rozkład dnia, aby zjeść ze mną obiad.
- Zadowolona?
- Bardzo. –Odpowiedziałam z przekąsem.
- Więc się uśmiechnij Słonko.
- Masz w zanadrzu jeszcze dużo takich słodkich słówek?
- Dla Ciebie całe mnóstwo. – Puścił mi oczko.-
- Faceci.
- Jesteśmy na miejscu.
Zaparkowaliśmy pośrodku lasu przed drewnianym domem. Colin dotknął ręką moich pleców i poprowadził mnie do środka. Przeszył mnie dziwny prąd.
- Nie spodziewałam się tego po Tobie.
- To znaczy?
- Spójrz na siebie. Milioner jadający w przydrożnym barze to dość rzadki widok.
– Poczekaj. - Zdjął marynarkę i krawat. Rozpiął guziki przy szyi.- Teraz lepiej?
- Prawie. – A co mi tam. Potargałam ręką jego ciemne włosy. Były naprawdę miękkie.- Idealnie.-
- Serwują tu naprawdę dobre jedzenie. Odkryłem ją jakiś czas temu. Może zjemy na zewnątrz?
- Z chęcią. – Zajęliśmy wolny stolik.-
- Co wygoniło Cię z miasta?
- Wbrew pozorom nie jestem miastowym chłopakiem. Najchętniej zamieszkałbym na jego obrzeżach.
- Łał. Faktycznie tego bym się nie spodziewała.- Rozmowę przerwała nam kelnerka, która chciała przyjąć nasze zamówienie.-
- Co dla Państwa?
- Zdam się na Ciebie.- Colin skinął głową i zamówił nam obiad.-
- Opowiedz mi o sobie?
- Nie ma zbytnio co i tak znasz prawie połowę mojego życia. Moi rodzice zginęli w wypadku gdy miałam trzy lata. Nie miałam żadnej rodziny dlatego do pełnoletności wychowywałam się w domu dziecka. Potem zaczęłam studiować psychologię. Pracowałam i mieszkałam u pewnej starszej pani, a jakiś czas temu przeniosłam się bliżej centrum. Zaczęłam też pracować w barze ,,U Teddy'ego" gdzie się poznaliśmy. Sam widzisz nie ma tego za wiele. – Mężczyzna przyglądał mi się w ciszy.-
- Imponują mi takie osoby jak Ty Cassandrą.
- To raczej Ciebie należy stawiać za wzór. Stworzyłeś firmę, pomagasz dzieciakom... wiele by wymieniać.
- Dlatego pewnie wiem co znaczy gdy samemu trzeba dążyć do spełnienia swoich marzeń i ile przy tym należy poświęcić. – Teraz to ja nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wydawał się być naprawdę fantastycznym facetem. Kelnerka przyniosła nasze jedzenie. Pachniało obłędnie.-
- I jak? – Spróbowałam kawałek. –
- Mmmm... Pyszne.
- A nie mówiłem.
Jedliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim. Mogliśmy dyskutować na każdy temat. Dzieliły nas tylko trzy lata więc zaczęliśmy się nawet sprzeczać na temat bohaterów bajek z dzieciństwa. Po skończonym posiłku Colin uregulował rachunek i wyszliśmy z lokalu. Kierowałam się w stronę samochodu, ale mężczyzna złapał mnie za rękę.
- Chodź.
- Dokąd. Myślałam, że już wracamy.
- Jeszcze nie. Chcę Ci pokazać pewne miejsce.
- I znajduję się ono w głębi lasu.
- Tak.
- Suuuper.
- Boisz się?
- Ciebie? W życiu? – Nie wiem skąd miałam w sobie tyle odwagi, przecież tak naprawdę go nie znałam.-
- Więc idziemy.
- Prowadź.
CZYTASZ
Surogatka
RomanceGra, w której pionkiem jest mężczyzna. Pieniądze nie mają znaczenia, są bezużyteczne. Co zrobisz gdy demony przeszłości znów się pojawią i zażądają zapłaty? Każda podjęta decyzja nieść będzie za sobą nie odwracalne konsekwencje. ,,(...) wszystko się...