Rozdział 24

244 16 3
                                    

Cass

Minęły dwa dni odkąd trafiłam do szpitala. Były przepełnione bólem i cierpieniem, a także strachem i obawą o przyszłość moją i mojego dziecka. Tak, było ono tylko moje. Colin stracił do niego wszelkie prawa. Żenił się z inną kobietą, a ja miałam być tylko... właśnie, czym? Inkubatorem? Narzędziem? Skoro miał kobietę, którą kochał to czy ona nie mogła urodzić mu ich wspólnego dziecka? Czyżby aż tak bardzo bała się stracić swoją idealną figurę, a w zamian zyskać parę rozstępów? Czy po to był cały ich ten plan? Choć sądząc po Andrei wszystkiego mogłam się spodziewać. Wreszcie kawałki całej tej układanki zaczęły stanowić jedną całość. Wiem czemu Colin nie mówił mi, że mnie kocha oraz nie chciał tego słyszeć ode mnie. Jego serce należało już do innej. Nigdy też nie przejmował się zabezpieczeniem. Przecież w końcu chciał abym zaszła w ciąże. I na koniec, nigdy nie sprzeciwiał się Andrei gdy zbytnio angażowała się w sprawy związane z naszym synem. W ich mniemaniu to na końcu i tak miało być ich dziecko. Wiedzieli, że nie miałabym żadnych szans w walce z nimi. Posiadali pieniądze, byli by małżeństwem, a ja ... cóż mogłabym mu zaoferować oprócz bezgranicznej miłości. W oczach każdego sądu byłabym na straconej pozycji. Dlatego też muszę uciec się do niekonwencjonalnych rozwiązań. Nie pozwolę mu go mi odebrać. Nie po tym wszystkim co musiałam przejść. Krwawienie na szczęście nie okazało się być groźne. Muszę jednak przyjmować leki podtrzymujące ciąże oraz się oszczędzać i oczywiście nie denerwować. To ostatnie w zaistniałej sytuacji może okazać się dość trudne. Czas uciekał, a ja miałam go coraz mniej na wymyślenie rozwiązania. Wiedziałam, że w końcu czy później Colin dowie się gdzie jestem i mnie odwiedzi. Jednak ja już będę gotowa na to spotkanie. Przynajmniej taką mam nadzieję. Postawię wszystko na jedną kartę i zawalczę, bo wreszcie mam powód, dla którego mam po co żyć.

Wyjście z tej sytuacji okazało się być tylko jedne.Było to bardzo drastyczne i bezwzględne. Jedno tylko to mogło odnieść skutek. Choć nie chciałam tego robić byłam zmuszona.  Najtrudniejsze było to, że nie mogłam zrobić tego sama. Colin zapewne by mi nie uwierzył. Potrzebowałam pomocy mojej pani doktor, aby wszystko wypadło wiarygodnie. Opowiedziałam jej wszystko. Od niej zależało jak postąpi i czy mi uwierzy. Gdy miała mi odpowiedzieć naszą uwagę przykuł ruch przy drzwiach. Po chwili stanął w nich Colin. Nie wszedł jednak do środka. Nie wyglądał także zbyt dobrze. Był blady, a jego oczy były podkrążone. Wyglądało jakby nie spał od jakiegoś czasu. Lekarka wstała z krzesła przy moim łóżku ściskając przy tym delikatnie moją dłoń.

- Pozwól, że ja najpierw z nim porozmawiam.- Skinęłam tylko i rzuciłam cicho dziękuje, po czym przeniosłam wzrok na Colina. On również patrzył na mnie. Oddychał przy tym bardzo szybko.-

- Mogę Pana prosić ze mną.- Wyszli razem zostawiając mnie samą.  Mój plan właśnie zaczął być realizowany. Wiedziałam co za chwilę się stanie i jakie wiadomości otrzyma Colin. Bardzo mi przykro, ale nie udało nam się uratować dziecka. Krwawienie było zbyt obfite. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.

Po kilkudziesięciu minutach Colin pojawił się znów u mnie. Zjawił się później niż przypuszczałam. Wszedł  bez słowa i zajął miejsce na krześle, na którym uprzednio siedziała lekarka.

- To prawda?- Odezwał się tak cicho, że ledwie go słyszałam. Jednak wiedziałam o co pyta. Siedział zgarbiony. Wzrok miał utkwiony w swoich dłoniach. Jeżeli to możliwe wyglądał gorzej niż wcześniej. Włosy były zmierzwione, a oczy podpuchnięte. Płakał? Czyżby? Przecież myślał, że poroniłam. Ogarnęły mnie wątpliwości, które jednak szybko stłamsiłam.-

- Tak.- Powiedziałam pewnie jakbym naprawdę w to wierzyła. Milczał, słyszałam jedynie jego oddech.-

- Jak się czujesz?- Zapytał patrząc wprost na mnie. Pragnęłam go przytulić i pocieszyć. Wiedziałam jednak, że nie mogę. Nie po tym co usłyszałam.-

- Doskonale.- Odpowiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem w głosie.- Pytasz jakby cię to w ogóle obchodziło.-

- Cassie, do cholery! Straciliśmy dziecko, a ty...- Wstał tak gwałtownie, że aż przewrócił krzesło, na co się wzdrygnęłam.-

- A ja co?!- Dodałam patrząc na niego gniewnie.-

- Nic, przepraszam.- Uniósł ręce w geście rezygnacji.-

- Powiedz.- Nalegałam. Może nie potrzebnie.-

- Zachowujesz się jakby to cię nie dotyczyło. Jesteś w stanie nawet żartować. Nie możesz się powstrzymać od kąśliwych uwag. Nigdy nie byłaś taka zimna.- Chyba żartuję robiąc mi jakiekolwiek wyrzuty.-

- Aha, bo powinnam niby co robić? Wypłakiwać się na twojej piersi. Mam w ogóle do tego jakieś prawo? - Mój gniew nie odpuszczał, wręcz przeciwnie przybierał na sile.-

- Cass...

- Nie Cassuj mi tu teraz. Przecież za kilka miesięcy i tak bym je straciła. Odebralibyście wy mi je. Czy nie tak planowałeś wraz ze swoją narzeczoną? Kto wtedy przejmowałby się mną i moimi uczuciami?.- Wreszcie wyrzuciłam to z siebie patrząc prosto mu w twarz.-

- Pozwól mi wyjaśnić.

- Niczego więcej nie oczekuję. Pragnę tylko poznać prawdę. - Usiadł ponownie na krześle przy moim łóżku.-

- Nie wiem od czego powinienem zacząć.- Złapał się za nasadę nosa jakby to miało mu w czymś pomóc. Nie chciał odbywać tej rozmowy, ale była ona nieunikniona.-

- Najlepiej od początku.

- Dobrze. Choć nie wiem czy teraz jest na to odpowiedni moment powiem ci wszystko co będziesz chciała wiedzieć. Mam nadzieję, że po tym mi wybaczysz.- Widziałam w jego oczach, że mówił prawdę, ale nie miało to teraz znaczenia. Nic nie zmieni relacji między nami. -

- Możliwe, ale nie musisz się tym zbytnio martwić ponieważ to jest nasze ostatnie spotkanie. Kiedy wyjdziesz z tej sali nigdy więcej mnie już nie spotkasz.- Mówiłam starając się aby nie drżał mi głos choć moje serce krwawiło. Przecież nadal go kochałam.-

- Skoro tego chcesz.- Wiedziałam, że to go zaskoczyło. Czy naprawdę liczył, że nawet po upływie kilku lat będę w stanie z nim normalnie rozmawiać?-

- Tak.

- Dobrze, a więc zaczynam.

Zaczął opowiadać, a ja nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Pokój nagle zrobił się zbyt mały, aby pomieścić nas dwoje i cały ten bagaż.

*********

Zapraszam do komentowania. Może macie jakieś ciekawe rady czy sugestie. Pozdrawiam.




SurogatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz