66. Nie płacz przez chłopców

10.8K 1.1K 451
                                    

- Blaise, ty idioto! Wszystko spieprzyłeś! Nott, czy ty też zwariowałeś? Po cholerę jej to powiedziałeś?! - wrzeszczał Draco, nie zważając na gapiów.

Teraz musiała mnie znienawidzić na dobre. Byłem skończony.

- I tak by się dowiedziała! - krzyknął Nott.

- Nie, nie dowiedziałaby się!

- Co za różnica, Draco, ona odchodzi! - ryknął Blaise.

Z niemożliwie ogromnymi pokładami wściekłości wewnątrz siebie, Draco wyszedł z Wielkiej Sali. Aurory nie było nigdzie widać, lecz co to zmieniało? Nie mógł z nią wtedy rozmawiać.

Dlaczego ja to zrobiłem...

Aurora pobiegła do sowiarni, marząc o tym, by jak najszybciej znaleźć się poza Hogwartem. Tamta sytuacja przelała czarę goryczy; nie chciała już widzieć nikogo z nich.

Była wściekła na Draco. Wiedział wszystko przez cały czas, ale nawet nie pisnął słówkiem, po prostu patrzył i świetnie się bawił...

Z drugiej strony, Draco Malfoy nie zakładał się, jeśli nie był pewny wygranej. Wiedział - chociaż tym Aurora się pocieszała - że nigdy nie zgodziłaby się być z Nottem.

Kiedy dotarła do sowiarni, wręczyła list pierwszej sowie, którą zauważyła - był nią duży puszczyk. Żałowała, że jej sowa została w domu.

Ptak od razu poleciał w stronę okien. Miała dotrzeć do Londynu po południu jeszcze tego samego dnia. Aurora oparła się o parapet, patrząc na sowę z rozmarzeniem. W tamtej chwili też chciałaby mieć skrzydła, odlecieć gdzieś tam, przed siebie, za góry, nie przejmując się tym, co będzie dalej...

Zaszyła się w bibliotece do końca dnia, po czym poszła do dormitorium, by spakować większość swoich rzeczy.

- Hej, słyszałam, że odchodzisz, to prawda? - wybrzmiał głos Pansy gdzieś zza niej, a Aurora odwróciła się do niej, wzdychając. Jeszcze jej brakowało do pełnego szczęścia.

- Tak, odchodzę. Możesz już zacząć świętować - powiedziała zniecierpliwiona, po czym kucnęła przy swoim kufrze.

Pansy stała przez chwilę ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, po czym znowu się odezwała:

- To do widzenia, zgaduję.

- Mhm - mruknęła Aurora w odpowiedzi, nawet na nią nie patrząc.

Kto by pomyślał, że się ze mną pożegna? Zwierzęta przemówiły ludzkim głosem!

Następnego ranka Slughorn zatrzymał dziewczynę przed pokojem wspólnym i poinformował ją, że miała się udać do gabinetu Snape'a. Ucieszyła się, gdy to usłyszała, bo to prawdopodobnie oznaczało, że jej rodzice otrzymali list. Nie poszła nawet na śniadanie i z prędkością światła znalazła się przed drzwiami gabinetu dyrektora.

Snape zezwolił jej na wejście po tym, jak zapukała.

- Cóż, rozumiem, że wiesz, dlaczego tu jesteś. Rozmawiałem z twoimi rodzicami.

- Przyjdą, profesorze? - zapytała z nadzieją.

- Powinni tu być w każdej chwili. - Wskazał na kominek. - Rozumiem też, że Draco z tobą rozmawiał.

Aurora rozdziawiła usta. Snape też o tym wiedział? Czy to oznaczało, że oni wszyscy również wiedzieli? Bellatrix? Rodzice Draco?

- Tak - odparła z zapartym tchem.

Snape tylko skinął głową i nic więcej nie powiedział, podczas gdy w głowie dziewczymy kłębiło się mnóstwo dziwnych myśli. Co, jeśli to było nieporozumienie - znowu? Co, jeśli Draco został do tego zmuszony? To wyjaśniałoby tamten list... Ale nie wyjaśniało innych rzeczy, Bellatrix na pewno nie obchodziło bezpieczeństwo Aurory, tylko to, żeby była z Draco... Chociaż oni nie wiedzieli, że młodzi Ślizgoni tak naprawdę byli razem...

Unplanned Liars • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz