48. Ogarnij jakąś koszulkę, co?

12.8K 1.3K 606
                                    

Aurora myślała, że zemdleje. Ledwo przyswoiła to, co wtedy powiedział. Nie czuła już złości; tylko szok i pierwsze fazy oszałamiającej radości.

- Ale... Ja nie rozumiem... To dlaczego mówiłeś wczoraj, że...

- Stchórzyłem, szczęśliwa? - przerwał jej z pretensją. - Próbowałem ci powiedzieć tyle razy! - krzyknął z frustracji, po czym westchnął i zaczął mówić o wiele spokojniej. - Notta też pytałem o ciebie, nie chciałem, żeby coś podejrzewał... Ale potem ten atak... Dumbledore... To było za wiele.

Dziewczyna gapiła się na niego wielkimi oczami. Uszczypnęła się, bo naprawdę myślała, że to sen.

- Ale w takim razie... - zaczęła, chcąc uzyskać kolejne zapewnienie, że to prawda, ale Draco nie dał jej skończyć.

- Myślisz, że dlaczego powiedziałem ci o tym wszystkim? Jesteś jedyną osobą, której ufam. Wiem, że nawaliłem wiele razy, ale sądziłem, że zauważysz...

Nadal stali w tych samych miejscach, patrząc na siebie tak, jakby widzieli się po raz pierwszy. Aurora nie mogła znaleźć odpowiednich słów na to wszystko. Draco sam nie wiedział, skąd brał na to wszystko odwagę - słowa wylewały się z niego same.

- Pocałowałem cię, bo bałem się, że już nigdy cię nie zobaczę - kontynuował Draco ze spuszczoną głową. - Wiesz, że nie chciałem, żebyś z nimi szła, ale nie mogłem nic zrobić, miałem tylko nadzieję, że Bellatrix zapewni ci bezpieczeństwo... Wiele razy próbowałem... Ale robiło się tylko niezręcznie.

- Draco, czuję się teraz okropnie... - powiedziała w końcu, zdając sobie sprawę, jak zła była w interpretacji.

Chodziło o mnie. Przez cały ten czas. A ja uważałam to za zbyt piękne, by było prawdziwe.

- Nie ma takiej potrzeby - powiedział, brzmiąc jeszcze spokojniej i patrząc na nią... Tym razem z czymś takim w oczach, co sprawiało, że robiło jej się cieplej.

Aurora nie umiała wyrazić swoich uczuć słowami, więc po prostu do niego podeszła i objęła mocno, tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Draco stał oszołomiony przez chwilę, po czym też ją przytulił, nie wierząc, że to wreszcie nastało, że ona już wiedziała... Dziewczyna słyszała bicie jego serca, które stopniowo się uspokajało i wywoływało coraz szerszy uśmiech na jej twarzy. Nie chciała go puszczać, więc stali tak przez prawie minutę, w końcu bez niezręczności, tylko z radością.

- Zgaduję, że to oznacza, że jesteś moja? - zapytał nagle cicho, wciąż jeszcze trochę niepewnie.

- Zawsze byłam twoja - wyszeptała Aurora. - Oboje jesteśmy po prostu głupi.

Chłopak wycofał się i położył ręce na jej ramionach, a ona od razu zauważyła, jak było jej z tym przyjemnie.

- Ale wiesz, że nie będę się dzielić. Żadnego Blaise'a.

Aurora prychnęła, przewracając oczami.

- To nie jest do końca najlepszy moment, by o nim wspominać, wiesz?

- Mówię poważnie.

Westchnęła i postawiła swój warunek:

- Żadnej Pansy.

To była jego kolej na prychnięcie, ale później uśmiechnął się i znowu ją przytulił.

- Ale proszę - dodała - nie mówmy jeszcze nikomu. Wiesz, przez Bellatrix i szkołę... Czekaj, czyli wrócisz za mną do szkoły mam nadzieję?

- Nadal nie uważam, że to dobry pomysł - powiedział i dziewczyna już była gotowa wyrwać się z jego uścisku, by się kłócić. - Ale tak, wrócę - skończył, mocno łapiąc ją za zdrową rękę. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.

Od bardzo dawna nie była tak szczęśliwa. Nie wiedziała też wtedy, że przez wiele nadchodzących lat będą obchodzić tamten dzień jako ten, gdy wszystko się zaczęło.

Od tamtego momentu zachowanie Draco trochę się zmieniło, co Aurora natychmiast zauważyła.

Jakieś trzy dni później zapukała do jego pokoju rano, żeby zmienił jej bandaż. Padało całą noc i nie zanosiło się, że przestanie, więc wiedziała, że spędzą tamten dzień we dworze.

- Ile razy mam ci mówić, żebyś nie pukała? - powiedział poirytowany, gdy otworzył drzwi.

- Co do... - urwała w szoku, patrząc na niego.

Był bez koszulki.

- Co? - zapytał zdezorientowany, unosząc brew. - A, to? - dodał i uśmiechnął się tym swoim typowym uśmieszkiem, spoglądając na swój tors, kiedy zauważył, że się na niego gapiła.

Na swoje usprawiedliwienie Aurora miała tylko tyle, że widziała go tak po raz pierwszy w życiu. Zastanawiała się tylko, skąd on miał taki brzuch? Może nie był aż tak świetny, ale musiał kiedyś ćwiczyć. Tylko kiedy i co ją ominęło? Jakim cudem blizny po ataku Pottera, choć wciąż liczne, już tak dobrze się goiły? I dlaczego nagle zrobiło się tak gorąco?

- Ogarnij jakąś koszulkę, co? - powiedziała, wchodząc, chociaż tak naprawdę nie chciała, żeby to robił. Po prostu liczyła, że nie będzie się ze nią droczył za jej gapienie.

- Czujesz się niekomfortowo? Myślałem, że już nie ma niezręczności? - zapytał z jeszcze szerszym uśmieszkiem, siadając w jednym z czarnych foteli.

Aurora wiedziała, że wtedy była już bardzo czerwona, więc po prostu rzuciła w niego zużytym bandażem, który trzymała.

To był zły wybór.

Draco odrzucił bandaż na bok, podczas gdy ona beznadziejnie próbowała patrzeć w inną stronę.

- Powinnaś się do tego przyzwyczaić, skoro teraz jesteś moja, wiesz? - rzucił ze śmiechem, a wtedy Aurora miała już pewność, że nie zazna spokoju.

Gdzieś w duszy się z nim zgodziła. Byli już razem, tak? To nie było nic wielkiego... To trochę tak, jakby byli na plaży.

Z tą różnicą, że nie byliśmy na plaży, tylko w pokoju z zamkniętymi drzwiami.

Ale nigdy nie powiedziałaby tego na głos. Straciłaby swój honor.

- Tylko czekam, aż Bellatrix tu wejdzie - powiedziała, patrząc ze strachem na drzwi. - To pierwszy raz nie będę jej mogła winić za jej domysły o nas.

Draco wzruszył ramionami, zaczynając ciszę, w czasie której mogli tylko słuchać deszczu dudniącego o okna.

- Przyszłam tu, żebyś mi zmienił bandaż, wiesz? - powiedziała, odchrząknąwszy, po czym usiadła na jego łóżku.

Chłopak skinął głową, a potem machnął różdżką, by przywołać do siebie bandaż razem z maścią i podszedł do niej, nadal nie ruszając się po żadną koszulkę.

- Nie masz zamiaru się ubrać, co?

- Przecież wiem, że ci się podoba - powiedział dumnie, siadając obok niej. - I uwierz mi, tylko ty masz ten luksus to oglądać.

Aurora była na przegranej pozycji. Okej, podobało jej się, ale przewróciła oczami, wiedząc, że nigdy nie zapomni jej tego, że była taka czerwona. Mimo wszystko serce prawie wyskakiwało jej z piersi, gdy próbowała patrzeć w inną stronę.

- Nie będę nawet próbowała zacząć mówić o tym, jak bardzo nie do uwierzenia jesteś.

Draco uśmiechnął sie szelmowsko. Doskonale wtedy wiedział, jak na nią zadziałać.

- Ciii, bogini, skupiam się na twoim nadgarstku - szepnął, gdy otworzył maść, po czym zaczął ją nakładać. Nadal bez koszulki.

Unplanned Liars • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz