64. Złamane serce

10.8K 1.2K 437
                                    

Aurora zrobiła wielkie oczy, szukając za sobą barierki, by się o nią oprzeć.

Musiałam go źle usłyszeć. Proszę, niech ktoś mi powie, że go źle usłyszałam.

- Co? - To było wszystko, co udało jej się z siebie wydusić.

Draco natychmiast pożałował tego, co powiedział, ale przypomniał sobie, dlaczego to robił. Dlatego zanim mógłby się wycofać, musiał mówić dalej, żeby oszukać samego siebie.

- Daj mi wyjaśnić - zaczął, próbując brzmieć spokojnie, ale w jego głosie dało się słyszeć zdenerwowanie. - Nie mam na myśli rozstania się na zawsze, po prostu do czasu aż będzie... Lepiej. To dla twojego bezpieczeństwa. Przemyślałem to. Moja rodzina nie ma już z nim dobrych relacji, a on ostatnimi czasy jest wściekły. Kto wie, czy któregoś dnia nie zabije nas, bo taki będzie jego kaprys? Nie chcę, żebyś ucierpiała, więc... Na jakiś czas...

- Zwariowałeś, prawda? To musi być jakiś koszmar - przerwała mu dziewczyna, łamiąc swoją obietnicę, jednak to było o wiele za dużo do przyswojenia jak na jeden raz, żeby siedzieć cicho przez cały jego monolog. - Draco, może to uciekło z twojej genialnej głowy, ale wiem o wszystkim i nie sądzę, że jego interesuje, czy jestem twoją dziewczyną czy nie, jeśli chce nas zabić.

Przeczesał włosy ręką, tym razem nie śmiejąc spojrzeć jej w oczy. Widział, że cierpiała, i nie chciał na to patrzeć.

- Ale chcę, żebyś o mnie zapomniała i uciekła, tak szybko jak to możliwe. Ja nie mogę, ale chcę uratować ciebie.

Pokręciła głową z niedowierzaniem. Temperatura na zewnątrz był bliska zeru, ale ona czuła się, jakby stali w środku upału.

- Zapomniała o tobie? - prychnęła Aurora, zakładając ręce. - Żartujesz sobie ze mnie? Równie dobrze mogłeś mnie poprosić o to, żebym zapomniała, że jestem czarownicą! - Krzyczała coraz głośniej, tak jak coraz szybciej biło jej serce.

- Robię to dla ciebie - odpowiedział, ale nie brzmiało to tak, jakby był pewny tego, co mówił.

- Nie, nie robisz! Widziałam zbyt wiele i przeszłam zbyt wiele! Wiesz, co mogłabym teraz zrobić? Mogłabym pójść i powiedzieć wszystkim o tajemnicach Śmierciożerców! Mogłabym powiedzieć ludziom, jak dostać się do twojego domu!

Draco zbladł na te słowa.

- Nie zrobiłabyś...

- Tak, nie zrobiłabym tego! - przerwała mu ponownie, a wściekłość rozpalała ją od środka. - A wiesz czemu? Bo cię kocham! I myślałam, że ty czujesz to samo, ale zdaje się, że powinniśmy byli zostać z tymi relacjami brat-siostra, jak to nazwałeś. Ta, powinniśmy - skończyła w furii.

Draco ścisnęło serce. Po raz pierwszy powiedziała mu wprost, że go kochała i żałował, że odbywało się to w takich okolicznościach, że nie mógł jej odpowiedzieć... Już dawno go tak nie zabolało, dlatego musiał wyrzucić ból z siebie.

- Nie mów tak, nie możesz zrozumieć, że nie chcę, żebyś zginęła?! Nie słyszałaś, co powiedział Snape?! Nie jesteśmy bezpieczni! To twoja ostatnia szansa na ucieczkę i musisz to zrobić!

- To nie argument, wszyscy mogą zginąć w dzisiejszych czasach!

- Ale mnie nie obchodzą wszyscy! Tylko ty mnie obchodzisz!

Nastała cisza; oboje oddychali ciężko, gapiąc się na siebie bez sensu.

To była ostatnia szansa, by uratować nas.

Ale jej nie wykorzystaliśmy.

On odezwał się pierwszy.

- Posłuchaj, wszystko zostaje takie samo. Wszystkie książki, które ci obiecałem, twój pokój, wszystko jest twoje, tylko...

- Tylko nie ty - skończyła Aurora, po czym głośno przęłknęła ślinę. W oczach stanęły jej łzy, a jej dłoń zacisnęła się na barierce tak mocno, jakby chciała ją wygiąć.

Draco również czuł, że nie uchroni się od łez. Jak nigdy tego nie robił, wtedy wciąż starał się wytłumaczyć.

- Moje uczucia do ciebie są takie same. Nadal jesteś moją boginią, nadal czułbym twoją perfumę w...

- Nie sądzę - wycedziła, ucinając jego wypowiedź. - Chcesz odejść w najtrudniejszym momencie. A po co jest związek? Po to, żeby pozostać przy drugiej osobie bez względu na wszystko, zwłaszcza, gdy dzieje się źle, więc można się wspierać. Myślisz, że jak będziemy się teraz traktować? Będziemy się mijać i udawać, że się nie znamy?!

- To najlepsze wsparcie, jakie mogę ci teraz dać. To jest najlepsze rozwiązanie tej sytuacji.

Aurorę zaskoczyło, jaki był spokojny, podczas gdy ona krzyczała najgłośniej, jak potrafiła.

- Nie, nie jest! - Pierwsze łzy spłynęły jej po policzkach po tym, jak i tak długo je powstrzymywała. - Przeżyłam z tobą gorsze chwile! Pomagałam ci, ufałam ci i wybaczyłam ci wiele razy! I ty właśnie tak mi się odpłacasz - zapomnijmy o swoim istnieniu aż nie będzie lepiej. Może nigdy nie będzie lepiej, może Potter przegra!

- Sama powiedziałaś, że...

- Co, jeśli nigdy nie będzie lepiej? - przerwała mu, mówiąc na jednym wdechu. - Co, jeśli ten reżim nigdy się nie skończy?

Bezradność ogarnęła Draco, który również podniósł głos.

- Zrozum, że znam ten świat lepiej niż ty! Wiem, co może się stać! Nie jestem nawet pewien, czy moi rodzice są w tym momencie żywi i nie chcę siedzieć każdego dnia i martwić się, czy cię zabili czy nie! Więc uciekniesz, od razu!

Jego krzyk był dla Aurory jak szpilki, które ktoś wbijał w jej serce. Dziewczyna musiała zebrać w sobie siłę, by też na niego krzyknąć, bo głos zaczynał jej się łamać.

- Jeśli chcesz, żebym cię zostawiła, choć podaj mi prawdziwy powód! Nie mów, że to dla mojego bezpieczeństwa, nie zachowuj się, jakbyś był taki znowu szlachetny!

- To jest dla ciebie! - zawołał żałośnie.

- Och, śmiem się nie zgodzić! Gdyby tak było, kazałbyś mi uciec bardzo dawno temu, zanim wyznałeś mi tą swoją tak zwaną miłość! Kłamstwa! Kłamstwa jak zawsze!

Wtedy Aurora od razu pożałowała, że powiedziała "tak zwaną miłość", lecz to nie był najlepszy moment na przeprosiny.

Przyjrzała się mu. Wyglądał na zdruzgotanego, ale to, co powiedział później, wskazywało inaczej.

- Dobra, jeśli nie masz zamiaru zrobić tego, co powiedziałem, idź i zgiń! Droga wolna! Zobaczymy, kto miał rację!

I to wszystko zakończyło. Aurora obróciła się na pięcie, nic nie mówiąc i zaczęła zbiegać po schodach najszybciej, jak potrafiła.

Draco nie poszedł za nią. Odwrócił się przodem do barierki, oparł o nią i rozpłakał na dobre. Wiedział, że właśnie odeszło od niego jego największe wsparcie, i nie mógł nic z tym zrobić.

Spojrzał w dół, a wtedy przypomniało mu się, jak kilka miesięcy wcześniej na jego oczach Dumbledore spadał stamtąd bezwładnie i zaczął zastanawiać się... Czy nie zrobić tego samego?

Nic mu już nie pozostało. Nienawidził siebie, nienawidził tego świata, w którym musiał żyć, tego ciągłego strachu, jak nie przed ojcem, to Voldemortem, a teraz nie miał już Aurory, jedynego promienia, który jeszcze rozjaśniał mu życie.

Wychylił się jeszcze bardziej. Było naprawdę wysoko. Wystarczyło, że trochę by się wdrapał, puścił i...

Nagle Draco cofnął się od barierki jak oparzony. Czuł się, jakby ktoś wybudził go ze śpiączki i wzdrygnął się, gdy zdał sobie sprawę, co przed chwilą był skłonny zrobić.

Aurora odeszła. Ale mógł dla niej jeszcze zawalczyć.

W tym sakym czasie dziewczyna szła przez korytarz jak burza, ocierając łzy. Nie, nie będę znowu przez niego płakać, powtarzała sobie.

W głowie już formowała sobie plan: napisze do rodziców, a oni zabiorą ją do domu. W pewnym sensie spełniało to jego prośbę ukrycia się... Ale Aurora myślała tylko wtedy o tym, że spotykanie się z nim codziennie w szkole będzie dla niej torturą.

Najgorsze było to, że ja nadal kochałam tego palanta.

Unplanned Liars • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz