1. Klub Ślimaka

48K 2.3K 2K
                                    

Minęło mnóstwo czasu od kiedy to wszystko się stało, ale ja nadal nie mogę uwierzyć w to, ile szczęścia mieliśmy przez te wszystkie lata. To było prawie jakbyśmy wcześniej wypili pełne butelki niekończącego się Felix Felicis.

Wszystko zaczęło się pewnego letniego popołudnia. Słońce leniwie chyliło się ku zachodowi, lecz wciąż było wyjątkowo ciepło. Aurora Mullen zaczynała żałować, że nie spięła swoich długich do łokci włosów, które, choć jasne, parzyły ją w kark.

Szła zupełnie sama przez Pokątną, niosąc na ramieniu torbę z książkami, które potrzebowała na szósty rok nauki w Hogwarcie. Ostatnimi czasy o późniejszych porach zapuszczało się tam niewiele osób, ponieważ część sklepów została zniszczona przez Śmierciożerców. Życiem tętnił jedynie sklep bliźniaków Weasley, natomiast liczne inne, puste witryny straszyły zarówno dorosłych, jak i nastoletnich czarodziejów, przypominając na każdym kroku, że Lord Voldemort powrócił.

Los miał przypomnieć Aurorze o tym jeszcze dosadniej, gdy ruszyła do Twilfitt i Tatting, gdzie chciała zakupić już ostatnią potrzebną jej rzecz - nowe szaty. To właśnie tam wpadła na doskonale znaną jej twarz.

- O, cześć, Draco - powiedziała, gdy tylko go zauważyła.

Draco Malfoy stał do niej tyłem przed wielkim, drobiazgowo zdobionym lustrem z rozłożonymi rękoma, podczas gdy jakaś kobieta zdejmowała z niego miarę. Nawet nie widząc jeszcze jego twarzy, Aurora natychmiast rozpoznała jego blond, czasami niemalże białe włosy. Chłopak na dźwięk jej głosu odwrócił do niej głowę.

- Aurora? - powiedział z wyraźnym zaskoczeniem, tak, jakby Twilfitt i Tatting było ostatnim miejscem, w którym mogłaby się pojawić.

- Znasz mnie od zawsze i masz wątpliwości? - zapytała dziewczyna ze śmiechem, a wtedy jakaś kolejna kobieta wynurzyła się zza wysokiej, złotej lady, gotowa wziąć z niej miarę. Potem pojawiła się jeszcze jedna, ale tym razem Aurora dobrze ją znała.

- Dzień dobry - powiedziała grzecznie, naturalnie rozpoznając dobrze ubraną, dostojną kobietę, którą była matka Draco, Narcyza. Pomimo pogody miała na sobie elegancki, oliwkowy płaszcz, który Aurorze wyjątkowo się podobał; zawsze zazdrościła jej tych strojów.

- Och, Auroro, jak dobrze cię znowu widzieć - powiedziała z lekką radością w głosie, czego nie było widać po jej twarzy.

Aurora uśmiechnęła się, ponownie kierując wzrok na Draco. Znała go bardzo długo, a jego rodzice zdawali się ją lubić. Nie pochodziła co prawda z żadnej szanowanej rodziny czarodziejów z przodkami sięgającymi średniowiecza, ale Malfoyom podobały się trzy rzeczy: że była czystej krwi, że była Ślizgonką, i że jej rodzice byli dosyć ważnymi ludźmi w Ministerstwie, co podobało im się zapewne najbardziej.

Rodzice obojga próbowali ich zeswatać chociażby ze względu na czystą krew, jednak ani Draco, ani Aurora nie wykazywali żadnej chęci na jakiekolwiek uczucia inne niż przyjaźń - zatem w końcu dali sobie z tym spokój.

Draco wyszedł ze sklepu przed dziewczyną, lecz postanowił na nią zaczekać. Zaledwie kilka tygodni wcześniej dowiedział się czegoś, o czym nie powinien jej mówić, a jednak nie potrafił żyć z tym sam. Aurorę znał najdłużej, a to przypadkowe spotkanie jej na Pokątnej uznał za znak, by jej powiedzieć.

Gdy dziewczyna wyszła ze sklepu, ujrzała go natychmiast - Draco stał oparty o jedną z nielicznych nienaruszonych witryn, nerwowo pocierając palce.

- Czekasz na kogoś? - zapytała Aurora żartobliwie, poprawiając pasek od torby na swoim ramieniu.

- Na ciebie - odpowiedział bez zawahania. - Chyba muszę ci coś powiedzieć - dodał, rozglądając się wokół tak, jakby bał się, że ktoś ich usłyszy.

Unplanned Liars • Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz