Taka jak ja

9K 480 15
                                    

Ten dzień zaczął się tak jak każdy inny. Wstałam rano zrobiłam poranną toaletę i poszłam do lasu. Wiem, że Denis mi zabronił ale ja nie potrafię siedzieć w miejscu. Dzisiaj jest pełnia więc o północy i tak bym musiała tu wrócić. Mimo wszystko jeśli już wejdę do lasu nie można mi go opuścić do końca Pieśni. Lepiej nie ryzykować, że coś mnie w nocy zaatakuje, co prawda jest to zakazane w ten dzień ale pod warunkiem, że znajduję się w lesie. 

Dzisiaj las był jakiś nie swój. Zazwyczaj spokojny i cichy a teraz panował tu lekki bałagan. Może to z powodu nowego Alfy jednak nie powinno tak być. Podeszłam do jednego z drzew i zaczęłam nasłuchiwać, było bardzo niespokojne. Mówiło o potworze i tyranie, ostrzegało mnie przed nim. Coś tu nie gra musze znaleźć Denisa on na pewno wie co jest nie tak. On już poznał Alfę, będzie wiedział co jest na rzeczy.

Chciałam już biec do domu watahy ale nie przemyślałam jednego. Skoro tak źle mówią o Alfie to lepiej żeby mnie tam nie widział. 

Gdy stałam na środku lasu zastanawiając się co zrobić nie zauważyłam nawet, że ktoś mnie obserwuje.

-Potrzebujesz pomocy. -To znowu ta staruszka, czego ona tu jeszcze szuka nie powinno jej tu być. -Chcesz wiedzieć kim jest Alfa. - O kurwa.

-Chwila a ale skąd Pani to wie, nie powinno tu Pani być mogą zrobić Pani krzywdę. 

-Oj kochaniutka oni nic nie mogą mi zrobić, jestem taka jak ty. -No to dojebała...

-Mówiąc taka jak ja co ma Pani na myśli? 

-Wiem, że jesteś Księżycową ale ukrywasz to przed innymi, wie tylko ten chłopak prawda? Pochodzimy z tej samej rasy skarbie, mamy te same umiejętności.

-Myślałam, że w tym lesie niema więcej Księżycowych. -Coś mi tu nie grało, dlaczego ja nie spotkałam jej wcześniej?

-Ostatnią która się ujawniła była twoja matka. Uwielbiała ten las a jego mieszkańcy uwielbiali ją, bardzo szkoda, że tak skończyła, nie musiała tego robić. Często tu przyjeżdżała w sekrecie przed ukochanym, to dla tego ty tu teraz jesteś. Wiesz, że to bezpieczne miejsce z dala od ojca i czujesz się tu jak w domu. -Skąd ona to wszystko wie nikomu tego nie mówiłam.

-Mogę wiedzieć jak ma Pani na imię? Chciała bym wiedzieć jak mogę się zwracać. -Wydawała się naprawdę spoko może coś z tego będzie. W końcu nie będę jedyna.

-Belatrice skarbie ale mów mi Bel.

-Raissa, bardzo mi miło. Fajnie w końcu poznać kogoś takiego jak ja. -Nareszcie nie będę sama! -Powiedz mi Bel co ja mam zrobić. Nie wejdę na teren watahy bo Alfa się dowie a muszę porozmawiać z Denisem.

-Władasz naturą skarbie, wykorzystaj to! Poślij do niego zwierzęta niech doprowadzą go do ciebie. -To nie głupie, dlaczego ja na to nie wpadłam. -A gdy już skończysz przyjdź do mnie. porozmawiamy i poczekamy na Pieśń Księżyca.

-Dobrze niech tak będzie. Dziękuję bardzo i do widzenia!

Kiedy Belatrice poszła od razu wyjęłam kartkę z kieszeni i zaczęłam pisać wiadomość dla Denisa.

*Przyjdź jak najszybciej pod cmentarz. Spotkamy się pod tylną bramą. Bądź sam musimy porozmawiać , to ważne!*

Teraz tylko trzeba znaleźć kogoś kto to przekaże. Akurat pod drzewem rozłożył się lis. Usiadłam na ziemi i spokojnie zaczęłam przywoływać go gestem ręki. Zwierzę nie ufnie zaczęło podchodzić. Kiedy był już bardzo blisko zaczęłam delikatnie głaskać go po łepku i włożyłam do pyszczka kartkę.

-Zabierz to do wilków i przekaż becie -szepnęłam na co zwierzę popatrzyło na mnie ze zrozumieniem i zniknęło za drzewami.

Od razu udałam się na wskazane miejsce i usiadłam pod bramą czekając aż Denis się zjawi... 

__________

Troszkę dłuższy niż zwykle ale postaram się pisać właśnie takie!

Wena dopisuje haha

Następny rozdział będzie kontynuacją tego.



















Pieśń KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz