Rozdział 9

901 60 25
                                    


*Przed przeczytaniem tego rozdziału upewnij się, że przeczytałeś poprzednie. Dzięki*

W porę się obudziłam, ponieważ pociąg dojeżdżał już do stacji. Wzięłam swoje walizki i wysiadłam z PYCIĄGA (Jet Crew rządzi xD). Witaj piękny Sopocie! Wyczujcie ten sarkazm. Na stacji zauważyłam moich rodziców. Podbiegłam do nich i równocześnie ciągnęłam za sobą walizkę. Łatwo nie było. Wyściskałam ich za wszystkie czasy i ruszyliśmy do auta. Usiadłam z tyłu i po chwili odjechaliśmy z dworca.

-I jak było na obozie?- zapytała mama.

-Było ZA-JE-BI-ŚCIE!

-Aleksandro! Rozumiem, że jeszcze energia cię rozpiera, ale opanuj słownictwo...- odpowiedział tato.- Nie no, żarcik.

-Oj tatooo, ty śmieszku!

W czasie jazdy opowiedziałam rodzicom o tym jak spędziłam obóz. Nawet opowiedziałam im o Adamie. Próbowałam nie płakać, ale i tak uroniłam łezkę. Gdy dojechaliśmy do domu wyciągnęłam z bagażnika walizkę i weszłam do mieszkania. Skierowałam się w stronę swojego pokoju. Odłożyłam bagaż na bok i położyłam się na łóżku. Oj, brakowało mi go. Po krótkim namyśle postanowiłam zadzwonić do Wiktorii.

-Hejka Wiki! Czemu Cię nie było na obozie? Przecież miałaś przyjechać...

-Sorry, ale no wiesz, sprawy rodzinne i takie różne...

-Aha no okej. No to ja kończę Wikuś... Papatki!

-Poczekaj Ola! Możemy się dzisiaj spotkać o 18:00 przy naszej ławce w parku?

-No jasne.

Gdy skończyłam rozmawiać spojrzałam na zegarek. Jest dokładnie 16:00, więc mam jeszcze 2 godziny. Z palcem w du... znaczy w uchu się wyrobie. Wygodnie ułożyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.

*17:48*

Zerwałam się z łóżka jakbym ducha w śnie widziała. W sumie to nie wiem co mi się śniło, ale nigdy wcześniej tak się nie budziłam. Spojrzałam na zegarek i o mało co nie dostałam zawału. Jest 17:48! Chryste Panie, jak ja się wyrobie!? Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do szafy. Wyjęłam pierwszą lepszą koszulkę i ogarnęłam włosy. Do torebki włożyłam chusteczki, klucze, portfel i telefon. Wybiegłam z domu niczym stare babki gdy zobaczą promocje w Tesco. Kuźwa no nie zdążę. Gdy dobiegłam na miejsce zauważyłam Wiktorię, która siedziała na ławce. Usiadłam koło niej.

-Ola musimy pogadać... Wyprowadzam się jutro do Katowic.-powiedziała Wiktoria.

-Dobra, dobra. Nie baw się w Marcina Dubiela i powiedz o co chodzi.-odpowiedziałam.

-Ale ja na serio mówię. Jutro o 13:00 wyjeżdżam już z Sopotu. Teraz będę mieszkać w Katowicach. Rozumiem, że będzie nam ciężko się spotykać, ale musimy sobie jakoś poradzić. Będziemy rozmawiać na skypie, okej?

-No dobrze...-odpowiedziałam.

Wciąż nie dochodziło do mnie co się stało. Ciągle w głowie miałam słowa Wiki. Opuszczają mnie same ważne osoby. Jak nie Adam to teraz Wiktoria. To właśnie ona była moim oparciem. Pomagała mi gdy miałam problem, a teraz będę musiała radzić sobie z tym sama. Z rozmyślań wytrąciła mnie przyjaciółka.

-Sorki Ola, ale muszę już wracać do domu. Widzimi się jutro tutaj o 10:00, oki?
-No ok...-odpowiedziałam.

Siedziałam jeszcze godzinkę sama na ławce. W międzyczasie dzwonił do mnie Adam, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Ciągle wysyłał mi sms. Pewnie się o mnie martwi. Bywa. Powoli wstałam i skierowałam się w stronę domu. Przy okazji weszłam do marketu. Kupiłam wielkie pudełko lodów czwkoladowych, chipsy i cole. Najwyżej będę gruba, ale trzeba się jakoś odstresować. Od sklepu do domu mam jakieś 5 minut, więc jeśli pójdę szybkim krokiem za chwilkę powinnam być. Nie myliłam się. Pociągnęłam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. O fajnie, rodzice wybyli, więc mam telewizor dla siebie. Chyba z 20 minut wybierałam film. Ostatecznie zdecydowałam się na "Ośmioklasiści nie płaczą" i "The boy". Szykuje się niezły seans. Zasiadłam wygodnie w fotelu i włączyłam pierwszy film. W połowie filmu przyszli moi rodzice. Usiedli koło mnie i przyłączyli się do oglądania. Po 30 minutach był już koniec seansu. Teraz pora na "The boy". Chyba dzisiaj nie zasnę w nocy. To jest najstraszniejszy horror jaki widziałam. Facet, który wyreżyserował ten film musiał mieć nasrane w głowie. I to ostro.  Kilka razy się wystraszyłam. Narazie skończyły się te straszne sceny, aż tu nagle... JEB! Mój kochany tatulek jebnął soczystego bąka.

-Tatoooo!-krzyknełam równocześnie zatykając nos.

-No sorry Oluś... To z tych emocji.

Nie wytrzymałam smrodu i poszłam do swojego pokoju. Chwilę po mnie rodzice też zwinęli się do siebie. Tak się bałam po tym filmie, że nawet nie poszłam do łazienki. Umyję się jutro. Ubrałam pidżame i wskoczyłam pod kołdrę. Gdy już zasypiałam usłyszałam skrzypienie na korytarzu. Ja pierdziu... Zajebiście. Na pewno zasnę. Postanowiłam napisać do Adma.

Do: Adaśko❤
Mogę zadzwonić?

Od: Adaśko❤
Coś się stało!?😱

Do: Adaśko❤
No od razu jak pisze to coś się stało... Po prostu chce zadzwonić.

Od: Adaśko❤
No dobrze, dobrze. Złość piękności szkodzi😙😂 Już dzwonię ciuraczku😂💘

A ten jak zawsze musi srać emotkami. Odłożyłam telefon na szafkę obok i czekałam, aż Adam zadzwoni. Długo nie musiałam czekać, bo usłyszałam dobrze mi znany dźwięk przychodzącego połączenia.

-Hejo Oluś! Jak tam?-zapytał Adam.

-Słabo trochę...

-Czemu? Co się stało? Wbijam tam do ciebie!

-Heh dziękuję, ale nie musisz.

-Dobra, dobra mów co się stało.

-Po prostu moja jedyna przyjaciółka wyprowadza się do Katowic. Nie wiem jak ja sobie poradzę. To było moje jedyne oparcie... Nie mam ochoty już na nic...

-Spokojnie. Dasz sobie radę. Wierzę w Ciebie.

-Wiesz co Adaś? Ja chyba już kończę. Do jutra.-powiedziałam

-No okej, ale pamiętaj... Jak czegoś będziesz potrzebować to dzwoń do mnie.

-Dziękuję, jesteś kochany. Papatki Adaś.

Nie czekając na odpowiedź zakończyłam rozmowę. Ugh... Dlaczego mnie to wszystko spotyka. Jeszcze na dodatek za kilka dni mam urodziny i spędzę je bez Wiktorii i Adama. Fajnie.

😸😸😸😸😸😸😸😸😸😸😸😸
Raz, dwa, trzy psi psi! Długo mnie nie było, ale powracam ze zdwojoną siłą. Oczywiście muszę jakoś wynagrodzić moją nieobecność i przygotowałam dla was maratonik💖
#Dysortografia

Pozdrawiam
Sztefano💗💘

PS. Sorry za błędy😂

Medalion| NaruciakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz