Zazdrosny?

1.6K 73 16
                                        

Clarke

Po kilku godzinach spania wstałam i poszłam coś zjeść.

Byłam wkurzona na Bellamy'iego. Rozumiem, że się martwi i tak dalej, ale przesadził z tą uwagą.

Mogę rozmawiać z kim chce, a wcale nie śmialiśmy się głośno. Nie rozumiem go. Dlaczego to powiedział z takim wyrzutem?

Usiadłam obok Octavii.

-Czemu wstałaś??-zapytała zmartwiona.

-Ty też zaczynasz? -zapytałam z wyrzutem.-Wystarczy, że Bellamy bawi się w moją matkę.

-On się po prostu martwi o Ciebie Clarke. Nie możesz mieć mu tego za złe. Rozumiem, czasami może to denerwować, ale on to robi bo mu na Tobie zależy. Wiem co mówię.-opowiedziała uśmiechając się.

Zależy mu na mnie? Chwila,czy ja się nie przesłyszałam?

-Nie sądzę, żeby mu zależało na mnie. Jeszcze kilka dni temu nie mogliśmy na siebie patrzeć i sama nie wiem od czego to się zaczęło.-powiedziałam szczerze.

Naprawdę nie mam pojęcia czemu od samego początku skakalismy sobie do gardeł.

-Wy chyba oboje jesteście ślepi.-odpowiedziała zirytowana.

Nie wiedziałam o co jej chodzi i nie chciałam drążyć tematu.

-Pokłóciliśmy się kilka godzin temu.-powiedziałam.

Dziewczyna westchnęła.

-O co znowu?-zapytała

-Obwiniał się o to, że jestem ranna i oczywiscie zaczął tą swoją gadkę o pilnowaniu mnie. Wkurzyłam się. Później dodał coś co mnie wytrąciło z równowagi.-wytłumaczyłam, wzruszając na końcu ramionami.

-Co powiedział?-zapytała zaciekawiona.

-Że może nikt by nas nie zauważył, gdyby nie moje śmiechy z Murphy'm.

Octavia szeroko się uśmiechnęła.

-Jest o Ciebie zazdrosny...Przecież to oczywiste.-odpowiedziała nadal się szczerząc.

Szczerząc, bo zwykłym uśmiechem tego nazwać nie można.

-Co? Ty chyba się źle czujesz.-odpowiedziałam zdziwiona.

Blake jest o mnie zazdrosny?

To nie może być prawda.

-Pogadałabym jeszcze, ale muszę już wracać do obowiązków. Odpocznij.-odpowiedziała, puszczając mi oko.

-Dobrze.-powiedziałam,chociaż obie wiedziałyśmy, że i tak tego nie zrobię. Nie chciałam się z nią po prostu kłócić.

-Mówię poważnie. Bo wyśle po Ciebie mojego brata.-odpowiedziała.

Spojrzałam na nią rozbawiona, miała poważna minę. Mówiła to na serio.

-Jeszcze czego-odpowiedziałam wzburzona.

Dziewczyna posłała mi jeden ze swoich uśmiechów " i tak wiem lepiej" i odeszła.

Postanowiłam się trochę odświeżyć. Jeżeli naprawdę mam zamiar pójść spać , to muszę być czysta. Wzięłam ręcznik i poszłam nad rzekę. Niestety nie znaleźliśmy nigdzie żadnego szamponu , ani żelu. Dobrze, że chociaż ręczniki.

Ruszyłam w kierunku wody. Wzięłam ze sobą nóż- tak na wszelki wypadek. Obym nie musiała go używać. Po kilku minutach byłam na miejscu. Zdjęłam ubrania i weszłam do rzeki. Woda była trochę zimna, ale przyjemna. Trochę pływałam, nie zdążyłam do końca się wykąpać bo usłyszałam szelest liści.

Jeżeli to Ziemianin to zanurkuje, może mnie nie zauważy.

Schowałam się za skałami. Zobaczyłam znajomą twarz.

-Clarke czy to ty?-zapytał podejrzliwie brunet.

Widocznie zauważył moje ubrania. Czemu nie mógł przyjść ktoś inny. Ktokolwiek tylko nie on. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim teraz rozmawiać.

-Tak.-odpowiedziałam.

-Czy ty jesteś?...

-Nago? Tak. Mógłbyś podać mi rzeczy ,żebym mogła się jakoś ubrać.-zapytałam nieśmiało.

-Jasne, poczekaj.

-Jak na razie bez ubrań nigdzie się nie ruszę.-stwierdziłam.

-Aa no tak.

Zebrał moje ubrania. Zdjął buty i wszedł do rzeki.

-Wiesz za daleko wejść to ja nie mogę-powiedział.

-Ee no to jak my to zrobimy?-zapytałam zakłopotana.

-Wiesz to nie jest tak, że nie widziałem nigdy nago dziewczyny.-odpowiedział drapiąc się po głowie.

Zagryzłam wargę. Inaczej chyba nie wyjdę. Zaczerwieniłam się speszona.

-Może wejdę dla Ciebie do pasa? Nie chce mi się zdejmować ubrań, a spodnie podwinę.

-Okej.

Podeszłam wolno, zdając sobie sprawę z tego, że z każdym krokiem widać było co raz więcej. Trudno się mówi.

Spojrzałam na chłopaka, który starał się nie patrzeć na mnie, ale jakoś mu to nie wychodziło. Po chwili próbował patrzeć mi prosto w oczy. Właśnie... próbował.

Wreszcie po kilunastu dłużących się sekund stałam wprost niego i mogłam zabrać swoje ubrania. Od brzucha w górę, niestety wszystko było widać. Założyłam bluzkę, chłopak się odwrócił jakby nie mógł tego zrobić od razu i odszedł trochę, założyłam spodnie. Wreszcie byłam ubrana.

-Dzięki-rzuciłam.

-Nie ma sprawy, o takie przysługi możesz mnie prosić częściej.- powiedział, puszczając mi oko.

Przecież ja nadal jestem z nim pokłócona. Czemu w ogóle z nim gadam?

-Ja już będę wracać.-powiedziałam obojętnie.

-Jak sobie życzysz księżniczko.

can we surrender?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz