Co do wczoraj..

1.4K 75 30
                                        

Bellamy

Obudziłem się wcześniej niż zwykle. Uśmiechnąłem się mimowolnie na wspomnienia poprzedniej nocy. Blondynka nadal była we mnie wtulona. Mógłbym budzić się tak codziennie. Czułem jej oddech.

Wpatrywałem się w nią i myślałem nad tym, jakie mam szczęście, że ją poznałem. Na początku było nie zbyt ciekawie, ale z czasem staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Ale czy nadal nimi jesteśmy? Po tym kroku, chyba wiele się między zmieni. Niektóre zmiany są dobre, myślę ,że te będą jedne z nich. Zastanawiam się co znaczył ten pocałunek dla dziewczyny. Dla mnie ta chwila, była jedną z najpiękniejszych w moim życiu. Może to tylko puste słowa, ale naprawdę jedynie blondynka potrafi mnie tak uszczęśliwić. Miałem niby jakieś dziewczyny, ale wszystkie tracą znaczenie przy tej osobie. Czy ją kocham? To za mocne słowa,jak na razie. Jest mi bardzo bliska, dbam o jej bezpieczeństwo, myślę o niej bardzo często, ale na te słowa jest za wcześnie. Poza tym jak na razie nie wiem co to wczorajsza noc dla niej znaczyła. Chciałbym z nią być, lub po prostu być przy niej blisko. Kiedyś uważałem, że miłość jest przekoloryzowana. Jak można myśleć o jednej osobie przez cały czas? Dlaczego przekłada się własne życie nad jej? Byłem w błędzie. Wyśmiewałem te wszystkie zakochane pary. Byłem przekonany, że robią to wszystko na pokaz. Dopiero gdy spotkałem blondynkę zrozumiałem co to miłość. No może poza miłością do mojej siostry, ale to innny rodzaj. Blondynka zaczęła otwierać oczy.

-Dzień Dobry księżniczko.-powiedziałem, ziewając.

-Dzień Dobry.-odpowiedziała obojętnie.

Tak wyglądała nasza cała rozmowa. W ciągu dnia zamieniliśmy tylko kilka zdań. Dziewczyna sprawiała wrażenie zamyślonej, nieobecnej. W końcu nie wytrzymałem i powiedziałem.

-Co do wczoraj...-zacząłem, drapiąc się po głowie.

-Zapomnij. -odpowiedziała szybko.

Zobaczyłem obojętność na jej twarzy, jakby to co się stało ją nie obeszło. Wczoraj zupełnie inaczej zareagowała na to wszystko.

Czy ja nie zasługuje na miłość? Wiem, że nie zasługuje na Clarke. Będę musiał jakoś żyć w tej przyjaźni, bo po słowach blondynki zrozumiałem, że żałuje tego co się wydarzyło. Co sprowadza się do tego, że nic do mnie nie czuje. Czułem się okropnie. W jednej chwili wszystko było mi obojętne, czułem pustkę. Czy tak wygląda złamane serce?

Oszukiwałem się. Taka osoba jak ona, w życiu nie mogłaby być z takim kimś jak ja. Nie jestem rycerzem, którego ona potrzebuje. Może powinienem się z tym pogodzić? Pozostaniemy przyjaciółmi, chociaż co do tego mam wątpliwości. Czy jednym egoistycznym ruchem zniszczyłem naszą relację?

***

Minęły trzy dni od tego zdarzenia. Ani ja ani blondynka nie wyrywamy się do rozmowy. Poza kilkoma zdaniami dziennie, nie odzywamy się z zbytnio. Staram się zapomnieć o niej, w ten sposób. Jednak coś mi w tym przeszkadza. Wszystko co się stało. Każdy gest. Każde słowo. Każdy uśmiech. Każdy moment, w którym czułem , że tylko ta dziewczyna mnie rozumie. Każde chwile spędzone z nią. Wszystko pojawiało się w mojej głowie. Pojawiało się w snach. Była pierwszą myślą po przebudzeniu i ostatnią przed snem.Starałem się sprawić , aby wspomnienia o Clarke nie przywoływały u mnie żadnych emocji, bez efektów. Będę potrzebował czasu, jednak utrudniała mi sytuacja w jakiej się znajdowałem.

Kończyły nam się zapasy. Oboje wiedzieliśmy co to oznacza, powinniśmy wrócić na trochę i rozpocząć znowu poszukiwania. O ile blondynka znowu będzie chciała... Po tym co się wydarzyło nie byłem już taki pewny, czy chce kontynuować wyprawę.

Pod bramą Murphy przywitał nas radośnie.

-Są i nasze gołąbeczki.-powiedział uśmiechnięty. Zobaczywszy wyraz naszych twarzy, jego uśmiech zmienił się w podejrzliwy wzrok.- Co znowu zrobiłeś nie tak?- zapytał

-Spytaj ją. Ja nie mam ochoty z nikim gadać..Zaraz się będę zbierać i znowu wyruszam.

-Wyruszamy.- poprawiła mnie blondynka.

Poszedłem uzupełnić zapasy. Obóz dobrze dawał sobie radę bez nas. O dziwo nad wszystkim panował Murphy. Zdziwiłem się pozytywnie. Wracając zobaczyłem stojącą Clarke i Wells'a. Usłyszałem swoje imię w ich rozmowie, postanowiłem podsłuchać trochę więcej. No co? Byłem bardzo ciekawy.

-Nie możesz ryzykować dla niego życia.-mówił Wells

-Jak na razie było spokojnie.-odpowiedziała.

-Martwię się o Ciebie Clarke.

-Nie mogę zostawić Octavii...ani jego.

-Czujesz coś do niego?-zapytał otwarcie.

-Czy to ważne?-zapytała

-Tak, bo jeśli narażasz siebie dla kogoś na kim Ci nie zależy, to to nie ma sensu.

-Zależy mi na nim, to mój przyjaciel.

Czemu tak bardzo zabolało mnie to słowo? Postanowiłem więcej nie słuchać, bo to i tak z mojej strony nie było miłe. Myślałem dużo nad wszystkim i doszedłem do wniosku, że dopóki nie znajdę mojej siostry nigdy tu nie wrócę. Nie mam już po co, dla kogo. Odwróciłem się i poszedłem w stronę bramy.

Clarke

-Znowu zamierzasz z nim odejść?-zapytał Wells.

-Tak.-odpowiedziałam pewnie.

-Clarke powiedz mi co do niego czujesz, inaczej Ci nie odpuszczę.

-To skomplikowane. Wells muszę już iść. Jeszcze się zobaczymy.-powiedziałam, przytulając go mocno.

Poszłam w stronę swojego namiotu, ponieważ musiałam wziąć z niego kilka rzeczy. Wchodząc zauważyłam kartkę leżącą na moim łóżku.

Droga Clarke.

Piszę to już po raz setny i mam nadzieję, że już ostatni raz. Nie powinnaś się dla mnie narażać. Nie jestem tego wart. Zostań bezpiecznie w obozie. Właściwie, tutaj też nie jest bezpiecznie, ale nie to chciałem poruszyć w tym liście. Chciałbym Ci powiedzieć tylko ,że mógłbym być z każdą. Mógłbym. Tylko, że każda nadal nie jest Tobą. Odchodzę. Dopóki nie znajdę Octavii, nie wrócę. Może nigdy mi się nie uda, ale przynajmniej umrę kiedyś ze świadomością, że zrobiłem wszystko, że chronić moją siostrę. Nie mógłbym żyć tutaj, z myślą, że moja siostrzyczka gdzieś tam cierpi, a ja nic nie robię. Dlatego chcę żebyś wiedziała, że nie żałuje poznania Ciebie. To z Tobą spędziłem najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pomimo, że na początku byłaś bardzo denerwująca (i nadal jesteś), nie żałuje. Nie żałuje nawet tego ,że Cie pocałowałem. No, może trochę. Inaczej sobie to wszystko wyobrażałem po tym zdarzeniu, ale to nic. Byłem zbyt naiwny. Mimo wszystko, przepraszam Cię za bycie dupkiem. Mam nadzieję, że kiedy przeczytasz ten list, będę już daleko. Nie chcę cię już narażać, zajmij się wszystkimi.

Bellamy

Czytając ostatnie zdanie, rozpłakałam się na dobre. Bellamy chciał odejść. Mój Bell odejdzie i już nigdy go nie zobaczę. Wybiegłam z namiotu, Bellamy żegnał się z Murphy'm. Odwróciłam się, ze łzami w oczach. Nie chciałam patrzeć, jak kolejna osoba, którą kocham odchodzi na zawsze.

Dziękuję za wszystkie komentarze i głosy, które bardzo motywują do pisania! Xo xo

can we surrender?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz