Murphy jest znudzony

1.6K 72 35
                                    

Bellamy

O świcie jak zwykle wybrałem się na polowanie. Wziąłem ze sobą tylko Murphy'ego ponieważ, wszyscy byli zajęci.

John był zadowolony wizją opuszczenia obozu,  choćby na chwilę. Uważał, że ostatnio wieje nudą. 

Wybraliśmy się w głąb lasu, szukając jakichkolwiek zwierząt do upolowania. Pomimo, że jesteśmy na Ziemi od kilkunastu dni, to i tak za każdym razem widząc to wszystko po prostu mi zapiera dech. 

Słońce świeciło niesamowicie mocno, pomimo wczesnej godziny. Ptaki śpiewały, poza tym podczas marszu towarzyszyła nam cisza, co było w ogóle nie podobne dla John'a. Może się nie wyspał, to był tłumaczyło jego braki chęci do rozmowy. Mijaliśmy wiele kwiatów, zatrzymałem się nawet, żeby jednego z nich powąchać. Ten zapach nadal mnie zadziwia, ponieważ na Arce nic nie pachniało równie pięknie. Wiatr kołysał trawą, wszystko było takie spokojne. Przyroda budziła się do życia. Po kilkunastu minutach usłyszałem głos zmęczonego Murphy'ego.

-Dzięki za wyrwanie stamtąd. Ostatnio nic nie dzieje. Ty jesteś zajęty swoją Clarke...-powiedział , przecierając oczy.

-To nie prawda.-odpowiedziałem.-Poza tym nie jest "moja".

Chociaż chciałbym.

-To tylko kwestia czasu. Boże,oboje jesteście tacy ślepi. Chyba nie zauważyłbyś , że ona coś do Ciebie czuje , nawet jakby miała to wypisane na czole. Aż mi was szkoda.-odpowiedział szybko.

Byłem z przodu, więc umyślnie odsłoniłem gałąź tak, aby w powrotnej drodze zahaczyła o twarz John'a. Mój plan się powiódł.

-Ała, a to za co? -odpowiedział zirytowany.

Zacząłem się śmiać.

-Musi być zawsze powód?  Aż mi Ciebie szkoda.-odpowiedziałem ,naśladując jego głos.

-Bardzo zabawne, żarty na twoim poziomie Blake.-

-Wracając do tematu. Mógłbyś sam sobie znaleźć jakąś dziewczynę.

-Odpada. Każda ładna jest zajęta, a nie będę obniżał swoich standardów.- odparł ze swoim uśmieszkiem na twarzy.

-Zawsze możesz poczekać na powrót Arki, na pewno tam kogoś sobie znajdziesz.-powiedziałem wzruszając ramionami.

-Kwestia tego kogo znowu wyśle ten stary piernik. Na samą myśl o nim mi niedobrze.

Wzdrygnąłem się na wspomnienie o kanclerzu. Miałem nadzieję, że kula jakimś cudem go nie zabiła. Zrobiłem co musiałem, jednak niespecjalnie podobała mi się wizja mnie jako mordercy. Miałem tylko nadzieję, że Clarke mi to wybaczy. Oby mnie nie oceniła, przez pryzmat tego co zrobiłem.

-Stary co z Tobą? Tak się zamyśliłeś na temat starego Jahy? A może ja o czymś nie wiem? -zapytał rozbawiony.

-Ja...zrobiłem coś, żeby dostać się z wami na statek..-zacząłem zdenerwowany.

-Wyprowadź mnie z Tego błędu i powiedz, że nie łączyło Ciebie nic z Jahą...

-Pojebało cię?? Nie,fu i w ogóle o czym ty myślisz. Postrzeliłem go.-odpowiedziałem szybko zniesmaczony.

-Co za ulga, nawet sobie nie wyobrażasz. Nienawidzę tego gościa, a ty jesteś moim kumplem więc jakoś tak by było niezręcznie..

-Skąd Ci w ogóle to przyszło do głowy? To jest takie obrzydliwe. Dobra zapomnij,  nie chce znać odpowiedzi.

-Tyko żartowałem , ale skoro tak się zbulwersowałeś to może i jest coś na rzeczy.-odpowiedział płacząc ze śmiechu.

-Przestań się śmiać, to poważna sprawa.- trochę mi się udzielił jego humor, bo wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem.

-Widzisz jednak moje żarty Cię śmieszą! Są dobre, nie to co te twoje niewypały z gałęziami.-powiedział ze skrzyżowanymi rękami.

-Taa.-chciałem coś jeszcze dodać, ale zobaczyłem coś co zwróciło moją uwagę. W oddali zauważyłem unoszący się dym u góry.- Też to widzisz czy mam halucynację?- zapytałem

-Co? Clarke Ci się objawiła? Nie, stary rozczaruje Cię, ale to tylko wytwór Twojej wyobraźni.

-Murphy mówię poważnie.-odpowiedziałem szybko.

-Ja też.

-Spójrz trochę w górę, tam w oddali.

-Co tam się stało? Czyżby stary piernik wrócił wcześniej, bez zapowiedzi? 

-Być może. Moglibyśmy zwołać więcej osób, ale wolę to sprawdzić szybciej.

Pobiegliśmy szybko w stronę unoszącego się dymu. Po kilku minutach zobaczyliśmy coś , co nas bardzo zdziwiło. Była to stara, nieco poturbowana rakieta. Ktoś przybył z Arki. Oby to nie był wysłannik Jahy, żeby mnie zabić. Ale to chyba nie miałoby sensu. Mój umysł płatał mi figle. W końcu udało nam się otworzyć wejście do maszyny. Zobaczyliśmy tam zwykłą dziewczynę. Była trochę ranna, więc wspólnie postaraliśmy się ją delikatnie wynieść z rakiety. Murphy był lekko rozkojarzony. Cały czas wpatrywał się w dziewczynę, jakby była jakiś cudem. Owszem była ładna, ale nic specjalnego. Mówisz tak, bo podoba ci się Clarke.  Siebie samego nie oszukam, niestety mój umysł miał rację. Dziewczyna ostatkiem sił wyszeptała jedno słowo.

-Radio.-powiedziała, po czym zemdlała na dobre.

Muprhy wszedł  z powrotem do rakiety i wyjął urządzenie, o którym mówiła dziewczyna. Miałem nadzieję, że to pomoże skontaktować się z Arką. Niestety radio było uszkodzone, przez lot. Oby ktoś umial to naprawić. Z drugiej strony obawiałem się skontaktowania z nimi ,z powodu tego co zrobiłem wcześniej. Trudno, najwyżej odejdę z obozu. Nie mogę być na tyle samolubny żeby narażać wszystkich kosztem siebie. Pełen nadziei i nieco przerażony wracałem z John'em, który niósł dziewczynę do obozu.

Jak wam się podoba kolejny rozdział? Jak myślcie, co to za dziewczyna w rakiecie?  ;)) Dzieeekuje za głosy i komentarze, xo xo 💜

can we surrender?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz