9

1.8K 70 2
                                    

Cristiano P.O.V // Stadion Bernabèu; mecz; osiemdziesiąta dziewiąta minuta  //

Jakbyście zareagowali, gdyby jakiś palant kręcił się przez dziewięćdziesiąt minut koło waszej dziewczyny? 

Zjadało by was od środka. Teraz to zżera, ale mnie.

Chciałem podejść do tego całego Paulo i mu grzecznie wytłumaczyć, żeby sobie odpuścił te końskie zaloty do Jennifer, ale nie zrobię tego na oczach osiemdziesięciu pięciu tysięcy osób, nie? 

Z kolei mnie, uczepiła się dziewczyna z Juventusu, z którą pożarła się Jenny. Mała sobie grabi i to baaardzo, ale ignoruję ją na tyle ile mogę.

// TS //

Wychodzę już ubrany z szatni razem z Gareth'em i Ramos'em. Przechodzimy obok szatni dziewczyn i słyszymy pisk oraz huk. Bez zastanowienia tam wchodzimy. 

Jennifer trzyma Kate za szyję a drugą dłoń ma zaciśniętą w pięść i trzyma ją uniesioną w górze. Podchodzę do Morgan i odciągam ją od dziewczyny. Wyrywa mi się, kurwa, nie utrzymam jej sam.

- Bale! - Krzyczę do chłopaka aby mi pomógł. Sergio zajął się tamtą dziewczyną. 

- Spokój! - tym razem krzyknął Ramos. Gdy rzekomo się tak stało, mężczyzna kontynuował - gadać, o co poszło? 

- Niech się zbliży do Crisa, a ją zabije gołymi rękoma. Gdybyście nie przyszli, to już by ją robaki wpierdalały. - Kate popatrzyła się na mnie i zaczęła pożerać wzrokiem. Nie uszło to uwadze mojej dziewczyny i kopnęła ją w brzuch. - Nie patrz się tak kurwo. U ciebie w drużynie Cie nie chcą? - Jasna cholera, nóg jej nie zablokowaliśmy...

- Gareth, wychodzimy. Zaprowadzimy ją do auta, a później wrócę się po torbę.

// TS //

- Ty zdziczałaś chyba. Co w Ciebie wstąpiło, Jennifer? - pytam się kobiety siedzącej obok mnie w samochodzie. 

- Jeśli coś jest moje, to nie pozwolę, żeby mi to zabrano. To co widziałeś to było minimum. Dobrze, że byliście we trójkę bo sam byś mnie nie utrzymał. - zatrzymałem się pod drzwiami mojej willi i zgasiłem Bugatti po czym wysiadłem. Wszedłem do domu razem z Jennifer i zastałem tam całą kadrę. 

- No chyba kurwa nie. Libacje alkoholowe to u Marcelo. A poza tym ja i Jenny nie pijemy. 

- Jak to? - Biedny Raphael...

- Nie chcę skończyć jak mój ojciec.

- A ja, jak moja matka. Po za tym, muszę odebrać auto z warsztatu i pojechać po Juniora. - Na śmierć zapomniałem...

Wbiegłem po schodach na górę do pokoju i otworzyłem szufladę w poszukiwaniu kluczyków. Nie znalazłem ich, więc poszedłem do drugiego pokoju. Chciałem otworzyć drzwi, ale ktoś był w środku i chciał wyjść więc pocałowałem drewnianą powłokę. Złapałem się za twarz i poczułem jak czerwona ciecz, spływa po mojej dłoni.

- Cris, przepraszam. Nie chciałam...

- Nic się nie stało Jenny. Wybaczam. - odpowiedziałem i dotknąłem lewej brwi.

- Jak nic, masz rozcięty łuk brwiowy. Chodź.

Jennifer P.O.V

- Gotowe. Zostanie blizna, przepraszam. - opatrzyłam ranę chłopaka, pocałowałam w policzek i przytuliłam się do Crisa.

- No już Ci wybaczyłem przecież, nie przepraszaj. - powiedział pół-szeptem i ucałował w skroń po czym kontynuował. - mogę jechać z tobą? - mruknęłam ciche "tak" i wyszłam z łazienki.

 Po drodze zgarnęłam kluczyki od Mercedesa i Lamborghini po czym wyszłam z domu i zamknęłam go na klucz. 

- Łap. - powiedziałam i rzuciłam Crisowi kluczyki od auta, na punkcie którego ma bzika.

// TS //

Wyjeżdżam z warsztatu moim ulubionym samochodem. Mrugam światłami Crisowi, że możemy jechać po Juniora. Wjeżdżamy na autostradę i gnamy przed siebie. Kocham szybkość, kocham szybkie samochody. Wszystko co ma związek z motoryzacją jest dla mnie odskocznią, od codzienności. Po godzinie szybkiej jazdy docieramy pod dom Dolores. Ledwo co wysiadłam z auta zobaczyłam jak biegnie do mnie Junior.

- Mama! 

- Cześć mały. - wzięłam chłopca na ręce i przytuliłam, całując w czółko. 

- Co ci się stało pod okiem? 

- Mały wypadek w pracy. Idź przywitać się z tatą. - odstawiłam malucha na ziemię i patrzyłam jak biegnie do ojca. 

••••••••••••••••••
* rozdział poprawiony *

Wyjątkowa ||CR7|| ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz