Rozdział 18.

2K 74 7
                                    

Zamarłam w bezruchu. Sylwek , Sylwek , Sylwek! Co za nieodpowiedni moment! Patrzyłam w jego szare oczy lustrując słodki uśmiech na twarzy. Zupełnie nie świadomy tego co przed chwilą robiłam. Boże , jak mit teraz głupio. Nasze spojrzenie było krótki choć dla mnie trwało wieki.

- Aniela , wsiadaj. - powiedział kiwając głową w geście zachęcającym. Przełknęłam ślinę i wolnym ruchem ruszyłam w stronę pasażera. Okrążyłam samochód. Boże. Pachnę seksem i w dodatku nie mam nic pod sukienką. Jestem wyczerpana i można ode mnie wyczuć woń męskich perfum. Nieszczęście. Wielkie nieszczęście. Wsiadłam do auta i zamknęłam drzwi.

- Cześć Sylwek. Możesz uchylić okno? - spytałam delikatnie się uśmiechając. Nie mogłam mu odmówić , Bóg wie co by sobie pomyślał. Może nie chciał by już spędzać ze mną czasu? Nie mogłam mu odmówić , po prostu nie mogłam.

- Jasne, wszystko dobrze? - zapytał zaniepokojonym głosem gdy odsunął szybę. Choć trochę powietrze wpadające do wnętrza auta zamaskuje mój smród.

- Tak tak , tylko chciałam złapać świeżego powietrza. - skłamałam uśmiechając się do niego. Sylwek. Słodki i ogromnie przystojny. Dziś wyjątkowo bardziej niż ostatnio.

- Co tutaj robisz? - spytał włączając się do ruchu. Co mam mu powiedzieć? Dziś wyjątkowo jest w dobrym humorze , niestety mój się zepsuł. Nie patrząc na niego odparłam :

- Byłam u ciotki. Musze wymienić jej pieniądze. Pasowało by mi gdybyś podrzucił mnie do kantoru. - skłamałam uśmiechając się fałszywie do niego. Co chwilę patrzył na mnie z uśmiechem. Tym słodkim uśmiechem , którego mi brakuje. O którym nie myślałam podczas seksu z Markiem. Czuję się jak zwykła suka kłamiąca na każdym kroku. Fałszywa suka.

- Spoko , może być. I tak mam po drodze. - oznajmił skręcając w lewo. Boże , dobrze że nie wyczuł moich kłamstw. - Wiesz , zasunę szybę bo coś cuchnie. Pewnie znowu ktoś wypuścił jakieś obrzydlistwo na zewnątrz. - dodał po chwili zaciągając się powietrzem. Tylko nie to , tylko nie to... Wyczuł. Jak Boga kocham wyczuł.

- Ja nic nie czuję. Może przez podrażniony nos. - powiedziałam przełykając ślinę. Jedź szybciej!!! Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. Udawaj jakby nigdy nic się nie stało. Nie może dowiedzieć się prawdy , po prostu nie może. Skręcił w prawo. 100 metrów dalej jest kantor. Moje zbawienie. W końcu zajechał na parking i zatrzymał auto. Spojrzał w moje oczy z niewielkim uśmiechem na twarzy.

- Coś mało mówna jesteś. Na pewno wszystko w porządku? - spytał a mnie zakulo serce. Martwił się o mnie. Pytał co się dzieje , a ją nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Kłamałam jak fałszywa suka i to prosto w oczy. Nie nawidze się za to.

- Jestem tylko zmęczona. Nic się stało. - odparłam próbując by brzmiało to jak najprawdziwiej. Dodałam do tego uśmiech i po chwili przesunęłam się do niego całując delikatnie i czule w usta. Odwzajemnił pocałunek tak delikatnie jakby wiedział że coś przed nim ukrywam.

- Do zobaczenia wieczorem. - rzuciłam krótko na pożegnanie i otworzyłam drzwi. Wysiadajac machnęłam ręką i ruszyłam w stronę kantoru. Stał jeszcze przez chwilę po czym usłyszałam warkot silnika. Odjechał. Odetchnęłam z wielką ulgą czując jak łzy napływają mi do oczu. Nigdy nie będę mogła z nim być. Za każdym razem gdy będę patrzyła w jego oczy będę widziała w nich siebie. Zwykłą małą kurwe. Okropne uczucie. Świadomość własnej winy , kłamstwa i zepsucia. Bo jestem zepsuta. Od środka i z zewnątrz. Czuje jak moje ciało gnije od środka a umysł upada nie mogąc się już podnieść. To boli bardziej niż utrata dziewictwa. Podeszłam do okienka. Po drugiej stronie siedział znudzony monotonią życia mężczyzna po 40. Nie zwrócił nawet uwagi , że ktoś czeka na wymianę pieniędzy. Okulary prawie spadały mu z nosa gdy coraz bardziej pochylał się nad gazetą by coś przeczytać. Dopiero gdy odchrząknęłam wyłonił głowę z gazety. Pierwsza jego reakcja - mierzenie mnie wzrokiem. Pewnie robił to zawsze gdy młoda i piękna kobieta podchodziła do okienka. W jego wieku już nie mógł liczyć na baraszki z żoną , o ile ją ma.

- Dzień dobry, chciałam wymienić euro na polskie pieniądze. - powiedziałam smutnym głosem. Spotkanie z Sylwkiem odbiło mnie do końca. Wyciągnęłam z wewnętrznej kieszonki płaszcza pieniądze i położyłam na blacie pomiędzy okienkiem. Mężczyzna spojrzał to na mnie to na banknoty.

- Czemu tak młoda i piękna dama ma taki smutny głos? - zapytał lekko zachrypniętym głosem zabierając pieniądze. Wyczuł że coś jestnie tak. Na pierwszy rzut oka widać że szczęśliwa to nie jestem. Hamowałam łzy jak tylko się dało. Nie będę płakała przed obcym mężczyzną , on nie zrozumie.

- Życie , proszę pana. - rzuciłam krótko patrząc jak przelicza polskie banknoty w ręku.

- Życie z taką fortuną nie może być ciężkie. - powiedział podając mi pieniądze. Mylisz się tak bardzo się mylisz. Nie oceniaj ludzi po wyglądzie i pieniądzach bo nigdy nie wiadomo jaką ta osoba ma rodzinę... Wzięłam od niego kasę i schowałam do kieszonki. - Do widzenia. - powiedziałam i odeszłam od okienka. Nikt nie zna prawdy o mnie i moim życiu. Tylko ją wiem jak jest na prawdę. Co robię by przetrwać , by zdobyć najcenniejszą rzecz na tym świecie. Pieniądze są moim ratunkiem, bez nich nie będzie już nic. Nawet nie wiem ile mi dał. 500 razy 4 złote wychodzi... 2000? Chyba tak. Teraz mogę spokojnie zapłacić rachunki i kupić jedzenie. Muszę jeszcze zaopatrzyć Adasia w jakieś ubrania , bo zbliża się koniec roku i musi ładnie wyglądać. Ruszyłam w stronę ulic handlowych. Myśli nie dawały mi spokoju. Jest 15 , a o 18 mam być w domu publicznym. Kolejna sprawa nie dająca mi spokoju. Grzesiek. Modle się by nie było go dziś. Jaką będzie jego reakcja gdy mnie zobaczy? Czy Bartek wyleje mnie z roboty przez to , że nie przesiedziałam z Grześkiem wyznaczonego czasu? Z kasą mogę się pożegnać , ale jutro przecież dostaje wypłatę. Boję się jego rekacji. A jeśli nie dojdzie do dostawy towaru tak jak wspomniał Grzesiek? Czy wtedy całą winę zrzuci na mnie? Boże , w co ją się wplątałam. Odetchnęłam głęboko i weszłam do sklepu z odzieżą dla dzieci. Krążyłam po sklepie szukając czegoś odpowiedniego. W końcu pomiędzy wieszakami znalazłam ciemne spodnie akurat pasujące długością i rozmiarem na Adasia. Do tego w komplecie jest biała koszula prawdopodobnie w tym samym rozmiarze. Ładne , bardzo ładne. Już widzę w tym Adasia. Biorę to. Wzięłam wieszak do ręki i ruszyłam do kasy. Zapłaciłam za komplet 50złotych. Niby drogo jednak na Adasia mogę wydać wszystko , byle by miał to czego ja nie mogłam dostać. Ekspedientka zapanowała ciuchy do torby i podała mi. Wzięłam resztę i wyszłam że sklepu. Kolejny sklep który odwiedzilam to drogeria Rossman. W niej kupiłam sobie słodkie perfumy , trochę kosmetyków do ciała i wosk do golenia. Pilingami do ciała chciałam zmyc z siebie smród seksu i myśli o sobie. Ciężko jest to zamaskować ale kremy i balsamy choć na chwilę dają mi poczucie , że jestem tylko zwykłą dziewczyną. Po drodze do domu zrobiłam zakupy. Podstawowa żywność , przeważnie szynki i serki , by Adaś miał dobre śniadanie i kanapki do szkoły. Sama zjem na dzień tylko 2 zupki chińskie i to mi wystarczy. Nie dbam o to ile jem , ale martwię się że kiedyś wpadne w anoreksje. Nie mogę dużo jeść. Stres i nerwy na to nie pozwalają. Z torbami szłam do domu. Jeden samochód nie dawał mi spokoju. Tym razem nie czerwone Audi ani czarny mercedes. Biały Seat często przejeżdżał obok mnie. Kierowcy niestety nie widziałam. Przyciemniane szyby. Lans. Przestraszyłam się gdy zatrąbił kilka metrów przede mną. Debil. Mam chore myśli , że to Grzesiek mnie śledzi. Boję się teraz iść do domu. Co jeśli to on? Mam iść do domu czy nie?! Jeszcze kilka metrów i będę przed swoim domem. Auto znów jechało za mną, zupełnie jakby robił kółka ulicami. Gdy znów mnie mijał tym razem powoli i dość blisko chodnika starałam się nie patrzeć na szybę. Bądź naturalna , nie zwracaj uwagi na ten samochód. Nie rzucaj podejrzeń. Z podniesioną głową i wzrokiem wbitym przed siebie szłam dalej. Serce waliło mi jak oszalałe , dłonie pociły się. Boże , oby tylko sie nie zatrzymało. Auto w końcu mnie wyminęło. Przy okazji ja minęłam swój dom. Gdy białe auto zniknęło za rogiem szybko zawróciłam do swojego domu. Biegiem pokonałam odległość z chodnika do furtki i szybko wbiegłam do domu. Rzuciłam torby na podłogę i podbiegłam do okna. Odsłoniłam troszeczkę firanke i wyjrzałam przez okno na ulice. Samochód powoli jechał drogą, na szczęście nie zatrzymał się przy moim domu. Odetchnęłam z ulga gdy...

-Co robisz Anielko? - wyrwał mnie głos Adasia. Podskoczyłam do góry łapiąc się odruchowo w miejsce gdzie mam serce. Złapałam kilka głębszych wdechów. Kiedyś umrę na zawał. Na prawdę.

Okruchy życia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz