Rozdział 25.

1.1K 76 10
                                    

Poczekałam aż Adaś wsiądzie do auta. Kiedy siedział już na tyle, zapięty pasami sama wsiadłam do przodu. Zamknęłam drzwi i zapięłam się pasem. Wole bezpieczeństwo. Spojrzałam na Sylwka uśmiechając się do niego. Był to znak , że może już jechać. Oczywiście odwzajemnił mój uśmiech i ruszył spokojnie, nie tak jak przeważnie z piskiem opon.

Jedziemy teraz do niego. Zdążyłam się wcześniej spakować tak jak i Adasia. Zostawiliśmy rzeczy u niego , rozpakowaliśmy i pojechaliśmy po mojego braciszka i oto wracamy z powrotem do Sylwka. Jest już 13 ,a o 18 mam być w burdelu. Czy ten czas musi tak zapierdalać? Jeszcze nie wiemy co zrobimy z Adasiem. Samego nie możemy go zostawić w domu. Może jakaś sąsiadka zgodzi się z nim zostać , bo oczywiście mój kochany Synuś nie chce bym była sama w pracy. Po jedno to dobrze , a po drugie troche nie. Nie chcę być sama w burdelu , ale nie chcę tez zostawiać Adasia. To wszystko jest takie pomieszane i skomplikowane , że nie długo głowa mi eksploduje od tych myśli.

Skręciliśmy w lewo i niestety musieliśmy czekać na światłach. Patrzyłam na Sylwka. Nie wiem , ale lubie patrzeć jak kieruje. Jest wtedy taki skupiony i spokojny. W końcu zorientował się , że na niego patrzę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Ta szarość. Ogarnęła mnie całą. Te oczy , które były tak normalnie nienormalne. Samym wzrokiem potrafił unieść moje kąciki ust do góry. Jeszcze ten uśmiech. Delikatny , nie zdradzający nic poza spokojem jego ducha. To takie skomplikowane. Ale piękne zarazem. Jeszcze te jego włosy , które chciała bym dotykać co dziennie. Czarne , ustawione jak zwykle do góry. Cud nie chłopak.

Z tego zapatrzenia , nie zwróciliśmy uwagi kiedy zrobiło się zielone światło. Znów ruszył. Oczywiście jechał spokojnie. Wiedział , że jedzie z dzieckiem inaczej pruł by 120.

Mijaliśmy ulice , różnorodne sklepy aż w końcu byliśmy przed jego domem. Ahh… Ciekawe jak to jest mieszkać samemu. No , teraz już nie samemu , choć jeszcze nie wiem na jak długo u niego zostaniemy. Wiem , że musze coś zrobić z Adasiem… tylko jeszcze nie wiem co.

Wysiadłam z auta i otworzyłam drzwi by dostać się do braciszka. Odpięłam jego pasy i wypuściłam z auta.

- To jest nasz nowy domek. Podoba ci się? – spytałam patrząc w jego niebieskie oczka. Rozejrzał się dookoła po czym pokiwał kilka krotnie głową.

- Mama też z nami będzie? – spytał. To jeszcze dziecko. Nie rozumie poważnych słów , więc musiałam także okłamać jego.

- Mama z tatą wyjechali na jakiś czas. Na razie będziemy mieszkali sami , dobrze?

Znów pokiwał głową. – Więc idź do drzwi , a ja wezmę twój plecaczek. – dodałam po czym wzięłam plecak z tyłu i zamknęłam drzwi czerwonego Audi. Adaś szedł powolutku do drzwi mieszkania , a ja kroczyłam za nim z Sylwkiem.

- Ej , on jest podobny do ciebie. – stwierdził po chwili. Spojrzałam na mojego braciszka , a potem na Sylwka. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Wiem tylko , że oczy ma jak ojciec.

- Serio? – spytałam uśmiechając się delikatnie.

- Serio , serio. – przyznał  - Stań z nim przy lustrze , to sama tak stwierdzisz. – powiedział z delikatnym uśmiechem. Kurde , chyba musze tak zrobić.

Sylwek otworzył nam drzwi i wpuścił Adasia przodem , a potem mnie. Na końcu zamknął drzwi. Ściągnęłam Adasiowi buty po czym nakazałam by poszedł do salonu. Postanowiliśmy , że tam będzie spał. Kanapa jest rozsuwana i miękka. Tam też zostawiliśmy jego zabawki , przynieśli poduszkę i kołdrę. Taki jego pokój , bo przecież z nami nie będzie spał.

Sama ściągnęłam buty i ustawiłam je obok mojego braciszka. Poczekałam chwilę na Sylwka , który również ściągał obuwie. Gdy skończył , sam złapał mnie za rękę i skierował się do kuchni. Wiem , że może się głupio czuć z dzieckiem w domu. W dodatku nie swoim , a swojej dziewczyny , a raczej z braciszkiem swojej dziewczyny. Cóż , sam tak postanowił , ale będę robiła wszystko by młody nie dał mu się we znaki. Jest spokojnym dzieciakiem więc na pewno nie będzie rozrabiać.

Okruchy życia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz