Rozdział 23.

1.2K 89 19
                                    

Włożyłam masło do lodówki i spojrzałam na zapełniony po brzegi sprzęt. W końcu pełna lodówka. Zamknęłam drzwiczki i podeszłam do szafki. Wrzuciłam do niej reklamówki z marketu. Jest godzina 10. Po wyjściu z Biedronki nie śledziło mnie żadne auto. Na szczęście , bo nie wiem co wtedy mogła bym zrobić , jak uciec. Spokój od śledzenia. Lecz w domu , nawet w domu , nie czułam się bezpieczna. Usłyszałam kroki. Albo ojciec albo matka wybierali się do kuchni. Szybko zabrałam torebkę z blatu i ruszyłam w stronę korytarzu. Przy schodach wolno człapał się ojciec. Jak zawsze, zasmarkana , ujebana po brzegi biała , a raczej już żółta od potu koszulka na ramiączkach , dziurawe prawie w każdym miejscu majtki i stare kapcie. Wygląd zniszczonego faceta , nie przypominającego w ogóle ojca. Nie wyglądał na normalnego , dbającego o dzieci ojca. Wyglądał na typowego żula kochającego jedynie alkohol i stan po jego spożyciu. Uniósł głowę i spojrzał na mnie. Oczy , takie które ma Adaś , choć przepite wciąż przypominały mi mojego braciszka. Opanowana starałam się przejść obok niego. Gdy wchodziłam na schody złapał mnie za ramię i szarpnął tak , że odwróciłam się w jego stronę omal nie spadając ze schodów.

- Daj 20 złotych. - powiedział stanowczo zachrypniętym głosem . Po co innego ojciec mógłby się zwrócić do córki? Odsunęłam torebkę i zaczęłam w niej grzebać. Wolę dać mu te pieniądze nic mieć podbite oko. Wyjęłam banknot i dałam go ojcu. Nic nie mówiąc mierzyliśmy się wzrokiem.

- Dobra córeczka. - zaskrzeczał i puścił moje ramie. Poczułam ulgę na ramieniu. Gdy tylko byłam wolna wbiegłam po schodach na górę. Zatrzymałam się dopiero przed moim pokojem. Wygrzebałam z torebki kluczyk i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka i zamknęłam się od wewnątrz. Moja oaza spokoju. Moja mała świątynia. Rzuciłam torebkę na łóżko a sama sięgnęłam po pudełko , które pod nim leżało. Czarne lekko zakurzone pudełko po butach. Mój mały sejf. Otworzyłam wieko i wysypałam kasę na łóżko. Zaczęłam przeliczać banknoty. 100,200, 300,400,450,500,640. Na tym stanęłam. Gdzie podziały się wszystkie pieniądze? No tak , zakupy , rachunki , kieszonkowe dla ojca , jeśli tak mogę to nazwać. Nie liczyłam drobnych i tych w portfelu. Do zapłacenia zostały mi tylko dwa zaległe rachunki za czynsz i jedna rata za światło. To będzie... 860...1156. W zaokrągleniu. Wciąż za mało. Hm... Euro! Zostało mi jakieś 200 euro. No tak , zapomniała bym o tym. Zeskoczyłam z łóżka i podbiegłam do komody z ubraniami. Odsunęłam ostatnią szufladę z bielizną i sięgnęłam na sam koniec. Namacałam małe pudełeczko, które po chwili wyciągnęłam. Małe czerwone pudełeczko po kolczykach z komunii. Takich rzeczy się nie wyrzuca. Otworzyłam je. W środku było 200 euro , za które dostanę... 800 zł. Starczy. Będę musiała je wymienić po pracy. Teraz starczy. Znów usiadłam na łóżku. Wszystkie pieniądze schowałam do pudełka i wsunęłam głęboko pod łóżko. Za 2 tygodnie Adaś kończy szkołę. Najgorszy będzie okres wakacji. Będzie siedział w domu, podczas gdy ja będę musiała pracować. Bóg wie co zrobią z nim rodzice. Tego najbardziej się boję. Będę zmuszona wywieźć go do mojej chrzestnej , do Świnoujścia. Długa podróż. Tylko czy ona się na to zgodzi. 2 miesiące bez braciszka. Nie wiem czy wytrzymam , choć będę pewna jednego - jego bezpieczeństwa. Wywiezienie go to jedyna dobra opcja. W końcu... przy mnie też już nie jest bezpieczny...

Westchnęłam. Czemu zawsze mam pod górkę? Czyja kiedykolwiek osiągnę spokój? Wygląda na to , że chyba po śmierci. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Odchyliłam zasłonę i spojrzałam na ulicę. Ostatnio często tak robię. Boję się. Boję się nawet wyjść z domu. Chodnikiem biegł jakiś mężczyzna. Czarne dresy , czarna bluza , czarne buty. Bieganie. Nie wiem co ludzi w tym kręci. To tutaj zdarza się często , bo droga dalej prowadzi do pustych ulic , a jeszcze dalej do lasu. Ja nie musze biegać by schudnąć. Chudnę z dnia na dzień , nie jedząc prawie nic , biegając w tą i z powrotem z tacą , uprawiając szybki seks dla pieniędzy. Ohydne życie z ohydnym sposobem na schudnięcie. Aż poczułam jak jeździ mi w brzuchu. No tak, zgłodniałam. Odeszłam od okna, wzięłam z łóżka klucz do pokoju i wyszłam zamykając go. Zeszłam powoli na dół. Stanęłam i nasłuchiwałam. Jęki. Znów pieprzą się na fotelu. Boże , daj mi zatyczki do uszu , albo nowe życie. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Nie wiem czy będę w stanie coś zjeść słysząc okropne jęki matki. Ohyda , ohyda , O HY DA. Złapałam pierwszy lepszy jogurt i zamknęłam lodówkę. Już miałam otwierać gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Serce jakby stanęło mi na kilka sekund. Kto to? Odstawiłam jogurt na blat po czym powoli , kroczek po kroczku zbliżałam się do drzwi. Kolejne mocniejsze pukanie. Stanęłam przed drzwiami. Kurwa , czemu my nie mamy wizjera?!

Okruchy życia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz