Rozdział 24.

1.1K 80 11
                                    

Parzyłam w jego piękne oczy z niedowierzaniem. On? To naprawdę on? Jak… jak to jest możliwe?
- Nie…chyba nie.- odparłam drżącym ze strachu głosem. Do tej pory nie otrząsnęłam się z szoku. Nie dość , że ojciec chciał mnie oddać za swój dług to jeszcze on , tutaj.
Jego zakrwawione dłonie były ciepłe jak zawsze. Oczy patrzyły na mnie z troską , z czymś czego jeszcze nie rozgryzłam.
Z zapatrzenia wyrwał nas głos mojego ojca.
- Wynoś się z mojego domu. – warknął do Sylwka , myśląc że ten się przestraszy. Biedak , nie wiedział co właśnie uczynił. Sylwek spojrzał na niego z pogardą. Zacisnął pięści i wstał z kolan.
- Co ty kurwa powiedziałeś? – spytał retorycznie i… groźnie? Mój ojciec zrobił krok w tył.
- Żebyś się wynosił , gnoju z mojego domu. – powtórzył tym razem mniej pewnie siebie. Mój ‘ bohater ‘ zmierzał kroczek za kroczek w jego stronę. 

- Gnojem jesteś ty , twoja żona i cały ten burdel. – odszczekał Sylwek szykując dłoń by go uderzyć gdy będzie wystarczająco blisko. – Nie będziesz mi tępy chuju rozkazywał. – powiedział groźniej. Kilka krok i stał przed moim ojcem. Wiem , że zaraz go uderzy. Szczerze? Należy mu się . Powinien mu tak przyjebać, żeby zapamiętał do końca życia.
Mój ojciec chyba się przestraszył bo zaczął milczeć. Widziałam ten strach w jego oczach , ten sam który ja mam co dziennie.
- Co staruszku , strach cię obleciał? – spytał Sylwek uśmiechając się podle. – Przeproś ją kurwa. – rozkazał poważnie. Stał dokładnie przed nim , tak że mógłby go uderzyć tylko gdy powie coś nie tak. Mój ojciec przełknął ślinę i postanowił się chyba postawić.
- Nie będę przepraszać tej małej kurwy. Mogła zapłacić od razu. – powiedział mój ojciec. Oboje byli wkurwieni , jeden z chęcią rozszarpał by drugiego.
Sylwek nie myśląc długo , odwinął rękę i strzelił mu z pięści w nos. Ojciec zalał się krwią płynącą z jego nosa. Cofnął się , tak że teraz opierał się plecami o ścianę. Dłońmi trzymał się za nos i klnął jak stary szewc pod nosem. Sylwek podszedł do niego i znów stali oko w oko.
- Mówiłem przeproś ją kurwa! – krzyknął Sylwek rozkazująco. Mój ojciec podniósł dłoń do góry , w geście poddania się. Chyba.
- Dobra dobra , kurwa , nie bij mnie. – powiedział do niego. – Przepraszam – wymamrotał patrząc na mnie. To nie są szczere przeprosiny i dobrze wiem , że gdy tylko Sylwester się zmyje , ja dostane niezłe baty. Zapłakana wciąż siedziałam skulona pod ścianą. Sylwek spojrzał na mnie , po czym wrócił do ojca.
- Na kolanach. – powiedział krótko Sylwester. Ojciec spojrzał na niego dużymi oczami. – Tak chuju , na kolanach. Tak jak ona ciebie błagała , tak teraz ty będziesz ją błagał o wybaczenie. –  dodał stanowczo szykując znowu pięść , gdyby jednak odmówił.
- Nie będę j… - chciał powiedzieć mój ojciec , lecz znowu oberwał , prawy sierpowy w policzek. Osunął się po ścianie na podłogę. Dłońmi trzymał się za policzek , bo nosa już nie da się uratować.
- Dobra , dobra. Przeproszę ją , przeproszę. – powiedział patrząc błagalnie na Sylwka , by go nie bił. Nie mógł się podnieść więc wybrał chodzenie na czworaka. Człapał się do mnie patrząc mi w oczy z gniewem. Dobrze wiem , że jutro będzie jeszcze gorzej. Sylwek krok za krokiem szedł za nim. Skuliłam się bardziej gdy ojciec był już przede mną. Jedynie oczy wystawały mi zza kolan. Ojciec klęknął na kolana i mówił:
- Przepraszam cię Anielo.
Sylwek kopnął go pod kolano i krzyknął :
- Szczerze i bardziej kurwa!

 Ojciec zgiął się , lecz po chwili wrócił do pionu.
- Anielo przepraszam cię , wybacz mi. – mówił prawie płacząc. Nie wierzę , że ojciec teraz prosi mnie o wybaczenie. Wiem , że nie szczerze, ale pierwszy raz  życiu przeprasza mnie i to jeszcze na kolanach. Patrzyliśmy sobie w oczy. Teraz jego wzrok był błagalny , dosłownie taki sam jak mój 15 minut wcześniej.
- Błagaj ,kurwa błagaj sukinsynie. – Sylwek ponownie krzyknął znów kopiąc go pod kolano. Ojciec ponownie się zgiął. Postawienie się do pionu trochę mu zajęło. Ponownie spojrzał mi w oczy sycząc z bólu. Czyżby poczuł to co ja?

- Błagam cię o wybaczenie , Anielo przepraszam ,  proszę wybacz mi . Błagam cię , wybacz mi córko. – mówił drżącym głosem. Boi się. Naprawdę się boi , choć mówi nieszczerze.
- A teraz kurwa wypierdalaj , zanim ci wpierdolę tak że będziesz zbierał zęby z podłogi. – warknął Sylwek podciągając ojca za ramiona do góry. Szarpał nim wlekąc go  do salonu. Otworzył drzwi z kopa i wepchnął tam ojca , na koniec sprzedając mu mocnego kopa. Tamten wywalił się na podłogę i na czworaka podreptał do matki, siedzącej na fotelu. Sylwek zamknął drzwi i wrócił do mnie. Znów klęknął przede mną biorąc mnie w ramiona.
wtuliłam się w jego ciepłe ciało , czując każdy napięty mięsień gotowy ruszyć do walki gdy tylko Sylwek tego zapragnie.
- Cii maleńka , uspokój się. Już jest okey.  – szeptał do ucha czułym głosem. Kołysał mnie w ramionach głaszcząc dłonią po plecach. Łzy przestały mi lecieć , serce mniej więcej wróciło do normy, a dłonie już się nie trzęsły. Wsłuchiwałam się w jego głos i rytm serca. Nawet nie wiem jak mam mu za to dziękować. Uratował mnie po raz kolejny.  Jak to jest możliwe , że zjawia się dokładnie wtedy gdy jestem w opałach?
- Dziękuję Sylwek. – szepnęłam zaciągając nosem.
- Nie masz za co dziękować , taka moja rola. – powiedział cicho na ucho. – Ten skurwiel już cie nie skrzywdzi. – dodał po czym pocałował mnie w czółko. Słodki gest , choć słowa mniej pocieszające i trafne.
- Skrzywdzi … - szepnęłam cichutko bardziej do siebie niż jego.
- Co? – spytał. – Nie skrzywdzi.  – powiedział bardziej stanowczo.
- Ale ja wiem , że skrzywdzi. Jak nie dziś to jutro. – powiedziałam.
Taka jest prawda. Dziś już może mnie nie ruszyć bo jest obolały, ale jutro odda mi za to co zrobił mu Sylwek i za płaszczenie się przede mną. Taki już jest i taki zostanie , a ja poniosę solidną karę.
- Nie będzie cie jutro w domu i dzisiaj też nie. – powiedział znów stanowczym głosem. – Zabiorę cię do siebie. Razem z Adasiem. – dodał. Na początku nie docierało to do mnie. Ja z moim braciszkiem u niego? Czy on tego naprawdę chce?
- Spakuj się teraz , weź rzeczy Adasia i idziemy do mnie. – nakazał odsuwając mnie delikatnie od siebie, tak by mógł spojrzeć na mnie. Jego oczy ,niczym szare niebo na jesieni wpatrywały się w moje błękitne morze.
- Ja … ja nie wiem jak mam ci dziękować. – odparłam. Nie mam pojęcia jak ja mu się za to odwdzięczę.
- Odwdzięczysz mi się w naturze – mrugnął okiem i uniósł kąciki ust. – A teraz idź się pakować. – dodał wciąż się delikatnie uśmiechając. Podtrzymując mnie , wstaliśmy razem z podłogi. Szłam pierwsza , a on za mną. Wyciągnęłam klucz i powoli wchodziliśmy schodami na górę. Będąc przed moim pokojem , wsunęłam kluczyk do zamku i przekręciłam. Drzwi ustąpiły i weszliśmy do środka.
- Zamykasz się? – spytał patrząc na mnie. – W sumie głupie pytanie, nie dziwię się. – odparł po chwili. Milczałam , nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa bo nie wiem co mam mu powiedzieć, jak się zachować.
Zamknął za nami drzwi i usiadł na łóżku. Ja w tym czasie wyciągnęłam z szafy wielką torbę. Kiedyś ją kupiłam , gdy miałam zamiar uciec. Byłam wtedy młoda i głupia , nie myślałam o tym że zostawię Adasia na pastwę losu. Szybko po kolei wyciągałam z szafy ubrania. Nie układałam ich , po prostu wrzucałam do torby. Zamknęłam szafę gdy była prawie pusta. Podeszłam do komody i szuflada za szufladą zaczęłam wyciągać ciuchy.
- Spokojnie , mamy czas. – dobiegł mnie głos zza moich pleców. Sylwek stał za mną oddychając spokojnie i wprost na mój kark. Nawet nie wiem kiedy znalazł się za mną. Jest taki cichy i zawsze mnie zaskakuje. Delikatnie przesunął dłonią po moim ramieniu.

- Wybacz , ubrudziłem cię krwią. – szepnął cicho , choć dobrze słyszałam jego słowa.
- To nie istotne. – odparłam. Mogę być brudna nawet błotem , ale chcę być przy nim. Czysta czy brudna. Przestałam na chwilę wybierać ciuchy. Staliśmy tak w milczeniu. On gładził moje ramiona , wypuszczając powietrze na mój kark.  Taki delikatny i subtelny dotyk. Tak ciepłe dłonie które stanęły w mojej obronie. On… jest po prostu doskonały.
Objął mnie od tyłu rękoma , splatając palce na moim brzuchu. Pocałował mnie w szyję kilkakrotnie i ułożył podbródek na moim ramieniu. Dreszcze obsypały całe moje ciało. Sama dłońmi gładziłam jego ręce.

Czemu on to wszystko dla mnie robi? Czemu akurat dla mnie? Znów nurtujące pytania. 

Okruchy życia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz