Rozdział 5

273 20 0
                                    

W poniedziałek, siłą rzeczy, w końcu musiałam iść do szkoły. W kuchni minęłam się z ojcem, który wychodził właśnie do pracy. To cud, że go nie wyrzucili. Szef przymykał oko na jego nieczęste nieobecności, kiedy obiecał, że się to nie powtórzy.

Zjadłam kawałek chleba z masłem, po czym wyszłam z domu, ani trochę gotowa na te wszystkie męczarnie. Nauka akurat była najłatwiejsza do zniesienia.

Po drodze mój telfon zawibrował w tylnej kieszeni spodni. Od razu wiedziałam, że to Michael napisał.

Michael: Powodzenia, misiek.

Byłam mile zaskoczona. Od dawna nikt nie nazwał mnie miśkiem, ani niczym podobnym.

Lena: Powodzenia.

Michael: Jak się czujesz?

Lena: Źle. A ty?

Michael: Bywało lepiej.

Michael: Boję się, że znowu zrobię coś głupiego.

Lena: To znaczy?

Michael: Długa historia. Kiedyś ci opowiem.

Lena: Mam nadzieję.

Michael: Pa, odezwę się po szkole.

Lena: Postaraj się nie zrobić czegoś głupiego.

Michael: Postaram się.

Przekroczyłam próg szkoły i poczułam na sobie przytłaczające spojrzenia wszystkich uczniów. Miałam wrażenie, że one wszystkie spoczywały właśnie na mnie, choć wcale tak nie było. Dla nich byłam nikim i to nie mogło się zmienić. Tylko moi dawni znajomi znali moje imię. Nikogo innego to nie obchodziło. Byłam "tą dziwną", albo "tą cichą". Zawsze w czarnych ubraniach, w bluzie z długim rękawem i kapturem, ze wzrokiem spuszczonym na czarne trampki.

Naciągnęłam rękawy bluzy na nadgarstki, w obawie, że ktoś zauważy świeże jeszcze rany i stanęłam pod salą numer dwadzieścia dziewięć. Za chwilę miała zacząć się fizyka. Przedmiot, którego nienawidziłam najbardziej, bo razem ze mną chodzili na nią Christian, Katherina i Sarah. Część moich dawnych znajomych. Kiedyś miałam wielu przyjaciół. Kochali mnie, a ja kochałam ich. Niestety w moim świecie jedyne, co trwało wiecznie, to ból i cierpienie, które z każdym dniem dobijało mnie coraz bardziej.

Drzwi sali otworzyły się i wyszła z niej nauczycielka fizyki, zostawiając ją otwartą. Przede mną do pomieszczenia weszli Chris, Kat i Sarah. Nawet na mnie nie spojrzeli. Wbili kolejne ostrze w moje obolałe serce. Wśliznęłam się szybko do sali i również nie zwracając na nich uwagi, a przynajmniej starając się to zrobić, zajęłam swoje miejsce z tyłu pod ścianą.

W końcu rozległ się tak upragniony dźwięk dzwonka, a do sali weszła nauczycielka. Zaczęła o czymś mówić, a potem kazała nam zapisać temat. Chwyciłam z piórnika ołówek i zaczęłam rysować coś na marginesie. Moje zeszyty były pełne dziwnych rysunków. W pewnym momencie jednak rysik ołówka złamał się i wystrzelił w prawą stronę, spadając z ławki. Z cichym westchnięciem wyjęłam ostrzółkę z piórnika i naostrzyłam ołówek.

- Chris - nauczycielka wskazała na siedzącego w sąsiednim rzędzie chłopaka, aby odpowiedział na zadane pytanie. Sama go jednak nie usłyszałam.

Chłopak zdezorientowany rozejrzał się po sali. Oczywiście zaszczycił mnie jedynie przelotnym spojrzeniem. Zdążyłam się już z tym pogodzić, mimo to, nadal tak cholernie bolało. Lynn. Kiedyś mówił do mnie Lynn. Nie lubiłam swojego imienia, a on jako jedyny to uszanował i nazywał mnie Lynn. Przypomniałam sobie, jak byliśmy całą paczką nad jeziorem. Ja, Chris, Kat, Sarah i Will. Stanęłam ramię w ramię obok bruneta, wgapionego w taflę wody. Miałam zamiar powiedzieć mu, co do niego czułam, mimo że on był zainteresowany jedynie Katheriną. Mówił mi to wiele razy. Wtedy nie bał się powierzyć mi jakiejkolwiek tajemnicy. Dlatego ja powierzyłam mu swoją. To był jeden z tych błędów, które stały się powodami zakończenia naszej przyjaźni.

Spojrzałam na przedmiot trzymany w dłoni. Metalowa temperówka. Była bardzo ostra. Ścisnęłam ją mocno w dłoni, aż poczułam lekki ból. Nie mogłam przestać. Czułam, jak ostrze rozcinało mi skórę. To były niewielkie rany, bo nie byłam w stanie wbić go głębiej.

Na każdej innej lekcji wsłuchiwałam się w listę obecności czytaną przez nauczyciela, a na przerwach rozglądałam się po korytarzach w obawie, że spotkam mojego jedynego znajomego. Ale szkoła była duża, a znalezienie niejakiego Michaela Clifforda graniczyło z cudem, jeżeli nie uczestniczyło się w życiu szkoły i nie znało się jego twarzy. To dobrze. Może to dobrze.

Lost in Reality // Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz